GKS Katowice – Ruch 1:1

Faworyzowani katowiczananie szturm na bramkę Łukasz Skorupskiego przeprowadzili tylko na samym początku. Ruch szybko uspokoił jednak grę, a szybkimi wyściami w obronie gospodarzy siał prawdziwe spustoszenie. I już w 8 minucie przyniosło to powodzenie, kiedy ładnym strzałem po składnej akcji gola zdobył Adrian Świątek.
Ale zamiast odpowiedzi GKS-u, który tak naprawdę przed przerwą bramce goście zagroził tylko raz, za spawą (niecelnego) strzału Olkowskiego, mnożyły się szanse dla przyjezdnych. Niewykorzystane okazje Dawida Jarki, Miłosza Przybeckiego, Świątka, Piotr Rockiego czy Tomasza Foszmańczyka, przy lepszym opanowaniu piłki czy większej precyzji strzału, mogły sprawdzić, że podopieczni trenera Artura Skowronka zchodziliby na przerwę z kilkoma bramkami przewagi.

Po zmianie stron Gieksa uporządkowała swoje szyki, choć na początku gry po przerwie to znów Ruch uderzył, jednak lob niemiłosiernie obrażanego przez publiczność Rockiego okazał się minimalnie niecelny. Potem nastąpiło jednak kilkanaście minut absolutnej dominacji gospodarzy. Skorupski wybronił akcję sam na sam, ale po chwili, w 55 minucie, po uderzeniu Hołoty, był już bezradny, i cały czas zachowywać musiał skupienie. Radzionkowinie za sprawą Świątka na chwilę przenieśli ciężar gry na drugą połowę, ale na odpowiedź nie trzeba było długo czekać – Dziedzic uderzył z dystansu w słupek.
Ostatnie minuty meczu przyniosły mądrą, spokojną grę Ruchu. GKS nie miał pomysłu jak skutecznie sforsować defensywę gości, a oni sami mogli zadać decydujący cios. Miminamlnie pomylił się Foszmańczyk, a Świątek nie wykorzystał okazji, w której przez chwilę był sam przed bramkarzem.

W transmitowanym na żywo przez telewizję spotkaniu, w Wielką Sobotę, sprawiedliwy podział punktów.