Spokój, wiara, konsekwencja – klucze do wygranej w derbach

Trener Marcin Dziewulski:
Byliśmy faworytem tego meczu tylko na papierze. Tak naprawdę wiedzieliśmy, że drużyna, która tak długo czeka na wygraną, będzie przeciwko nam bardzo zmotywowana i zrobi wszystko by zgarnąć trzy punkty. Tym bardziej, że to był przecież mecz derbowy. Tak jak my wiedzieliśmy, że Drama przegrała trzy wcześniejsze mecze u siebie, tak oni wiedzieli, że my z trzech wyjazdów wróciliśmy bez punktów. Dlatego nie tylko dla Dramy, ale i dla nas był to mecz próby. Cieszę się bardzo, że wyszliśmy z niej zwycięsko. Bo bardzo nam zależało, by zbudować serię dwóch wygranych z rzędu, i potem mając w perspektywie mecz u siebie, dodać do niej kolejną wygraną. I przede wszystkim by poprawiać naszą pozycję w tabeli. Natomiast sam mecz nie był dla nas łatwy. Drama postawiła wysoko poprzeczkę i miała swoje sytuacje. Bardzo budujące było natomiast to, że po stracie bramki wyrównującej, zareagowaliśmy spokojem, wiarą w siebie i konsekwentną ufnością w przechylenie wyniku na naszą korzyść. To zaprocentowało, a o tym, że to nam się udało, zadecydowało przed wszystkim wielkie serducho do walki Kamila Kopcia.

Łukasz Jaworek:
Najważniejsze dla nas było by w końcu wygrać mecz na wyjeździe po tak długiej przerwie. To nam się udało, a że to zwycięstwo rodziło się w bólach, to inna sprawa. Wynik poszedł w świat, a o stylu za parę dni nikt już nie będzie pamiętał. Na pewno wiedzieliśmy, że Drama się przed nami nie położy, a szczególną uwagę zwracaliśmy oczywiście na Dawida Gajewskiego, który atakował moją stroną boiska. Znamy się z tym zawodnikiem bardzo dobrze, znamy jego atuty, i myślę, że w miarę udało się nam go zneutralizować.

Kamil Kopeć:
Jako drużyna jesteśmy naprawdę dobrze przygotowani motorycznie do sezonu. Sam czułem, że w końcówce meczu miałem pewne rezerwy i postanowiłem to wykorzystać. Natomiast szczerze mówiąc, nie wiedziałem tego, że mam taki spokój pod bramką rywala. Cieszę się bardzo, że moje dwa gole załatwiły sprawę, bo na tym naprawdę ciężkim boisku bardzo trudno było koronkowo rozgrywać piłkę. Stawialiśmy na proste środki – zagrania na skrzydła na dobieg. Choć akurat przy liniach bocznych było najbardziej grząsko, to jednak w ten sposób zbudowaliśmy najwięcej groźnych akcji. Mimo, że gra niekoniecznie się nam układała, to czuliśmy się na boisku pewnie, i tym przechyliliśmy wynik. Myślę, że co złe na wyjazdach to już za nami, i z meczu na mecz będzie coraz lepiej.