Twierdza odczarowana. Bałtyk Gdynia – Ruch 1:2

Takiego zakończenia rundy piłkarzom Ruchu Radzionków było trzeba po serii występów, w których spadła na nich fala krytyki. Niespotykana seria czterdziestu siedmiu meczów bez porażki drużyny Bałtyku na własnym stadionie, na którym zresztą występował on w dniu Święta Niepodległości po raz ostatni, została przerwana. A „Cidry” od początku świadome były celu, z jakim przejechały przez niemal całą Polskę. I cały mecz posiadały inicjatywę, groźnie atakowały. Zwycięstwo radzionkowian, choć odniesione w ostatniej minucie gry, trzeba przyjąć jako w pełni zasłużone.

Ruch od początku spotkania starał się długo utrzymywać przy piłce na połowie przeciwnika, i czynił to skutecznie. Na sytuacje bramkowe w pierwszych minutach spotkania to się jednak nie przekładało. W 9 minucie Piotr Giel zagrał na środek pola do Adriana Mielca, który odegrał z pierwszej piłki do wpadającego w pole karne Sebastiana Gielzy. Ten wstrzelił piłkę kąśliwie przed bramkę, gdzie jednak nikt jej nie sięgnął.
Gospodarze pierwszy raz bramce Jacka Jankowskiego zagrozili w 13 minucie, kiedy rzut wolny spod linii autowej wykonywał Pięta. Z ostrym dośrodkowaniem jednak poradził sobie bramkarz, piąstkując piłkę.
Dużo groźniejsze pozostawały „Cidry”. W 15 minucie płasko zza pola karnego uderzył Piotr Gierczak, i Chamera po raz pierwszy zmuszony był do dużego wysiłku, odbijając lecącą tuż przy słupku piłkę.
W kolejnej minucie dogranie z rzut rożnego Mielca trafiło do stojącego na długim słupku Gielzy, który strzałem z ostrego kąta próbował lobować gdyńskiego bramkarza. Futbolówka zatrzymała się jednak tylko na górnej siatce bramki.
Ataki gości nie słabły, a trzecia próba najbliższa była powodzenia. W 17 minucie po centrze Marcina Trzcionki główkował z kilku metrów Marcin Kocur. Znakomicie w bramce zachował się jednak Chamera, odbijając strzał.
Zdominowany przez gości Bałtyk swoich szans upatrywał w wyczekiwaniu na ich błędy. Taka okazja nadarzyła się w 20 minucie, kiedy niecelne podanie lidera w środku pola przejął Nadolny i popędził w stronę bramki. Blokowany przez obrońców nie miał jednak miejsca na oddanie strzału, więc zdecydował się na dogranie przed bramkę. Tam jednak nie było żadnego z jego partnerów.
W minucie 23 wrzutkę Trzcionki sfinalizować strzałem głową próbował Gielza, ale zasłonięty przez skaczącego przy nim bramkarza nie miał miejsca by trafić w światło bramki. Dwie minuty później rzut wolny tuż zza pola karnego na wprost bramki tylko na strzał w mur zamienił Adrian Mielec. A w 29 minucie zablokowany przy próbie strzału został tuż przed bramką Gielza, który otrzymał piłkę od Kocura.
Gospodarze najlepszą sytuację na objęcie prowadzenia… dostali od piłkarzy Ruchu w 30 minucie. Długie podanie Szwedy przejmował klatką piersiową Marcin Dziewulski, ale zrobił to tak niepewnie, że… wyłożył „jak na tacy” futbolówkę do strzału tuż sprzed szesnastki Kudybie. Ten bez zastanowienia huknął z woleja, a piłka przeszła minimalnie nad poprzeczką.
Ruch odpowiedział koronkową akcją w 33 minucie, na końcu której Gierczak odegrał do Mielca, który balansem ciała urwał się obrońcy i znalazł się sam z piłką w polu karnym. W tej znakomitej sytuacji strzelił jednak źle, bo mocno i niecelnie.
Minutę później długa centra z prawego skrzydła Drzymały daleko minęła wszystkich zawodników z pola, ale przeleciała też nad Jankowskim, by niespodziewanie nawet dla samego dogrywającego zatrzymać się dopiero… na górnej części spojenia słupka z poprzeczką bramki Ruchu.
I jeszcze tylko Drzymała egzekwował rzut wolny sprzed pola karnego w 35 minucie, zakończony strzałem w mur, a do końca pierwszej części gry zgromadzeni na trybunach miejskiego stadionu w Gdyni kibice oglądali już tylko zaciętą walkę w środku pola.

