Piotr Rocki: “Ciągle chce się biegać”

– Po meczu w Sokółce trzeba było napisać że jesteś niezniszczalny. Jako najstarszy na boisku nie tylko grasz na pełnych obrotach przez 120 minut ale w decydującym momencie “ładujesz” bramkę która decyduje o wygranej!

– Wszyscy fajnie dziś wyglądaliśmy na boisku. W pierwszej połowie mieliśmy sytuacje które wystarczyło tylko “dopieścić” i wykorzystać. Dwa razy prowadziliśmy ale przeciwnik złapał wiatr w żagle i trochę powtarza się sytuacja z meczu z “Gieksą”. Z tą różnicą że dziś mieliśmy jeszcze dogrywkę w której Adaś Giesa zagrał mi super piłkę, Piotrek Giel poszedł za plecy zdejmując mi zawodnika i wystarczyło tylko uderzyć. Mam pretensje do siebie że nie wykorzystałem swojej okazji na 3:1 jeszcze w drugiej połowie meczu. A bramka którą straciliśmy w końcówce może się przydarzyć każdemu. Najważniejsze że przeszliśmy dalej.

– Ale to wyrównanie wbrew pozorom tylko uwypuklilo Wasz charakter. To tyczy się także Adamka. Nie było mowy o momencie załamania?

– Piotr bronił w całym meczu naprawdę super. Bronił, czyścił. Zachował się źle w tej niefortunnej sytuacji bo musi być do końca skoncentrowany. Złapał trochę luzu i szkoda bo przecież walczy o miejsce w bramce a rywalizacja na tej pozycji jest u nas coraz wyższa. Widać to w każdym meczu. Tym “babolem” Piotrek trochę sobie nabruździł w papierach ale jest charakternym człowiekiem i na pewno się nie podda. Sami musimy mu oddać że walczył z nami do końca. Ratował nas kilka razy, w doliczonym czasie dogrywki ratował nas w sporym zamieszaniu. Rzuty karne byłyby loterią a tak jesteśmy w kolejnej fazie rozgrywek. Mam nadzieję że będzie w niej łatwiej. Rozkręcamy się z meczu na mecz, łapiemy coraz większy piłkarski luz. Dominowaliśmy dziś przez całe spotkanie trzeba jednak żałować niewykorzsytanych okazji. W meczu ligowym mogą się takie trafić dwie, może trzy i trzeba je trafiać by móc spokojnie prowadzić grę. Z drugiej strony taki mecz może się przydać bo sami wiemy dzięki temu w jakiej dyspocyzji motorycznej jesteśmy. W 120 minucie ciągle chciało nam się biegać.

– Te 120 minut które za wami będzie problemem w perspektywie meczu z Zawiszą?

– Myślę że nie. Problem mógłby się pojawić gdybyśmy przegrali w dogrywce czy w rzutach karnych. Wtedy moglibyśmy się trochę podłamać w czasie tej długiej trasy do domów. To zwycięstwo w meczu w którym trzy razy się podnosimy i obejmujemy prowadzenie dobijając rywala w decydującym momencie to spora lekcja poglądowa. Sytuacje w których traciliśmy gole nie mogą się powtarzać. Nie tacy piłkarze jak my decydują się na wybijanie piłki a my zawsze chcemy jeszcze grać w piłkę i jakoś wyszukanie ją wyprowadzać. Tak można robić kiedy się prowadzi kilkoma bramkami i czeka na ostatni gwizdek sędziego. Inaczej trzeba zamknąć oczy, wywalić piłkę oddalając grę od swojego pola karnego i dalej robić swoje.

– Trenerzy Zawiszy pewnie przed meczem z Wami skupią się na analizie stałych fragmentów gry. To zrobiła się mocna broń Waszego zespołu – w trzech meczach zdobywacie tak cztery gole!

– Nauka i treningi nie idą w las. Od początku trenujemy takie zagrania. Już w meczu z Dolcanem jakoś to wyglądało, a teraz ze spotkania na spotkanie zaczęły wpadać bramki. Mam nadzieję że to nie jest przypadek. Dalej będziemy nad tym elementem pracować, zwłaszcza że dziś nie chcieliśmy sprzedać wszystkich swoich zagrań i akcji, zostawiająć kilka niespodzianek na kolejne mecze. Podobał mi się dziś Michał Nalepa, mówiąc w przerwie że jeśli jeszcze raz dorzucę mu piłkę na głowę to znowu umieści piłkę w siatce. Szacunek dla niego za dotrzymanie słowa. Szkoda że nie powiedział tego trzy razy, bo wtedy szybko byśmy sobie zapewnili wygraną (śmiech). Te stałe fragmenty wychodzą nam obojętnie czy są uderzane przeze mnie, przez Adama, czy przez “Cieluszka”. Są wykonawcy, jest konkurencja również w tym elemencie a to może być tylko z pożytkiem dla zespołu.

– Wróćmy jeszcze do Twojej gry. Musisz szybko włączyć telefon bo znowu Legia może się odezwać. Bez dwóch zdań – jesteś w formie!

– (śmiech) Myślę że trzeba do tego podchodzić spokojnie. Cenię sobie zaufanie zespołu i trenera którym obdarzyli mnie od pierwszego meczu. Trzeba to szanować, pielęgnować i wykorzystywać z głową. Uczyć, sprzedawać, dawać tym naszym “dzieciakom” w zespole przykład tak by później oni walczyli do końca o swoje. Niech później graja na coraz wyższym piłkarskim poziomie. Muszą zbierać doświadczenie i muszą mieć trochę takich lekcji poglądowych. Wiecznie nie będę grał w piłkę i kiedyś wreszcie będę musiał powiesić te kołki na haku. Ale póki zdrowie będzie dopisywało dodając do tego atmosferę jaką mamy w klubie to trzeba zaciskać zęby i dawać z siebie wszystko. Ciężka praca na treningu zawsze ma przełożenie na mecz. I widać że z dnia na dzień, z tygodnia na tydzień cała drużyna wygląda coraz lepiej nabierając przy tym piłkarskiego doświadczenia. Zaplecze Ekstraklasy to najlepsze miejsce by nasi młodzi piłkarze się pokazali i wypłynęli na szersze wody.