Tadeusz Urbainczyk: Muszę potwierdzać dobrą grę w każdym meczu

– Początek sezonu możesz chyba uznać jako bardzo udany, prawda?
– Ciężko mi tak powiedzieć.

– Chyba nie chcesz powiedzieć, że dwie bramki – najwięcej jak na razie z całej drużyny – i dobry odbiór Twojej gry, potwierdzony choćby przez wybór przez kibiców na najlepszego piłkarza meczu ze Startem, i to z taką przewagą w internetowej sondzie, jakiej nie było chyba jeszcze nigdy, nie sprawiają satysfakcji?

– Przede wszystkim chciałbym podziękować kibicom za tą sondę. Niby to tylko zabawa internetowa, ale takie wsparcie i docenienie bardzo cieszy. Choć, że aż taki był wynik byłem bardzo zaskoczony. Owszem strzeliłem gola, ale jako cała drużyna uważam, że zagraliśmy dobre spotkanie, wszyscy walczyliśmy, i naprawdę było na boisku co najmniej kilka zawodników mających podobny wpływ na postawę drużyny, co i ja. Zatem nie tylko duża satysfakcja, ale i wielkie zaskoczenie, na jakie nie wiem czy zasłużyłem. Ale skoro już tak się stało, to muszę przyznać, że czuję się zobligowany potwierdzać moją dobrą grę w każdym kolejnym meczu. Czy dwie bramki cieszą? Tak, ale z pewnością cieszyłyby jeszcze bardziej, gdyby przyniosły nam więcej punktów. A tak po tych meczach, w których trafiałem do siatki, mieliśmy tylko jeden punkt. Teraz mamy cztery punkty, powiedziałbym, że tylko cztery. I dlatego w tych dwóch następnych meczach, jakie przed nami, w jakich zmierzymy się z potencjalnie słabszymi przeciwnikami, liczę na komplet punktów, co poprawi nasz obraz. Ale łatwo nie będzie. Wiemy doskonale, że Piast Strzelce Opolskie bardzo się na mecz z nami spina, bo nie ma żadnego punktu, i jakby przegrał, to na dłużej utknąłby na samym końcu. Ale my mimo tego musimy jechać tam jak po swoje, czyli po wygraną.

– Ale skutecznością w pierwszych meczach potwierdzasz swoją dobrą strzelecką dyspozycję z poprzedniego sezonu, kiedy byłeś czołowym strzelcem czwartej ligi, i najskuteczniejszym zawodnikiem Gwarka Tarnowskie Góry.
– Rzeczywiście poprzedni sezon był dla mnie udany, chyba nawet najlepszy z wszystkich, jakie dotąd rozegrałem. Do najlepszego strzelca ligi zabrakło mi bodaj czterech bramek. Ale piętnaście goli, jakie strzeliłem – najwięcej z całej drużyny Gwarka – to dobry wynik, także dlatego, że tylko w dziewięciu meczach grałem tam na środku ataku, a resztę na boku pomocy. I właśnie na boku pomocy tu w Ruchu Radzionków w trzech meczach zdobyłem dwie bramki, stąd muszę ostatecznie przyznać, że to dla mnie bardzo dobry start. Ale trzeba walczyć dalej, bo miło byłoby zdobywać kolejne bramki. Najważniejsza jednak jest oczywiście drużyna. Bo bramki po stokroć milej smakują jak przynoszą trzy punkty. Naprawdę zdecydowanie wolałbym abym ja nie strzelał bramek, a drużyna notowała takie mecze, jak ten z Polonią Łaziska Górne, niż bym to ja trafiał co mecz do siatki, a było z tego tylko pół punktu na spotkanie, co miało miejsce po rywalizacji ze Startem Namysłów i Ruchem II Chorzów.

