Piotr Adamek: „Z takimi kolegami nie trudno się podnieść”

– Trudno nie zacząć rozmowy z Tobą po tym meczu od bramki na 2:2 która była efektem Twojego błędu.

– Popełniłem błąd, to zdarza się niektórym bramkarzom. Nie powinienem na poziomie pierwszej ligi dopuszczać do takich sytuacji. Ciągle jestem młody, ale myślę że w kolejnych meczach w których dostanę szansę nie będzie takich wpadek jak w Sokółce czy wcześniej w sparingu z Rakowem.

– Z drugiej strony to była mała próba charakteru. Mógłbyś się podłamać po takiej bramce tymczasem wyszedłeś na dogrywkę i robiłeś swoje na bardzo wysokim poziomie w ważnych momentach ratujac zespół od serii rzutów karnych. Można mówić że się zrehabilitowałeś czy były problemy by zespół wpuścił Cię do autobusu wracającego do Radzionkowa?

– (śmiech) Nie było problemu. Powiem tak – nie jest problemem się podnieść mając taką drużynę i takich kolegów. My się naprawdę dobrze trzymamy i nikt na mnie nie „wrzuca” po takiej bramce tylko każdy mi pomaga. To bardzo ważne.

– No i macie Piotrka Rockiego – prawdziwy kapitan i prawdziwy piłkarz z ciągle wielkimi umiejętnościami.

– Zgadza się. Potrafi nas za sobą pociągnąć. Po tym poznaje się prawdziwego kapitana, prawdziwego wodza drużyny.

– Za każdym razem mając jedną bramkę przewagi dopuszczaliście do wyrównania. W pierwszej połowie wystarczył moment zagapienia, w drugiej rywal w ostatnim kwadransie usiadł na Was na dobre.

– Będąc na poziomie na którym jesteśmy nie powinniśmy tracić takich goli jakie traciliśmy. Ja jestem od tego by ich nie wpuszczać. Zarówno w sytuacjach które wybroniłem, jak i przy stracie tak głupiego gola jak ten na 2:2.

– Nie obawiasz się że zmarnowałeś swoją szansę? Zrobiłeś błąd w kluczowym momencie.

– To wszystko zależy od trenera. Mam przed sobą sporo czasu i jeszcze długo mogę sobie to powtarzać. Na pewno z każdego meczu w seniorskiej drużynie wynoszę bardzo dużo, w zespole wiele mogę się nauczyć od Marcina Suchańskiego, Mateusza Miki czy wcześniej od Łukasza Skorupskiego. Na treningach dużo mi pokazują. A to że w meczu wpadnie jakiś „babol”? nie ma co rozpamiętywać, po prostu zdarza się.