Suma szęścia i pecha wychodzi na zero – wypowiedzi po Szczakowiance

Trener Wojciech Osyra:
Suma szczęścia i pecha wychodzi na zero. I to się dziś potwiedziło. Ze Swornicą w 93 minucie straciliśmy gola i trzy punkty, dziś w tej 93 minucie zdobyliśmy bramkę dającą nam zwycięstwo. Ciężko nam się grało atakiem pozycyjnym, bo jesteśmy predysponowani do innej gry. Ale mimo tego zawodnicy bardzo się starali, dużo zdrowia na boisku zostawili. Nie był to porywający mecz, ale wielką sztuką jest nie grać porywająco, a wygrać. I to nam się dziś udało. Bardzo się z tego cieszymy.

Maciej Wierzbicki:

To, że wystąpię w tym meczu było dla mnie niespodzianką. Darek Poturalski kontuzję zgłosił niemal w ostatniej chwili. Obawiałem się tego występu, bo był to mój pierwszy występ w meczu ligowym od czerwca, a że klub nie prowadzi zespołu rezerw, nie miałem gdzie grać, więc nie jestem przecież w rytmie meczowym. Ale chyba nie było źle, choć jakieś błędy na pewno też się przytrafiły. Cieszyć się na pewno trzeba, że wygraliśmy. I, że szczęście odpłaciło nam to, co zabrało ze Swornicą Czarnowąsy.

Mateusz Sroka:
Mecz nie stał na wysokim poziomie. Ale każdy z nas włożył wysiłek w ten mecz. Tym bardziej cieszy, że udało nam się wygrać. Mam satysfakcję ze zdobytej bramki, ale bardziej od tego interesuje mnie fakt zwycięstwa. A jako obrońca także muszę się martwić o to, że po raz kolejny tracimy bramkę ze stałego fragmentu gry.

Adam Toszek:
Szczakowianka broniła się całym zespołem, byli ustawieni gęsto na dwudziestym, dwudziestym piątym metrze czekając na nasze ataki i licząc na kontry. My byliśmy usposobieni ofensywnie, ale bardzo ciężko było nam się przebić przez tą skomasowaną obronę przeciwnika. Stąd tak mała liczba sytuacji bramkowych. Ale myślę, że końcówka meczu wynagrodziła kibicom słabszy poziom tego meczu. Kiedy dostaliśmy czerwoną kartę, a chwilę później straciliśmy bramkę na 1:1 znowu ze stałego fragmentu gry, nie było wesoło. Ale warto było to przejść i czekać do tej ostatniej minuty doliczonego czasu gry. Było bardzo ciężko, ale podnieśliśmy się. I to się najbardziej w tym wszystkim liczy.