To już nie trzecia liga. Ruch – Nielba Wągrowiec 2:2

Pojedynek Ruchu Radzionków z Nielbą Wągrowiec, choć był meczem na absolutnym szczycie drugiej ligi zachodniej, odbiegał zdecydowanie poziomem od innych spotkań w tym sezonie tak określanych z udziałem podopiecznych trenera Rafała Góraka. Sam mecz bardziej niż spotkanie najlepszych drużyn ligi przypominał… spotkania z poprzedniego, trzecioligowego sezonu, w których wszyscy przyjeżdżający na stadion w Bytomiu-Stroszku goście kurczowo bronili się, a gospodarze długo męczyli się ze sforsowaniem ich obrony. Ale, że to już nie trzecia liga radzionkowianie przypomnieli sobie w końcówce gry, kiedy w trzy minuty roztrwonili dwubramkowe prowadzenie. Do tego zła pogoda wystraszyła chyba część kibiców, których pojawiło się na stadionie mniej niż na poprzednich meczach.

Od początku gry Ruch przejął zdecydowaną inicjatywę. W 3 minucie Dawid Domański wrzucił piłkę na przedpole bramki Wosickiego, ale tam nie sięgnął jej ani Marek Suker, ani Marcin Kowalski. W 8 minucie z rzutu wolnego z około trzydziestu metrów przymierzył Piotr Gierczak, ale jego uderzenie, choć było mocne i tuż przed bramką skozłowało, leciało w sam środek bramki i wprost w ręce bramkarza.
Goście z trudem przedostawali się pod pole karne Ruchu. Próbowali strzałów z dystansu, lecz taka próba Leśniewskiego w 7 minucie okazała się… podaniem pod nogi rywala, gdyż spokojnie zablokował ją i opanował Michał Zioło.
W minucie 10 Suker otrzymał piłkę w lewym narożniku pola karnego, efektownie przerzucił ją sobie nad obrońcą, ale huknął z woleja tyleż mocno, co bardzo niecelnie. Minutę później po koronkowej akcji gospodarzy strzelał tuż zza linii pola karnego ponownie Suker, i tym razem już centymetrów zabrakło, by piłka zatrzepotała w siatce.
W 15 minucie po akcji Kowalskiego Gierczak wyłuskał piłkę próbującemu wybijać ją w dal z linii pola karnego obrońcy, i mógł znaleźć się w sytuacji sam na sam z Wosickim, jednak za daleko wypuścił sobie futbolówkę. W 18 minucie wrzutka Kowalskiego była „o włos” za wysoka dla skaczącego przed bramką do główki Sukera.
Strzał z dystansu Marcina Dziewulskiego w 26 minucie był niecelny, podobnie jak uderzenie Gierczaka minutę później.
W minucie 30 dryblujący na linii pola karnego Suker został w ostatniej chwili przed znalezieniem się samemu przed bramką powstrzymany przez obrońcę. A sześćdziesiąt sekund później ten sam zawodników uderzył głową nad poprzeczką po centrze Domańskiego.
O bezradności w ofensywie zespołu gości w tym okresie gry świadczyła najlepiej sytuacja z 33 minuty, kiedy na bramkę strzelał Halaburda. Ale zrobił to bardzo niecelnie i z rzutu wolnego… z około czterdziestu metrów.
W 35 minucie dobrze opanował piłkę kilka metrów przed bramką Suker, jednak naciskany przez obrońcę nie zdołał się z nią odwrócić i oddać strzału.
Dwie minuty później gospodarze wreszcie dopięli swego, choć ogromny udział przy bramce miał obrońca Nielby Halaburda, który próbując wybijać piłkę z okolic środka boiska trafił w Gierczaka, który szybko dopadł do niej i popędził sam na bramkę Wosickiego, nie dając mu szans na dobrą interwencję strzałem już z obrębu pola karnego. A z boku miał jeszcze dobrze wychodzącego Sukera.
Stracona bramka podrażniła zawodników z Wągrowca, którzy odważniej ruszyli do przodu. W 41 minucie ni to strzał, ni to dośrodkowanie z boku pola karnego Figaszewskiego trafił w krótki róg bramki Seweryna Kiełpina, który jednak dobrze interweniował. W 43 minucie na strzał z linii pola karnego zdecydował się Leśniewski, jednak przeniósł futbolówkę dwa metry nad poprzeczką.
Ofensywna gra gości zemściła się w pierwszej minucie doliczonego czasu gry pierwszej połowy. W szybkiej kontrze Adam Kompała podał w pole karne do Sukera, który zbieg na jego bok i dośrodkował przed bramkę. Tam co prawda poślizgnął się Gierczak, ale akcję zamknął Kompała, który dopełnił formalności trafiając głową do niemalże pustej bramki.

