Awans w niezwykłych okolicznościach. Orzeł Miedary – Ruch II 3:4

„Mecz miał bardzo niecodzienny przebieg. Rozpoczęło się wszystko od trzydziestominutowego spóźnienia sędziów, przez co rozgrzewka trwała około godziny, stale przedłużana słowami „dzwonili, że są już blisko”. Gdy już mecz się rozpoczął stworzyliśmy w pierwszej połowie taką ilość sytuacji bramkowych, że mecz powinien być rozstrzygnięty do przerwy. Niestety tak się nie stało, sytuacje masowo marnowali Dawid Bober i Tadeusz Urbainczyk. Gospodarze zaś groźnie kontratakowali. Pierwsza połowa zakończyła się bezbramkowym remisem. Drugą połowę graliśmy pod bardzo silny wiatr, który zdecydowanie przeszkadzał w wyprowadzeniu piłki. W 55 minucie udało nam się wyjść na prowadzenie po bardzo przytomnym zachowaniu w polu karnym Bobera. Chwilę później powinniśmy już prowadzić 2:0, gdy Bober znalazł się sam na sam z bramkarzem Miedar. Niestety nie trafił w bramkę. W 63 minucie wyrównali gospodarze po strzale Cziby bezpośrednio z rzutu rożnego. W tym momencie nasza gra bardzo osłabła, a gospodarze poszli za ciosem, dokładając dwie bramki w 66 i 70 minucie. Na domiar złego Dawid Hajda w 73 minucie dostał czerwoną kartkę za akcję ratunkową. W tym momencie nasza sytuacja wydawała się beznadziejna. Po dokonanych zmianach przeszliśmy na bardzo ofensywny system gry 1-3-3-3. Jeden z zawodników gospodarzy także otrzymał czerwoną kartkę. W 90 minucie spotkania do stanu 3:2 doprowadził Bober po fenomenalnym strzale w samo okienko bramki. Sędzia doliczył 3 minuty, podczas których, nie mając nic do stracenia zaatakowaliśmy wszystkimi siłami. Udało się wyrównać w ostatnich sekundach po strzale Łukasza Włodarczyka. Pierwsza część dogrywki zakończyła się bezbramkowo. W 112 minucie na bramkę Miedar uderzył Adrian Kryst, a jego strzał sparował bramkarz gospodarzy wprost na nabiegającego Bobera, który zdobył upragnionego gola. Jeśli rzeczywiście prawdziwych mężczyzn poznaje się po tym jak kończą, to mam naprawdę męski zespół. A mówiąc poważnie, to taki horror zgotowaliśmy sobie sami mizerną skutecznością w ataku i straconymi bramkami po indywidualnych błędach. Cieszymy się z awansu do kolejnej rundy, jednakże na kolejny trening wyjdziemy ze sporym opóźnieniem, ponieważ mamy o czym rozmawiać.” – szeroko opisał ten niezwykły mecz trener Grzegorz Mokry.