Niezwyciężeni. Jarota Jarocin – Ruch 2:3

Zwycięstwo którejkolwiek z drużyn w meczu Jaroty Jarocin z Ruchem Radzionków byłoby bardzo prestiżowe. Obie drużyny wszakże, jako jedyne z drugiej ligi zachodniej, do tego spotkania były niepokonane. I żadna z nich ani myślała po raz pierwszy zaznać goryczy porażki. A remis tu nikogo nie interesował, bo wręcz każda chciała wygrać. W efekcie widzowie zgromadzeni w liczbie ponad tysiąca na kameralnym jarocińskim obiekcie zobaczyli szybki, zacięty, emocjonujący mecz.

Lepiej weszli w niego gospodarze, którzy już w pierwszych minutach pokazali, że nie w głowach im strach przed liderem. W 3 minucie uderzał z linii pola karnego Manelski, ale na drodze piłki, dobrze ją blokując, stanął Dawid Domański. Minutę później z prawego narożnika pola karnego udało się Menelskiemu oddać strzał, choć kilka metrów obok słupka. Groźniej byłoby z pewnością gdyby zamiast strzału zdecydował się na wrzucenie piłki przed bramkę, gdzie już nadbiegali partnerzy.
Ruchowi szybko udało się uspokoić grę i przejąć inicjatywę. Jednak dobrze spisywali się obrońcy Jaroty. W 5 minucie powstrzymany tuż przed polem karnym został szarżujący Marcin Kocur. W 10 minucie wrzutka z prawego skrzydła Marcina Trzcionki mogła trafić do niepilnowanego Marcina Kowalskiego, gdyby nie odważne wyjście z bramki Brzostowskiego. W minucie 12 centrował z prawej strony Piotr Giel i choć apetyt na oddanie strzału miało aż dwóch napastników Ruchu, to sytuację wyjaśnił Piróg dobrze wybijając głową piłkę.
Równie dobrze grała jednak także obrona gości. W 12 minucie dobrym blokiem popisał się Jacek Wiśniewski.
Minutę później, po akcji lewą stroną Kocura, najpierw blokowany był strzał Kowalskiego, i chwilkę potem centymetrów zabrakło Piotrowi Gielowi, żeby dobrze trafić głową w piłkę.
Pierwszy celny strzał w meczu, niepowstrzymany przez defensorów, miał miejsce w 15 minucie. Jednak próba Gościniaka z linii szesnastu metrów była zbyt lekka, i wpadła prosto w ręce Seweryna Kiełpina.
Sześćdziesiąt sekund później po centrze Kocura, Kowalski ubiegł wychodzącego po piłkę Brzostowskiego, ale strzał głową niewielkiego wzrostem napastnika Ruchu był niecelny. Po chwili Kowalski i Piotr Gierczak czyhali na możliwość oddania strzału na linii pola karnego, ale dobrze ustawiająca się miejscowa obrona nie pozwoliła im na to.
W 21 minucie z rzutu wolnego sprzed bramki uderzał Manelski, ale odbita od muru futbolówka wpadła wprost w ręce Kiełpina.
Pięknie rozegrana piłka przez gości, zapoczątkowana rajdem lewym skrzydłem Damiana Kaciczaka, trafiła w końcu do Kowalskiego, który nie zastanawiając się ani chwili odegrał ją krótko prostopadle do Adama Kompały, który będąc samemu przed Brzostowskim wyprowadził w 27 minucie „Cidry” na prowadzenie. „Rozklepali nas jak Barcelona” – dało się słyszeć wśród miejscowych kibiców.
W minucie 29 strzelał znad lewego narożnika pola karnego Kocur, ale daleko obok słupka.
Gospodarze ruszyli do odrabiania strat i już w 32 minucie mogli dopiąć swego. Strzał Menelskiego jednak ofiarnym rzutem zablokował Marcin Dziewulski, a po chwili równie ofiarnie do piłki skoczył Domański ubiegając już szykujących się do strzału z kilku metrów napastników Jaroty.
W 36 minucie na strzał z blisko czterdziestu metrów z rzutu wolnego zdecydował się Matuszewski. Silnie uderzona piłka przeleciała jednak bezpiecznie nad poprzeczką.
Ale już minutę później piłkarze z Jarocina doczekali się wyrównującego bramki. Prawnym skrzydłem popędził Matuszewski, zagrał wzdłuż linii pola karnego, a tam nadbiegł Gościniak, który efektownym strzałem zza szesnastki nie dał szans Kiełpinowi.
W minucie 41 lepszy do Kocura w pojedynku główkowym przed bramką Brzostowskiego był obrońca Jaroty. A po chwili w ogromnym zamieszaniu pod drugą bramką najprzytomniej zachował się Wiśniewski, wybijając w siną dal piłkę. W 44 minucie znów spróbował Gościniak z dystansu, ale tym razem bardzo dobrze piłkę łapał Kiełpin, który poradził sobie także z nieczysto oddanym strzałem z obrębu pola karnego Pacyńskiego już w doliczonym czasie gry pierwszej połowy meczu.

