– W ostatnim sparingu z powodów zdrowotnych nie wystąpili wszyscy zawodnicy. Czy przed pierwszym ligowym meczem ma Pan komfort wyboru składu spośród całej kadry?
– W sparingu z Sołą zabrakło Tomasza Harmaty i Karol Kajdy. Pierwszy w tym tygodniu jest już w pełnym treningu, natomiast wątpliwości dotyczą tego drugiego. W ostatnich dniach nie trenował, ale z każdą godziną wyglądało to lepiej. Ostateczną decyzję podejmiemy w piątek, ale wiele wskazuje na to, że będzie dostępna pełna kadra.
– Pełna kadra to dwudziestu trzech piłkarzy. A to oznacza, że w każdym meczu jeden z bramkarzy i czterech piłkarzy z pola będzie musiało usiąść na trybunach. To, kogo wyłączyć z meczowej osiemnastki, będzie chyba trudniejszą decyzją niż sam wybór wyjściowej jedenastki?!
– Obie te decyzje rozważam nieustannie już od poniedziałku. W tej chwili jeszcze nie wiem jak będzie wyglądała wyjściowa jedenastka na mecz w Piaskach, i kto zajmie miejsce na ławce rezerwowych. Po piątkowym treningu podejmę ostatecznie tą decyzję i zakomunikuję drużynie, jaki będzie skład meczowej osiemnastki. Rzeczywiście wiele wskazuje, że co mecz ten proces wyboru będzie podobnie wyglądał, ale to o wiele lepsza sytuacja, niż ta w poprzednim sezonie, kiedy nieraz na ławce musieliśmy trzymać kontuzjowanych piłkarzy czy dwójkę rezerwowych bramkarzy.
– Czy można powiedzieć ile miejsc w jedenastce na pierwszy mecz nie jest jeszcze w Pana głowie obsadzonych?
– Szkielet drużyny oczywiście jest. Nad czterema, pięcioma pozycjami jeszcze się zastanawiam. Wybór ten podejmę w oparciu o postawę na treningach. Przed nami jeszcze piątkowy trening, i po jego zakończeniu z pewnością wyjściową jedenastkę w głowie będę miał już ułożoną.
– Czy jeśli zgadnę, że wątpliwości dotyczą przede wszystkim pozycji ofensywnych, to się nie pomylę?
– Zdecydowanie nie. W ataku i na skrzydłach zrobiliśmy najwięcej transferów, a każdy z tych nowych piłkarzy ma naprawdę dużą wartość. To będzie największa zagwozdka jakich zawodników w przodzie wybrać. Tym bardziej, że ofensywni piłkarze, którzy zostali z poprzedniego sezonu, swoją postawą w sparingach, i wielką pracą, jaką wykonują na treningach, także dają mi wiele argumentów by właśnie na nich postawić.
– Za Karolem Kajdą i Damianem Sadowskim stoi nie tylko duże doświadczenie, ale też bardzo udane rundy wiosenne w ich poprzednich klubach. Ale w sparingach swoje bramki zdobywali też Mateusz Hermasz, Andrzej Piecuch czy Robert Wojsyk.
– To prawda. Choć się wydawać może, że jak trener ściąga duże nazwiska, to po to, by byli oni podstawowymi i wiodącymi postaciami drużyny, to jednak nigdzie nie jest powiedziane, że z automatu należy się im miejsce w jedenastce. O wszystkim będzie decydowała aktualna forma każdego piłkarza, równie dobrze Kajda i Sadowski wyjść mogą razem od pierwszej minuty, jak również obaj rozpocząć mogą mecz na ławce rezerwowych. Tym bardziej, że wszyscy ofensywni piłkarze pokazali się w sparingach z bardzo dobrej strony, wszyscy udowodnili, że potrafią strzelać, asystować czy znajdować się w dobrych sytuacjach, i na pewno muszę to brać mocno pod uwagę, bo przecież w tych meczach graliśmy niemal wyłącznie z mocniejszymi przeciwnikami, bo przedstawicielami trzeciej ligi. Z przodu mam faktycznie duży ból głowy. Ale duże wątpliwości mam też z zestawieniam obrony. Marcel Gieroń zrobił ogromny postęp, i dziś jest już na równi z Tomaszem Harmatą i Michałem Staszowskim. Bardzo mocno do pierwszej jedenastki aspiruje też Bartosz Borowiec, który przede wszystkim jest nominalnym bocznym obrońcą, ale który też ma bardzo dobre jeden na jeden, ciąg na bramkę, i dobrze radzi sobie również z przodu. Na bokach obrony są Kamil Banaś i Konrad Bąk. Zatem przede mną decyzja których dwóch stoperów wybrać z trójki, i których dwóch bocznych obrońców także z grupy trzech piłkarzy.