– Na boku pomocy chyba już się w pełni zadomowiłeś? Czy jednak ciągnie Cię do środka ataku, z jakim jednak Cię kojarzymy po występach w drużynach młodzieżowych Ruchu Radzionków, których zawsze byłeś najlepszym strzelcem?
– To nie było do końca tak, że zawsze w Radzionkowie grałem na środku ataku, choć przez zdecydowaną większość czasu owszem. I faktycznie dużo goli strzelałem, choć bardzo często to piłka mnie znajdowała w polu karnym, a ja tylko dokładałem nogę do pustej bramki. Pamiętam, że z trenerem Grzegorzem Mokrym, którego zresztą do dziś uważam za najlepszego trenera, jaki mnie prowadził, postanowiliśmy spróbować mnie na boku pomocy, bo szybko biegałem, a to właśnie bardzo porządana cecha dla skrzydłowego. I ludzie oglądający mnie z boku mówili, że ta pozycja mi pasuje, a ja się na niej też dobrze czułem. Potem grywałem trochę w ataku, trochę z boku, i tak naprawdę tu w Ruchu Radzionków też jestem w stanie grać na obu tych pozycjach. Gdzie, to nie ma większego znaczenia, bo podstawą dla mnie jest to, by w ogóle grać. Najlepiej oczywiście na jednej z tych pozycji, ale jak trener zechce mnie sprawdzić jeszcze gdzie inadziej, to oczywiście też będę zadowolony. Ale faktycznie wygląda na to, że tym moim miejscem będzie tu lewa pomoc, i z tego powodu jestem szczęśliwy. Choć zdaję sobie sprawę, że jeszcze wiele pracy przede mną. Choćby w grze defensywnej, jaka jest przecież wymagana od skrzydłowego, jeszcze mi bardzo daleko do tego, jak sam bym chciał by to wyglądało. Będę na pewno nad tym mocno pracował. Zresztą mamy tu w Radzionkowie naprawdę mocne treningi, zdecydowanie mocniejsze od tego, co miałem w poprzednim sezonie w Gwarku. I właśnie dzięki temu ta moja forma też jest już chyba lepsza, i na pewno to daje mi szansę by się jeszcze rozwinąć.

– Przechodząc z czwartej ligi do trzeciej nie miałeś żadnych obaw, kompleksów, czy i tu nawiążesz do dobrej gry z Gwarka?
– Zdecydowanie nie. Tak myślałem, i pierwsze mecze to potwierdzają, że poziom trzeciej i czwartej ligi jest mimo wszystko do siebie zbliżony. W trzeciej lidze jest jednak na pewno bardziej wyrównany, bo w czwartej była grupa dobrych drużyn, ale też grono drużyn zdecydowanie odstających od nich, z którymi się bardzo przekonująco wygrywało. W trzeciej lidze naprawdę każdy może wygrać z każdym. Zobaczymy jak to będzie wyglądać na koniec sezonu, ale jestem przekonany, że różnice punktowe pomiędzy drużynami w tabeli będą tutaj minimalne. Może się wydawać, że drużyny z Opolszczyzny są trochę słabsze, ale nic takiego nie ma miejsca. Choćby Start Namysłów, choć był najsłabszą drużyną, z tych, z jakimi graliśmy dotąd, to jednak pokazał dużą walkę, i zdobył z nami jeden punkt, dla nich myślę bardzo korzystny. I myślę, że tak będzie, że i Start, i inne kluby z Opolszczyzny, nieraz odbierać będą punkty faworytom, i wcale nie muszą być tymi najsłabszymi.

– Czyli zatem, mimo, że to liga wyżej, to jednak wcale nie obawiasz się, że spuścisz z tonu, jaki narzuciłeś sobie w poprzednim sezonie?
– Do końca bym tak jednak nie powiedział. Przepaści nie ma, ale jednak trzecia liga od czwartej jest trudniejsza. Sobie żadnego celu bramkowego nie stawiam, bo wiem, że w czwartej lidze wiele bramek strzelało się drużynom zdecydowanie słabszym. Tu w trzeciej lidze takich nie ma. W czwartej lidze z Gwarkiem potrafiliśmy nawiązać walkę z najlepszymi, choćby remisując po naprawdę dobrym meczu z Szombierkami Bytom. Teraz Skra Częstochowa robi takie wielkie wrażnie – ludzie tam zarabiają pieniądze nie z tej ligi, i dlatego mają w składzie piłkarzy, którzy spokojnie poradziliby sobie na wyższym poziomie – ale myślę, że jesteśmy w stanie walczyć nawet z nimi, i przywieźć z Częstochowy za te kilka kolejek dobry wynik.