Drugą połowę lepiej rozpoczęli goście, którzy wyszli na nią z dwoma zmianami, i którzy osiągneli przewagę, ale pierwsze sytuacje stwarzali sobie piłkarze Jaroty. W 46 minucie wyjściem z linii bramkowej Kiełpin uprzedził goniącego wstrzeloną w pole karne piłkę Manelskiego. W 53 minucie po rzucie rożnym główkował niecelnie Piróg. A wprowadzony na boisko kilka minut wcześniej Skokowski zatrudnił Kiełpina mocnym strzałem z rzutu wolnego z około dwudziestu pięciu metrów.
Radzionkowianie odpowiedzieli płaskim strzałem z dystansu Dziewulskiego w 59 minucie, który sprawił trochę trudu Brzostowskiemu.
A cztery minuty później goście znów prowadzili. Po koronkowej akcji Kowalski zagrał przed bramkę obok wychodzącego bramkarza, a Sebastian Gielza mimo asysty dwóch obrońców wepchnął piłkę z pół metra do pustej bramki.
Ledwo się gospodarze otrząsnęli po stracie gola, a już po raz trzeci wyciągać musieli piłkę z siatki. W 65 minucie znów centrował Kowalski, a Gielza sfinalizował akcję celnym strzałem głową z kilku metrów.
Jarota ruszyła do odrabiana strat, ale robiła to długimi momentami chaotycznie. Do 75 minuty. Wtedy mocną kręconą piłkę z lewego rogu pola karnego Skokowski posłał w poprzeczkę, a przed dobitką Ruch uratował Wiśniewski odbijając piłkę głową w ręce Kiełpina. A kilkanaście sekund później najpierw próba Gościniaka, a po chwili Skokowski były blokowana przez obrońców w żółto-czarnych strojach.
W 81 i 83 minucie dwa razy niecelnie strzelał głową z kilku metrów, najpierw po wrzutce z lewej strony, potem z prawej, stoper Piróg.
A w 84 minucie Bartoszak znalazł się w sytuacji sam na sam z Kiełpinem, uderzył jednak tuż obok słupka.
Sześćdziesiąt sekund później Brzostowski bronił strzał Gierczaka z narożnika pola karnego.
Tuż przed końcem regulaminowego czasu gry gospodarze złapali upragniony kontakt z rywalami. Kosiński strzałem głową z ostrego kąta po centrze z lewego skrzydła Skokowskiego pokonał bramkarza Ruchu.
Czasu na odrobinie strat już zabrakło, mimo, że w końcówce na pole karne Ruchu wędrował nawet bramkarz Brzostowski. Kiełpin interweniował tylko po strzale głową Stefaniaka w 90 minucie, który jednak nie mógł golkiperowi gości zrobić krzywdy.

Wygrywając z Jarotą „Cidry” nie tylko pozostały jedyną drużyną ligi, która nie doznała jeszcze porażki, ale też bez względu na wyniki innych spotkań obroniły pozycję lidera. Duży w tym udział miał autor dwóch zwycięskich trafień Gielza, który niewiele brakowało, a w ogóle nie znalazłby się w kadrze meczowej na to spotkanie. Ale cichymi bohaterami gości byli także Kowalski, który asystował przy wszystkich golach dla Ruchu (!), oraz bezbłędnie czyszczący środek pola Dziewulski, który po słabszych meczach z Zagłębiem i z Nielbą wrócił do swojej optymalnej dyspozycji.