– O ile o ofensywie na kanwie sparingów można powiedzieć sporo dobrego, to jednak gra defensywna pozostawiała wiele do życzenia, bo prawie wszystkie bramki traciliśmy w bardzo podobny sposób: czy to po kontrze, czy po stałym fragmencie gry, czy po błędzie w rozegraniu piłki od tyłu.
– My gramy jak na czwartą ligę bardzo specyficznie, bo staramy się rozgrywać od tyłu, budować akcję krótkimi podaniami. I nic dziwnego, że przy takiej grze mogą zdarzać się z tyłu błędy. O nich decydował jeden szczegół, wiemy dobrze jaki, wiemy też jak go wyeliminować. Grając ofensywnie naraża się też na kontry. W kwestii asekuracji i ustawienia się na boisku także dobrze wiemy jakie w sparinach popełnialiśmy mankamenty. Pracowaliśmy ostatnio nad odbudową po stracie piłki, i liczę, że będziemy sobie z tym w lidze radzić. Z tych trzech wad defensywnych z meczów kontrolnych zdycydowanie najbardziej martwią mnie bramki tracone po dośrodkowaniach ze stałych fragmentów gry. Naprawdę dużo miejsca od długiego czasu na treningach poświęciliśmy temu aspektowi, a błędy w sparingach się powtarzały. W ostatnich dniach myślę, że znaleźliśmy na to sposób poprzez drobną zmianę ustawienia zawodników w porówniu z tym, co robiliśmy dotychczas. Czy da to efekt, pokaże liga. Jestem dobrej myśli.
– Bardzo dobrze, że sparingi graliśmy z mocniejszymi rywalami, bo znakomicie pokazały one nasze braki. I na pewno wzmacniały drużynę, bo nawet w przegranych meczach kontrolnych gra była bardzo wyrównana, a o traconych bramkach decydowały błędy.
– Dokładnie taki był nasz zamysł, gdy aranżowaliśmy rozkład meczów sparingowych. Zdawaliśmy sobie bardzo dobrze sprawę, że tylko mocni rywale są w stanie obnażyć nasze błędy i braki. Tak się właśnie stało, i analiza każdego z tych sparingów bardzo dobrze pokazywała nam nad czym musimy mocniej popracować. Ale też każdy z nich pokazywał też naprawdę wiele dobrego, po każdym mogliśmy być zadowoleni. Choćby taki sparing ze Skrą Częstochowa. W świat poszedł wynik 0:3, ale z boiska wyglądało to zupełnie inaczej, byliśmy równorzędnym przeciwnkiem, długimi momentami dominowaliśmy na boisku, stwarzaliśmy sobie sytuacje.
– Z obrazu naszej dotychczasowej rozmowy wyłania się bardzo pozytywny obraz drużyny. Czy w związku z tym możemy powiedzieć głośno przed sezonem, że walczymy o awans?!
– Powiedzieliśmy sobie w szatni, że ten sezon jest dla nas bardzo ważny. Z większością drużyny spotkaliśmy się pół roku temu, w sytuacji gdy włączenie się do walki o awans było tak naprawdę nierealne. Dlatego od początku postawiliśmy na pracę pod kątem właśnie tego sezonu, który w sobotę się rozpocznie, wypracowywaliśmy dużo schematów, poznawaliśmy dogłębnie taktyczną filizofię gry, w przerwie letniej tą pracę kontynuowaliśmy. Od początku wszystko było podporządkowane temu aby w sezonie 2017/18 to w pełni zagrało. W naszych rozmowach w szatni absolutnie nie mówimy o awansie, mamy zamiar przygotowywać się z meczu na meczu, mając cały czas świadomość i cel, że jesteśmy w stanie każdy mecz wygrać. Jedynym celem nieco bardziej długofalowym, o którym mówimy sobie z drużyną, jest zdecydowana poprawa gry i wyników przywożonych z wyjazdów. Wiosną bardzo to szwankowało. Sezon rozpoczynamy od wyjazdu, i mam nadzieję, że już od początku pokażamy, że na wyjazdach będziemy zdecydowanie lepszą niż ostatnio drużyną.
– Boisko w Piaskach jest specyficzne, nasze dotychczasowe mecze pokazywały, że bardzo trudno gra się tam otwartą, ofensywną piłkę, że o wyniku decyduje jedna akcja.