– A miejsca w pierwszej jedenastce czujesz się pewien? Na razie trener Osyra konsekwentnie stawia na tych samych piłkarzy, w tym na Ciebie. Ale po grach kontrolnych przed sezonem i po zmianach przeprowadzanych w trakcie pierwszych trzech meczów ligi, wydaje się przecież, że tym piłkarzem z grona rezerowywch, który jest najbliżej wskoczenia do składu, jest Patryk Cepek – właśnie lewy pomocnik.
– Absolutnie nie czuję się pewny tego, że mam miejsce w wyjściowym składzie. I myślę, że nikt w drużynie tak się czuć nie może. Trener na razie wystawiał tą samą jedenastkę, ale to wcale nie znaczy, że ci co grają, są tak wyraźnie lepsi od tych, którzy na razie są na ławce rezerwowych. Jest inaczej. Kadra jest wyrównana, i naprawdę toczy się zacięta rywalizacja. Choćby na tym lewym skrzydle, na jakim gram, widzę kilku zawodników, którzy z powodzeniem mogliby zagrać. Ale faktycznie wygląda, że dziś moim największym rywalem do miejsca w składzie jest Patryk Cepek. I ja naprawdę muszę się bardzo starać i wiele pracy i zaangażowania wkładać w swoją grę i w trening, bo to naprawdę już bardzo dobry zawodnik, a do tego młodzieżowiec przecież. Uważam, że szanse między nim a mną na miejsce w pierwszym składzie rozkładają się pół na pół. A że na razie trener na mnie stawia, to bardzo się cieszę, i będę się starał aby było tak dalej.

– To nie jest dla Ciebie pierwsze podejście do pierwszej drużyny Ruchu Radzionków. Już kilkakrotnie Twoje nazwisko pojawiało się w poprzednich latach w kontekście dołączenia do tego zespołu, ale jednak dopiero teraz to się powiodło.
– Moim głównym problemem były kontuzje. Czy to za trenera Góraka czy za trenera Skowronka niestety bardzo często moje treningi z pierwszą drużyną przerywała kontuzja. Choć oczywiście było i tak, że wspólnie z trenerem uznawaliśmy, że najlepsze dla mnie i dla mojego dalszego rozwoju będzie wypożyczenie. I cieszę się, że tak się stało. Wtedy byłem młody i starałem się o angaż przecież w drużynie drugoligowej czy nawet pierwszoligowej. Pewnie gdybym nawet został wtedy w Ruchu, to jednak szans na grę bym nie miał. A tak trafiłem na rok do Orła Babienica/Psary, i tam mogłem grać i się rozwijać, a nie tylko siedzieć na ławce bądź na trybunach. I właśnie od samego początku każdą decyzję jaką podejmowałem, to przez pryzmat tego czy będę grał. I z tego punktu widzenia się to udawało. W ostatnich dwóch sezonach, na sześćdziesiąt możliwych meczów zagrałem w pierwszym składzie w pięćdziesięciu ośmiu, a w jednym siedziałem na ławce po kontuzji. Jestem realistą i zawsze moim priorytetem będzie gra, a nie tylko terminowanie w jakimś większym klubie. Nie będę się zatem pachał do wyższej ligi, wiedząc, że nie stać mnie na regularną grę tam. Lepiej być trochę niżej, ale grać, i tak powoli, krok po kroku budować swoją pozycję i piąć się w tej hierarchii.