Podsłuchane pod szatnią po meczu z Polonią Łaziska Górne

Trener Kamil Rakoczy:
Podobnie jak w pierwszym meczu, znowu prowadząc do przerwy podświadomie cofneliśmy się na własną połowę. Nie tak to miało wyglądać, plan był inny. Na szczęście skończyło się to dla nas dobrze, bo nie straciliśmy gola, a po jednej z kontr sami strzeliliśmy. Cieszę się bardzo, że po poprzednim meczu, w którym w drugiej połowie łatwo traciliśmy bramki, odrobiliśmy lekcję i dziś defensywa zagrała skuteczniej. Spodziewaliśmy się trudnego meczu, Polonia w pełni potwierdziła, że jest solidną drużyną, a my wygraliśmy dzięki skutecznej obronie i lepszej od rywala skuteczności pod jego bramką. Cieszy też to, że drugi gol padł po akcji rezerwowych. Mamy bardzo wyrównaną kadrę, rywalizacja jest bardzo zacięta. W wyborze pierwszej jedenastki zawsze brał będę pod uwagę pracę zawodników w tygodniu.

Konrad Bąk:
Wydaje mi się, że pierwsza połowa była pod naszą kontrolą. Rywal stworzył sobie dwie dobre okazje, ale to my prowadziliśmy grę i często przedostawaliśmy się pod bramkę, choć nie potrafiliśmy się w nią wstrzelić. W drugiej połowie goniąca wynik Polonia z czasem zdominowała nas, tak że momentami niemal w ogóle nie mieliśmy posiadania piłki. Trochę nas to zmiotło w obronie, parę razy dopisało nam szczęście, a dopiero bramka Andrzej Piecucha po kontrze dała nam nowego kopa, a przeciwnikowi odebrała ochotę do walki.

Tomasz Leszczyński:
Od początku sezonu czujemy, że są wobec nas bardzo duże oczekiwania. Remis w pierwszym meczu na trudnym terenie przyjeliśmy jak porażkę, i dlatego tym bardziej musieliśmy dzisiaj wygrać. Cały tydzień mocno mobilizowaliśmy się, żeby wrócić na zwycięski tor. Być może dlatego dzisiaj gra nie była bardzo efektowana, ale na pewno walczyliśmy o każdy metr boiska. Jesteśmy bardzo szczęśliwi, że nasz cel udało nam się zrealizować, i że choć przeciwnik w końcówce mocno nas nacisnął, to jednak nie stracliśmy bramki.

Sebastian Gielza (były piłkarz Ruchu, obecnie napastnik Polonii Łaziska Górne):
Z mojej i kolegów perspektywy na pewno nie było rzutu karnego. Jeśli był w ogóle faul, to na pewno poza polem karnym. Ta sytuacja ustawiła wynik, i zmusiła nas do jego gonienia. Ruszyliśmy do ataku, żeby chociaż zremisować. Zanim Radzionków strzelił drugiego gola, mieliśmy dwie, trzy okazji, które powinny się zakończyć bramką. W ogóle ja sam w pierwszej połowie powienienem otworzyć wynik, bo choć Ruch przeważał, to tą najlepszą sytuację mieliśmy my. Dlatego sami jesteśmy sobie winni porażki, bo zabrakło nam skuteczności. Jesteśmy bardzo źli na siebie, że sezon rozpoczynamy od dwóch porażek, ale myślę, że dzisiejszym meczem pokazaliśmy, że coś w nas drzemie, i że za tydzień będziemy się cieszyć z pierwszych punktów.