– Tak, wiemy o tym, rozmawialiśmy o tym z chłopakami i mamy właśnie takie odczucia. Boisko jest tam przede wszystkim bardzo twarde i ma nierówności, co zdecydowanie utrudnia nam prowadzenie naszej gry. Powiedzieliśmy sobie jednak, że jeśli faktycznie chcemy być wyraźnie lepszą drużyną na wyjazdach niż w poprzednim sezonie, to musimy się nauczyć reagować na takie obiektywne sytuacje. Boisko w Piaskach będzie równe dla obu drużyn, i choć gospodarze są znakomicie nauczeni jak na nim grać, to i my mamy na to plan. Na pewno wyjdziemy na plac gry po trzy punkty, i wszystko temu celowi podporządkujemy. Dwa tygodnie później czeka nas wyjazd do Częstochowy. Gramy w niedzielę, a pierwszy zespół Rakowa rozgrywa swój mecz w sobotę. Jak znam trenera Marka Papszuna, to z pewnością pośle on na mecz z nami do rezerw duży zaciąg pierwszoligowy. Mamy w pamięci to, co stało się na naszym stadionie w starciu z tą drużyną. Mam nadzieję, że uda nam się odkuć za tamtą wysoką porażkę. Ale na pewno nie będziemy faworytem tego meczu, a nasze ewentualne zwycięstwo będzie niespodzianką.
– Skoro nastawiamy się mocno na mecze wyjazdowe, to czy nie było jednak błędem, że wszystkie sparingi graliśmy u siebie albo na nautralnym terenie?
– Mam nadzieję, że nie okaże się to problemem. To, że mecze odbywały się u nas wynikało z tego, że z większością tych drużyn zimą graliśmy na ich boiskach. To naturalne, bo w przeciwieństwie do nich nie posiadamy sztucznej murawy. Stąd latem gramy rewanże u siebie, a że rywale chętnie na to boisko przyjeżdżają i widzą w nas wartościowego sparingpartnera, to grzechem byłoby z tego nie korzystać. Gdybym miał jednak większą swobodę wyboru, to z pewnością część z tych sparingów wolałbym zagrać na wyjedźcie, tak jak zimą bardzo dobrze byłoby zagrać jakieś sparingi u siebie. Bo zawsze drużyna zdecydowanie inaczej reaguje grając na boisku rywala, i tak samo jest w sparingach.
– W nowym sezonie, u progu którego jesteśmy, zarządca rozgrywek dokonał dwóch bardzo istotnych zmian. Pierwszą z nich jest ograniczenie młodzieżowców do minimum jednego na boisku. To przedstawiciel naszego klubu zgłosił ten postulat na przedsezonym zabraniu. Czy można z tego rozumieć, że dla Pana ta kwestia jest istotna?
– Nie, akurat dla mnie to zupełnie bez znaczenia. Gdyby zostało dwóch młodzieżowców, nie byłoby żadnego problemu. Mamy przecież całe grono młodzieżowców, którzy bardzo mocno pukają do drzwi pierwszej jedenastki, duża część z nich jest w takim wieku, że i w przyszłym sezonie będą młodzieżowcami. W poprzednim prawie w każdym meczu wychodziliśmy czteroma czy pięcioma młodzieżowcami, i uzyskiwaliśmy dobre wyniki. Natomiast bardzo cieszy mnie ta druga zmiana, dająca prawo aż do siedmu zmian w jednym meczu – trzech w pierwszej połowie bądź w przerwie, a czterech po zmianie stron.
– Czy można z tego rozumieć, że zamierza Pan szeroko z tego prawa korzystać?
– Oczywiście, że tak! Nawet w sparingu ze Skrą Częstochowa zrobiliśmy test, wymieniając w przerwie trójkę zawodników, a w drugiej połowie dokonując w pierwszym rzucie czterech zmian, bo potem, jak to jest w sparingach, wpuszczaliśmy kolejnych piłkarzy. I jeśli chodzi o płynność gry, zdało to egzamin. Uważam, że te zmiany bardzo się przysłużą samym piłkarzom, bo nie tylko będzie można lepiej zarządzać ich siłami, ale przede wszystkim wywołają w nich samych naturalną rywalizację w trakcie meczu. Bo każdy zawodnik będzie wiedział, że jak nie przyłoży się w pierwszej połowie, jak będzie odstawał czy popełniał błędy, jak nie będzie realizował założeń taktycznych, to w zasadzie w każdej chwili jeszcze w pierwszej połowie będzie mógł być zmieniony. A też poprzez zmianę w przerwie, jeśli dwóch piłkarzy na jednej pozycji dostanie po czterdzieści pięć minut gry, to naturalnie będą się ze sobą porównywać i starać zagrać jak najlepiej, by w kolejnym meczu zacząć w podstawowym składzie. Także dzięki temu ci piłkarze, którym przypadnie rola raczej rezerwowych, w efekcie otrzymają w sumie zdecydowanie więcej minut gry na przestrzeni rundy, niż zaliczyliby przy dotychczasowych przepisach. W tej zmianie widzę same plusy.