Remis w… wygranym meczu. Miedź Legnica – Ruch 2:2

Ruch Radzionków przed meczem w Legnicy mógł mieć tylko jeden cel – zwycięstwo. Remis w obozie gości przyjęty więc musi być jako przykre rozczarowanie. Radzionkowianie winę mogą mieć jednak nie tylko do siebie, choć grzeszyli nieskutecznością w ataku i dziurawą obroną, ale także do sędziego, który nie zauważał przewinień gospodarzy w ich własnym polu karnym. Żółto-czarni mieli duże pretensje do arbitra aż w czterech takich przypadkach!

W pierwszych minutach meczu zarysowała się duża przewaga gości, którzy długim fragmentami zamykali swoich rywali na ich połowie boiska. Twarda obrona Miedzi nie dopuszczała ich jednak do sytuacji strzeleckich.
Z czasem radzionkowianie, jakby będąc przekonanym, że mecz łatwo się wygra, na coraz więcej zaczęli pozwalać gospodarzom. I to oni oddali pierwszy strzał w meczu, jednak strzał Burskiego w 10 minucie ze sporego kąta złapał pewnie Seweryn Kiełpin.
I ta sytuacja podrażniła lepszych gości. W 11 minucie dobrze wypuszczony przez Piotra Gierczaka, Marcin Kowalski wpadł w narożnik pola karnego i strzelił po długim słupku, chybiając jednak wyraźnie. Po chwili po ostrym wyjściu obrońcy na linii szesnastu metrów padł Marcin Dziewulski. Gwizdek sędziego milczał. W 12 minucie na płaskie uderzenie zza pola karnego zdecydował się Adrian Mielec, ale było one zbyt lekkie i przede wszystkim niecelne.
Najgroźniej pod bramką gospodarzy było w 14 minucie, kiedy jeden z obrońców tak niefortunnie interweniował, że wystawił piłkę w sytuację sam na sam Markowi Sukerowi. Obchodzący w dniu spotkania swoje dwudzieste siódme urodziny napastnik nie miał jednak miejsca by posłać piłkę do bramki, bo błyskawicznie pod jego nogami znalazł się daleko wychodzący Burandt. Futbolówka przeszła metr obok słupka.
Na to wydarzenie groźną akcją odpowiedziała Miedź. Po szybkiej kontrze gospodarzy w 16 minucie zbyt krótko wybijał piłkę Dawid Domański, po czym rzucił się pod nogi strzelającego z linii pola karnego Gawlika, podbijając piłkę nad poprzeczkę. Po rogu niepewnie piąstkował Kiełpin, ale szybko drugim piąstkowaniem naprawił swój błąd.
Legniczanie przesunęli się śmielej do przodu, ale strzały z dystansu Burskiego w 18 minucie i Kłaka w minucie 22 były blokowane przez obrońców, a próba z daleka Gawlika w 20 minucie przeleciała nad poprzeczką.
W 29 minucie wychodzący poza swoje pole karne Burandt uprzedził dochodzącego do prostopadłego podania z głębi pola Sukera, wybijając piłkę głową. Próbujący poprawiać i strzelać z dystansu do opuszczonej bramki Gierczak opanował jednak futbolówkę ręką, co wychwycił sędzia.
W minucie 35 Ochota spróbował uderzenia z dużej odległości, które przeleciało wysoko ponad bramką.
Sześćdziesiąt sekund później goście mogli prowadzić. Centra Sukera trafiła na głowę zamykającego akcję Mielca, który z kilku metrów posłał ją w stronę bramki. Na jej drodze stanął jeden z obrońców, blokując ją jednak… ręką. Znów bez reakcji sędziego, ku wzburzeniu siedzących tuż przy tym wydarzeniu kibiców z Radzionkowa.
Odpowiedź Miedzi mogła być jednak zabójcza. Szybka kontra w 38 minucie zakończyła się strzałem Burskiego z linii pola karnego, który zatrzymał się dopiero na poprzeczce bramki Kiełpina.
Gospodarze ruszyli za ciosem. Gdy potknął się Jacek Wiśniewski przy próbie przejęcia długiego prostopadłego podania, tylko dalekie wyjście radzionkowskiego golkipera zapobiegło w 40 minucie dotarciu piłki do wychodzącego na czystą pozycję napastnika.
W 41 minucie do za krótko wybitej piłki dopadł Mielec, ale posłał ją obok słupka.
W rewanżu znów poza pole karne wychodzić musiał Kiełpin, tym razem wybiciem głową uprzedzając Ochotę w 42 minucie gry.
Dwie minuty później dotychczasowe próby Miedzi zostały nagrodzone. Na strzał z dystansu zdecydował się Kovalchuk. Zasłonięty Kiełpin rzucił się w lewy róg, a piłka kozłując tuż przed nim zmieniła tor swojego lotu, i miejscowi kibice mogli eksplodować radością.
W ostatniej minucie pierwszej połowy Ruch zdołał odpowiedzieć tylko strzałem z daleka Mielca, który jednak minimalnie minął słupek.

