Ruch – Warta Poznań 2:0

O pierwszej połowie tego spotkania można zapomnieć. Żadna z drużyn nie stworzyła w ciągu pierwszych czterdziestu pięciu minut gry ani jednej klarownej sytuacji do zdobycia gola, strzałów było jak na lekarstwo. Ale i tak kibice Ruchu mogli z optymizmem spoglądać na drugą połowę, bo ich ulubieńcy przez większość czasu dominowali na murawie, zdecydowanie górując amibicja i zaangażowaniem nad naszpikowanym gwiazdami rywalem.

Tak nastawieni na drugą odsłonę meczu kibice nie pomylili się. W tej części gry lepiej co prawda zagrali goście z Poznania, ale zupełnie nie potrafili zagrozić bramce Marcina Suchańskiego. Strzał Magdziarza w 56 minucie, który spadł na górną siatkę bramki, był podaj najgroźniejszą sytuacją w tej połowie, i zarazem w całym mecz, stowrzoną przez Zielonych.
Radzionkowianie po przerwie pod bramką rywala odnajowali się o wiele lepiej. Zanim w 64 minucie po stałym fragmencie gry do siatki trafił Kopacz, bardzo blisko szczęścia był Mateusz Mak. A zanim ten zawodnik plasowanym strzałem w trzeciej minucie doliczonego czau gry podwyższył wynik, o centymetry mylili się dwukrotnie Piotr Giel i Szymon Skrzypczak. A pędzącemu samemu na bramkę Warty Pawłowi Gielowi w decydującym momencie zabrakło sił po kilkudziesięciometrowym sprincie z piłką.

Po zasłużonym zwycięstwie nad bardzo mocnym rywalem żółto-czarni mogą już zapomnieć o wysokiej porażce przed kilkoma dniami w Szczecinie, uznając rozmiary tej porażki za wypadek przy pracy. I z optymizmem spoglądać mogą na środowy mecz pucharowy z Polonią Warszawa.