Jan Beliančin: „Wcale się o nas nie martwię”

– Ze zdrowiem i papierami – odpukać – na razie wszystko w porządku?

– Tak, jak do tej pory wszystko jest jak należy. Jesienią miałem kłopoty z przywodzicielami a teraz zupełnie nic mnie nie boli. To cieszy zwłaszcza, że boiska są przecież o tej porze roku trudne, a całą zimę przygotowywaliśmy się na wymagających sztucznych nawierzchniach. Okres przygotowawczy przepracowałem zresztą cały, opuściłem kilka dni z powodu problemu z plecami ale generalnie wszystko jest w porządku. Myślę, że nie będę miał już więcej takich kłopotów.

– Wiosnę zacząłeś w wyjściowym składzie ale na środku obrony. To pozycja na której będziesz ustawiany w tej rundzie?

– To są decyzje trenera. Mnie lepiej gra się na środku pomocy, ale kontuzji doznał Andrzej Niewulis i musiałem uzupełnić tą lukę. Wydawało się że to on zagra u boku Kamila Szymury ale przed samym meczem z GKP przytrafiła mu się kontuzja. Na razie muszę grać środkowego obrońcę i chyba nie wygląda to źle, a najważniejsze że nie straciliśmy gola. Choć myślę, że w następnych meczach będzie już inaczej bo lepiej czuję się w na boisku w roli defensywnego pomocnika.

– Konkurencja akurat na Twojej nominalnej pozycji jest całkiem spora i to mimo odejścia zimą Marcina Dziewulskiego?

– Rzeczywiśćie, dobrą zmianę dał ostatnio Paweł Giel, spisał się też Mateusz Cieluch. Są konkurenci, ale tak jest zawsze. Całe życie gram w piłkę i nie zdarzyło się by nie było z kim walczyć o miejsce w składzie. W każdej ekipie musi być rywalizacja i trzeba z siebie dawać wszystko na treningach. Najważniejsze jest by grać i mieć zaufanie trenera, a czy wystawi mnie w obronie w pomocy, czy z boku – zawsze będę się starał wypaść jak najlepiej.

– Zimą odeszło oprócz wspomnianego „Dziewula” jeszcze kilku innych doświadczonych graczy. Teraz to Jan Beliancin jest w szatni tym „starym”?

(śmiech) Mam już te 32 lata, ale staro się nie czuję. Organizm też nie sprawia żadnych problemów, nie ustępuję niczym młodszym kolegom. Nic się też nie zmienia – gram tam gdzie wystawia mnie trener, na treningu zapieprzam tak jak należy i nigdy nie odpuszczam.

– Trafiłeś do rady drużyny, jesteś jej drugim kapitanem. Dla piłkarza który w klubie pojawił się zaledwie pół roku temu to chyba spora satysfakcja?

– Bardzo się z tego cieszę. W szatni każdy z nas na kartce głosował tak jak uważał i okazało się, że zająłem drugie miejsce. Nie wiem czym sobie na to zasłużyłem, chyba niczym innym jak tylko postawą na boisku.

– Grupa Słowaków ma teraz swojego reprezentanta w radzie zespołu. Zimą na Twojej pozycji konkurencja wzrosła między innymi po przyjściu Twojego rodaka, Vladimira Balata.

– Tak jak mówiłem, konkurencja jest w każdym zespole i to nieodzowny element  solidnej drużyny. A fakt że dołączył do nas Vlado tylko mnie ucieszył. Mam z kim pogadać, mieszkamy w blokach położonych obok siebie. Wcześniej „Ferki” był po operacji i musiał leżeć w domu, więc sam musiałem jeść kolacje czy sobie gotować. Teraz do naszej dwójki dołączył Vladek i jest nam dużo weselej. Na boisku też chyba się rozumiemy choć poznaliśmy się dopiero w Radzionkowie. Może uda nam się zagrać razem w roli defensywnych pomocników?

– Jesteście po pierwszym meczu z GKP. Spotkanie wam nie wyszło chociaż akurat Ty okazałeś się jedną z jego jaśniejszych postaci?

– Nie, takie wyróżnienia nie mają zresztą sensu. Piłka nożna to gra zespołowa i ważne jak wypadamy na boisku jako cała drużyna. Tylko że ja się wcale o nas nie martwię, pamiętam początek jesieni. Wtedy też pierwsze mecze w naszym wykonaniu wyglądały przeciętnie, gra nie wyglądała dobrze i sami nie byliśmy z siebie zadowoleni. Teraz też na początku remisując straciliśmy punkty. Nie byliśmy w tym meczu gorsi, nie daliśmy pograć rywalowi a ten punkt trzeba przyjąć z pokorą. Boisko też nie dawało rozwinąć skrzydeł chociaż tym akurat nie chcemy się tłumaczyć. Tak czy inaczej to dopiero początek, jak pogadamy za dwa-trzy tygodnie myślę że będzie już dużo lepiej.

– Przed wami mecz z Sandecją, która też na własnym terenie zremisowała z Gorzowem. Szykuje się kolejny remis?

– Jedziemy do Nowego Sącza a osobiście wspominam Sandecję jako bardzo dobrze grającą drużynę. Debiutowałem w Radzionkowie właśnie w meczu z nimi i zapamiętałem ich jako zespół dużo grający piłką. Każda zdobycz stamtąd wywieziona powinna być dla nas cenna, choć od początku meczu będziemy starali się zagrać o pełną pulę. Poza tym może być tak, że na wyjeździe będzie nam się grało lepiej bo rywal nie będzie się skupiał na murowaniu własnej bramki.

– Dawid Jarka mówił ostatnio że z tego co oglądaliście na video wasza murawa w porównaniu z ich nawierzchnią to prawdziwe Camp Nou. Znowu będzie ciężko o finezję?

– Ale nic na to nie poradzimy. Na pewno sztuką będzie gra na jeden, dwa kontakty. Będzie trzeba wybić piłkę z obrony i zapier… z przodu. Musimy stworzyć sobie jedną, czy dwie stuprocentowe okazje do zdobycia bramki, którąś z nich wykorzystać i zagrać na zero z tyłu. Myślę, że się uda.