Drugą połowę podrażnieni goście rozpoczęli niezwykle ofensywnie. I szybko nie tylko doprowadzili do wyrównania, co wręcz wyszli na prowadzenie!
W 47 minucie niepilnowany na piątym metrze Gierczak dopadł do bezpańskiej piłki, ale jego strzał głową znakomicie odbił Burandt. Futbolówka trafiła jednak za chwilę pod nogi Domańskiego, który zacentrował w to samo miejsce, i tym razem Gierczak strzałem głową już nie spudłował.
Minutę później w ostatniej chwili zablokowany została próba Mielca tuż sprzed linii pola karnego.
Ale po kolejnych sześćdziesięciu sekundach było już 1:2. Znów wrzutka z prawego skrzydła Domańskiego. Tym razem jednak celnym strzelcem głową z kilku metrów okazał się Mielec.
Ten sam zawodnik w 50 minucie posłał w stronę bramki Burandta mocny strzał z rzutu wolnego z ponad trzydziestu metrów, który jednak przeszedł nad poprzeczką.
I kiedy w 54 minucie do prostopadłego podania od Dziewulskiego dopadł Suker, i strzałem z kilku metrów sprawdził wytrzymałość poprzeczki, pewnie niejeden z obecnych na stadionie kibiców gości pomyślał sobie, że powtarza się scenariusz z poprzedniego meczu z Unią Janikowo.
Jednak Miedź nie zamierzała dać za wygraną. Ładnie w 57 minucie w polu karnym obrońcami Ruchu zakręcił Ochota, ale uderzył ponad bramką.
Ale „Cidry” odpowiedziały równie groźną akcją. W 58 minucie w ostatniej chwili piłka została zdjęta z nóg składającego się do strzału Gierczaka, a poprawka Dziewulskiego z dystansu okazała się niecelna.
W minucie 64 w dobrej sytuacji w polu karnym skiksował, nie trafiając w piłkę niepilnowany Gierczak.
I zemściło się. Wrzutkę z rzutu wolnego spod linii bocznej przedłużył w stronę bramki w gąszczu zawodników Bakrac i po chwil utonął w objęciach kolegów.
Miedź spróbowała pójść za ciosem. Strzał Kłaka w 68 minucie nieznacznie minął słupek, a Ochota w 69 minucie uderzył nad poprzeczką.
W 73 minucie ponad bramką strzelił z woleja z linii szesnastu metrów Kowalski, który minutę później pędząc sam na sam z Burandtem został tuż przed bramką podcięty od tyłu. Zdumienie zawodników Ruchu, że sędzia nie odgwizdał tego przewinienia było tak wielkie, że żółta kartką ukarany musiał zostać najostrzej protestujący Gierczak.
W 75 minucie po rzucie rożnym swoim kunsztem wykazać musiał się Burnadt broniąc strzał głową Damiana Kaciczaka.
A dwie minuty później Ochota sam postanowił wymierzyć sprawiedliwość faulującemu go Gierczakowi rzucając mu w głowę piłką. Sędzia nie miał wątpliwości – czerwona kartka, i gospodarze od tej chwili musieli sobie radzić w dziesięciu.
Ale to oni jako pierwsi po tym osłabieniu zaatakowali, jednak strzał z daleka Ogórka w 79 minucie był niecelny.
W minucie 82 centra Kaciczaka minęła stojących przed bramką zawodników, ale spadła wprost na nogi nadbiegającego Mielca. Ten jakby zaskoczony takim obrotem sytuacji w znakomitej sytuacji, stojąc kilka metrów przed bramką, uderzył fatalnie.
W ostatniej minucie regulaminowego czasu gry zablokowany na linii pola karnego został Suker. Burnadt musiał interweniować w doliczonym czasie gry, po akcji Piotra Giela. Chwilę później składający się do strzału głową Gierczak został w polu karnym pchnięty. Wszyscy piłkarze Ruchu złapali się mocno za głowę – sędzia znów nie podyktował rzutu karnego!
I jeszcze tylko Kłak niecelnie uderzył z dystansu, a remis lidera na boisku z reguły przegrywającej u siebie drużyny stał się faktem. Wprost wściekli na samych siebie i na sędziego schodzili z boiska członkowie ekipy gości.

Ale mają oni powody do radości, tym remisem zapewnili sobie bowiem tytuł najlepszej drużyny pierwszej rundy rozgrywek!