Mateusz Mak: „Koledzy mówią, że mam dużo luzu”

– W meczu z Pogonią miałeś okazję do tego, by swój występ okrasić bramką. Czego zabrakło w sytuacji po której piłka wylądowała na poprzeczce?

– Przede wszystkim świetną piłkę dostałem od „Fosy”. Chyba mogłem uderzać ciut bardziej w bok, piłka na pewno wpadłaby do siatki i mógłbym cieszyć się z gola. Szkoda, już w Świnoujściu miałem okazję na bramkę do szatni. Mam nadzieję że w moim przypadku sprawdzi się powiedzenie że do trzech razy sztuka, i jeśli zagram w najbliższą sobotę to wreszcie swoją okazję wykorzystam.

– Byłeś zaskoczony, że właśnie teraz zaczynasz dostawać szanse na grę na pierwszoligowych boiskach?

– Tak jak mówił trener, byłem przygotowywany do tego debiutu na zapleczu ekstraklasy. Liczyłem, że uda się wcześniej, ale cieszę się z tego co jest. Będę mocno walczył o wyjściową jedenastkę i mam nadzieję, że miejsce w tym składzie utrzymam jeśli trener uzna że na to zasłużyłem. Dam z siebie wszystko, by pomóc tej drużynie wygrywać mecze.

– Słowa „kompleksy” i „trema” są Ci chyba zupełnie obce?

– Koledzy powtarzają, że mamy z bratem duży luz. Ja wychodząc na boisko nie zapominam o szacunku do rywala, ale nie zastanawiam się jakie nazwiska są naprzeciwko mnie. Moje zadanie to sprzedać swoje umiejętności. Tego luzu nauczyłem się chyba jeszcze w Suchej Beskidzkiej, choć sam nie wiem skąd to się bierze. Skłamałbym, gdybym powiedział że przed pierwszym meczem nie odczuwałem tremy, ale wszystko zniknęło gdy wyszedłem na murawę. Starsi koledzy dużo mi pomagają, podpowiadają co robić, jak się ustawiać i cieszę się z tego jak jest.

– Tych naprawdę starszych kolegów to w drużynie aż tak wielu nie ma – jesteście młodym zespołem, który w meczu z Pogonią stanął naprzeciw starych wyjadaczy polskiej piłki.

– Rzeczywiście to piłkarze którzy grali setki razy w ekstraklasie, zdobywali wiele bramek na najwyższym szczeblu rozgrywek. Trener uczulił nas jednak, że to piłkarze, których jeśli naciśniemy to będą płakać. Efekt był na przykład taki, że Marcin Bojarski dostał dwie żółte kartki między innymi za pretensje do sędziego. Wychodząc na boisko nie mogłem myśleć o tym ile meczów zagrał w życiu Bartosz Ława – chciałem mu się przeciwstawić i wyszło tak jak było widać.

– Zwłaszcza, że teraz te setki meczów być może przed Tobą. Tanio miejsca w składzie pewnie nie oddasz?

– Będę chciał udowadniać na treningach, że wciąż jestem dla tej drużyny przydatny. Zrobię wszystko by zostać w tej jedenastce, by pokazać, że mogę pomóc w tym by zwycięstw było więcej. Już na Flocie widzieliśmy, że mogliśmy wygrać. Brakowało tam trochę szczęścia – gdyby mecz nam się inaczej ułożył można było pokusić się o zwycięstwo. Mam nadzieję, że wyprawa na Dolcan skończy się dobrze i wszyscy będziemy tak szczęśliwi jak po meczu z Pogonią.

– A kiedy na boisku ujrzymy drugiego z braci Mak?

– Mam nadzieję, że będzie się dobrze prezentował na treningach, bo marzy mi się, byśmy zagrali we dwóch na boisku. To oczywiście zależy od trenera, ale nastroje w rodzinie byłyby lepsze, gdyby mógł zagrać.