Druga odsłona gry rozpoczęła się sennie. Sygnał do obudzenia dał w 51 minucie Piotr Giel, który technicznie uderzył zza prawego narożnika pola karnego, jednak nad poprzeczką. W 53 minucie z dystansu strzelał Dziewulski, jednakże bardzo niecelnie.
W 54 minucie piłka po raz trzeci znalazła się w siatce bramki strzeżonej przez Wosickiego. Wymianę piłki z Sukerem celnym strzałem zakończył Kompała, sędzia jednak odgwizdał pozycję spaloną kapitana Ruchu, co spotkało się ze wzburzeniem siedzących na wysokości tej akcji kibiców, ale ze zrozumieniem strzelca.
W minucie 58 Kowalski mógł znaleźć się sam przed bramką, jednak odważnym wyjściem i zablokowaniem piłki w padzie tuż przed liną końcową pola karnego akcję powstrzymał bramkarz Nielby.
Minutę później ofensywniej ustawieni od początku gry po przerwie goście pierwszy raz mogli skarcić piłkarzy Ruchu, jednak Leśniewski przegrał pojedynek sam na sam z Kiełpinem, a wybijający futbolówkę Domański skierował ją pod nogi Szyszki, który uderzył z dystansu. Znów dobrze interweniował Kiełpin.
W 62 minucie mało brakowało, by Gąsiorowski zdobył bramkę samobójczą, lecz na swoje szczęście centrę Kowalskiego odbił nie w światło bramki, a dosłownie o centymetry obok słupka. W 66 minucie znów wrzucał Kowalski, a strzelał głową Suker. Niecelnie.
W tej samej minucie na strzał z dystansu zdecydował się Szyszka, jednak posłał futbolówkę wprost w ręce Kiełpina. Dwie minuty później już z pola karnego główkował Leśniewski, jednak znów wprost w ręce bramkarza Ruchu.
W minucie 71 na bramkę Nielby popędzili Suker z Gierczakiem, ale sędzia dopatrzył się pozycji spalonej strzelca pierwszej bramki w tym meczu.
Minutę później skontrowali gości, ale strzał aktywnego Leśniewskiego z kilku metrów, acz z kąta zatrzymał Zioło. Po nastepnym sześćdziesięciu sekundach Nielba wykonywała rzut wolny sprzed pola karnego. Strzał Figaszewskiego trafił w mur, ale poprawka Sarbinowskiego była już celna, tyle, że znów poleciała w dobrze ustawiającego się Kiełpina.
Przybysze w Wielkopolski dopięli swego w 80 minucie, kiedy po kontrze piłka szybko znalazła się w polu karnym Ruchu, minęła wychodzącego na trzynasty metr Kiełpina, a Sarbinowski nie mógł spudłować mając przed sobą pustą bramkę.
Jednak do prawdziwej konsternacji doszło na stadionie w Bytomiu-Stroszku dwie minuty później. W 82 minucie goście wykonywali rzut wolny spod linii końcowej boiska. Piłkarze Ruchu jakby zapomnieli o kryciu rywali, bo niepilnowany stojący na krótkim słupku Leśniewski musiał tylko dołożyć głowę, by doprowadzić do wyrównania.
Ruch długo nie mógł dojść do siebie. Mimo, że ruszył całymi siłami do przodu, niewiele mógł wskórać, bo grał zbyt chaotycznie. Dopiero w 88 minucie Marcin Kocur wypuścił „w uliczkę” Adriana Mielca, ale szybkim wyjściem z bramki uratował swoją drużynę Wosicki.
W doliczonym czasie gry z decydującą kontrą mogli wyjść zaś gracze Nielby, źle jednak rozegrali piłkę, i strzał Sarbinowskiego mógł zostać zablokowany. Ale i tak po końcowym gwizdku sędziego to oni cieszyli się, jakby byli zwycięzcami tego meczu.

Nielbie udało się w trzy minuty wstrząsnąć Radzionkowem. Było to sto osiemdziesiąt sekund, które podopiecznym trenera Góraka przypomniało, że to już nie trzecia liga. Na drugoligowym froncie nie ma prawa wkradać się dekoncentracja, zlekceważenie dla rywala. Dziś żółto-czarni o tym chyba zapomnieli i zamiast wysoko wygrać i odskoczyć rywalom w tabeli, tylko zremisowali.