Mikołaj Łabojko: Chcę przyprawiać trenera o pozytywny ból głowy

– Jesteś najmłodszym członkiem drużyny Ruchu, stawiasz dopiero pierwsze kroki w seniorskiej piłce po wyjściu z juniorów. Tymczasem trener Kamil Rakoczy nie boi się od samego początku wpuszczać Cię na boisko z ławki rezerwowych i to w sytuacji, kiedy wynik meczu wisi na włosku, kiedy wydawałoby się, że potrzebna na boisku jest raczej doświadczenie.
– Cieszę się z każdej minuty, którą dostaję na boisku, ale też w tygodniu przed każdym meczem bardzo ciężko pracuję, by w momencie wyboru wyjściowej jedenastki trener zastanawiając się nad składem środka pomocy miał pozytywny ból głowy. Myślę, że właśnie to moje podejście decyduje o tym, że w każdym meczu dostaję jak na razie szansę. Z każdym meczem nabieram też pewności, i mam nadzieję, że z czasem będzie to owocować grą w coraz szerszym wymiarze czasowym, w tym i debiutem od pierwszej minuty.

– Dziś jesteś już pełnoprawnym zawodnikem Ruchu, ale na początku musiałeś tutaj stoczyć ciężki bój o to, aby to właśnie Ciebie trener wyróżnił z szerokiego grona testowanej młodzieży.

– Tak, ten początek był bardzo ciężki. Z jednej strony trzeba było dawać z siebie wszystko, by pokazywać się trenerowi, a z drugiej trzeba było sprostać bardzo dużym wymaganiom, bo sztab od początku narzucił drużynie pracę na bardzo wysokich obrotach. Cieszę się, że ten okres pozytywnie przebrnąłem, że zasłużyłem na zaufanie trenera. Pragnę się za to odwdzięczyć maksymalnym zaanagażowaniem w każdy mecz i w każdy trening. Chcę wykorzystać tą szansę, która tu dostałem.

– Wszyscy tutaj bardzo dobrze pamiętają twojego starszego brata. Jakub też wciąż utrzymuje kontakty ze swoją dawną drużyną. To on polecił Ci Ruch Radzionków?
– Tak, choć zaręczam, że potem moje nazwisko nie było tutaj decydujące, a o tym, że zostałem piłkarzem Ruchu Radzionków zadecydowała moja bardzo ciężka praca na treningach. Rzeczywiście od brata wiedziałem czego mogę się tu spodziewać, ale idę całkowicie swoją drogą. Bardzo dobrze się tu czuję, w szatni jest świetna atmosfera, nieważne czy młodszy czy starszy, każdy służy tutaj pomocą, a dobre wyniki na początku sezonu jeszcze to budują.

– Grasz jednak na tej samej pozycji co Jakub, i od początku twojego pobytu w Ruchu wiele osób zwracało uwagę na podobieństwo do brata pod względem stylu gry i zachowań boiskowych.

– Myślę, że nie ucieknę od takich porównań. A podobieństwo w naszej grze faktycznie jest. Wzięło się to stąd, że razem z tatą chodziłem na wszystkie mecze Jakuba, czy to w Piaście, czy w Ruchu Radzionków czy później w Rakowie Częstochowa, i siłą rzeczy jako młody chłopak większość swojej uwagi skupiałem właśnie na bracie. Mój tata nagrywał też te mecze i potem w domu siadaliśmy, oglądaliśmy i analizowaliśmy je. Było wtedy dużo podpowiedzi, dużo wskazówek, dużo wyjaśnień. Ja to wszystko chłonąłem i także starałem się wcielać w swoją grę.