Druga połowa, podobnie jak pierwsza, rozpoczęła się pod znakiem ofensywnej gry gości. W 49 minucie popchnięty w polu karnym został Gielza, ale ku zdziwieniu radzionkowskich piłkarzy i wzburzeniu na ławce trenerskiej opiekuna gości, Rafała Góraka, gwizdek sędziego milczał.
W minucie 53 zablokowana została próba uderzenia z linii pola karnego Gierczaka, a sześćdziesiąt sekund później na strzał z dużej odległości zdecydował się Michał Zioło, wykonał to jednak bardzo niecelnie.
Kolejna akcja przyniosła jednak gościom upragnionego gola. W 59 minucie kąśliwą centrą przed bramkę popisał się Trzcionka. Piłka minęła próbujących ją przechwycić zawodników, został w bramce Chamera, by wreszcie dopadł do niej zamykający na długim słupka akcję Mielec, który z bliska wpakował ją do niemal pustej bramki.
Próbujący odpowiedzieć Bałtyk powoli się rozkręcał. W 65 minucie zablokowany został strzał zza pola karnego Drzymały.
W minucie 70 długą centrę Trzcionki w ostatniej chwili z nóg napastników gości zdjął interweniujący Chamera.
Minutę później po raz pierwszy w tej części gry w opałach znaleźć się mógł Jankowski. Centra Drzymały spadła wprost na głowę stojącego przed bramką Riebandta, który jednak strzelił tuż obok.
Jeszcze tylko zablokowany został strzał z linii pola karnego Nadolnego w 73 minucie, i znów do ataków wrócił Ruch.
Próba Mielca tuż zza szesnastki w 75 minucie była jednak niecelna. Dwie minuty później ten sam zawodnik źle przyjmował przed bramką centrę Trzcionki, w efekcie nie mając możliwości oddania strzału. Kolejną minutę później niemal kopia sytuacji sprzed chwili – dogrywającym znów Trzcionka, ale tym razem przy próbie strzału skiksował Gielza.
Okazji do celnego strzału nie miał również Piotr Giel, wypuszczony długim podaniem w sytuację sam na sam z bramkarzem. Dobrze jednak grę odczytał Chamera, wychodząc daleko poza swoje pole karne, i „o włos” uprzedzając skrajnego pomocnika z Radzionkowa w dojściu do piłki.
I kiedy wydawało się, że to raczej goście bliżsi są podwyższenia prowadzenia, radzionkowianie w niegroźnej sytuacji sprokurowali rzut rożny. A w gąszczu zawodników po tym stałym fragmencie gry najwyżej skakał w 84 minucie Pietrzyk, wpychając głową piłkę do siatki. Kibice i piłkarze Bałtyku eksplodowali radością. „Twierdza nie padnie” – niosło się po przechodzącym do historii po tym spotkaniu dla gdyńskiego drugoligowca stadionie.
Na fali tego entuzjazmu gospodarze spróbowali pójść za ciosem. Po szybkiej akcji w 86 minucie w narożniku pola karnego urwał się Drzymała, ale uderzył niecelnie.
„Cidry” jednak, choć do końca meczu pozostało zaledwie kilka minut, ani myślały powtórzyć scenariusza z Żagania czy Legnicy, gdzie mimo bycia wyraźnie lepszym zespołem, wypuszczały z rąk prowadzenie.  W 86 minucie, po błyskawicznej akcji, zabrakło centymetrów. Strzał Kocura z boku bramki, po podaniu od Marka Sukera, z hukiem trafił w poprzeczkę.
Gospodarze jednak też nie zamierzali odpuścić. Strzał Byczkowskiego z dystansu w 87 minucie był celny, i zmusił do wysiłku Jankowskiego, ale ostatecznie został pewnie przez niego złapany. Minutę później z długim podaniem minimalnie minął się w polu karnym Nadolny.
A kiedy stadionowy zegar pokazywał ostatnią minutę przepisowego czasu gry Ruch zadał decydujący cios. Obroną Bałtyku zakręcił w obrębie pola karnego Kocur, przytomnie zauważając niepilnowanego Sukera. Ten stojąc kilkanaście metrów przed bramką uderzył natychmiast płasko tuż przy słupku. „Wyciągniętemu jak struna” Chamerze piłka przetoczyła się po palcach, by po chwili popularny „Davor” utonął w objęciach kolegów.
W doliczonym czasie gry spieszący się Bałtyk nie był w stanie już nic zrobić. Nie pomogło gospodarzom nawet wykluczenie z boiska Dawida Domańskiego, który otrzymał drugą żółtą kartkę za krytykę długo nie dopuszczającego do zmiany w zespole gości sędziego. Niecierpliwiący się przy linii bocznej Damian Kaciczak nie doczekał się ostatecznie swojego wprowadzenia na plac gry, bo po chwili arbiter ze Szczecina zakończył zawody.

Szalenie cieszący się radzionkowianie odczarowali gdyńską twierdzę, i tym samym przeszli do historii zasłużonego obiektu przy ulicy Olimpijskiej w Gdyni. Długą przerwę zimową spędzą dzięki temu w roli lidera tabeli grupy zachodniej drugiej ligi.