– Wiadomość o Twoim powrocie do Ruchu Radzionków zaskoczyła kibiców…
– Pojawiła się dla mnie oferta wyjazdu zagranicę, choć nie z najwyższej ligi, to jednak z wielu względów bardzo atrakcyjna. I na początku wszystko to potwierdzało. Jednak po około miesiącu z dnia na dzień zaczynało się wszystko psuć, kolejne rzeczy zaczęły rozmijać się z obietnicami. Dla przykładu treningi miały się odbywać na stadionie, a tu się okazało, że będzie trzeba dojeżdżać trzydzieści kilometrów w jakieś inne miejsce. Albo obietnica była, że jedzenie dla nas będzie opłacone, a tu się okazało, że nagle za wszystko trzeba płacić, co nas na tyle zaskoczyło, że nikt nie był przygotowany, i chodziliśmy tego dnia głodni. A potem naprawdę sporo pieniędzy kosztowało mnie wyżywienie. W końcu miarka się przebrała i stwierdziłem, że wracam do Polski.
– W greckim klubem byłeś już związany umową?
– Na szczęście nie. Grecy byli dopiero na etapie załatwiania formalności, sama umowa ze mną była w początkowej fazie tworzenia. Nikt się nie spieszył, bo okienko transferowe w Gracji jest otwarte do końca września. Byłem zatem cały czas wolnym zawodnikiem, i jako taki bez problemu mogłem wrócić do Ruchu Radzionków.
– Pamiętamy, że odchodziłeś stąd z kontuzją, która na kilka tygodnia mała wyeliminować Cię z treningów. W jakiej jesteś formie?
– W treningu jestem mniej więcej od miesiąca. W Grecji był jednak trochę inny okres przygotowawczy niż w Polsce, bo trzecia liga startuje tam pod koniec września, ale jednak około miesiąca przepracowałem na pełnych obrotach. Rozegrałem też dwa sparingu, w obu wychodząc w pierwszym składzie. Mogę chyba powiedzieć, że jestem przygotowany do gry.