Trener Kamil Rakoczy:
Graliśmy dziś z liderem tej ligi, który w pełni potwierdził, że na to zasługuje. Zaprezentował się jako zespół znakomicie poukładany taktycznie, świetnie operujący piłką. Wszyscy widzieli, że w pierwszej połowie byliśmy absolutnie zdominowani. Natomiast z tej dużej przewagi gości nie brały się groźne sytuacje pod naszą bramką, i na pewno żal sposobu, w jaki straciliśmy gola. Dawid Stambuła wie, że popełnił błąd przy tym rzucie wolnym, natomiast po przerwie uratował nas w kilku sytuacjach i dlatego jestem zadowolony z jego występu. Mieliśmy co prawda piłkę meczową, i jej nie wykorzystaliśmy, ale i tak jestem usatysfakcjonowany wynkiem, myślę, że jest on sprawiedliwy, a na pewno Górnik nie zasługiwał dziś na porażkę. Cieszę się, że dobrze wprowadzili się do gry zawodnicy wchodzący z ławki rezerwowych. Andrzej Piecuch potwierdził, że jest prawdziwym jokerem, który od razu po wejściu zaczął nam stwarzać sytuacje. Chwała mu za to, że wziął odpowiedzialność przy rzucie karnym. Podobnie Patryk Wnuk, który zagrał dziś jako defensywny pomocnik bardzo dobry mecz. Ja go wcześniej już znałem właśnie z pozycji sześć-osiem z Sarmacji Będzin, zaś środkowym obrońcą został on dopiero w GKS-ie Katowice. Sprawdziłem go na tej pozycji już przeciwko Gwarkowi w Pucharze Polski, gdzie spisał się świetnie. I trochę żałuję, że nie dałem mu szansy od początku, bo Michał Staszowski nie był w pełni gotowy do gry, i jak się okazało, musiał przez to przedwcześnie opuścić boisko. Niestety trenujemy w trudnych warunkach. Wypadł nam Dawid Krzemień, który w środę wpadł w dziurę i uszkodził sobie staw skokowy podczas treningu na bocznym boisku byłego stadionu.
Andrzej Piecuch:
Nie byłem wyznaczony do strzelania rzutu karnego, ale gdy sędzia podyktował jedenastkę Marcin Trzcionka od razu wskazał na mnie. Skoro kapitan każe, to podjąłem się tej odpowiedzialności, i bardzo się cieszę, że jej sprostałem, bo wiadomo, że w tej rundzie już kilka rzutów karnych zmarnowaliśmy. Dobrze się w ten mecz wprowadziłem, bo przeciż kilka chwil wcześniej bramkarz wypluł piłkę po moim strzale z dystansu. Takie zadanie dostałem od trenera by próbować uderzeń z dystansu, tym bardziej na tak śliskim boisku. Często to trenuję, i dzięki temu mam więcej pewności w tych strzałach. Natomiast wychodzi z tego, że łatwiej mi strzelić z daleka, niż z bliska, bo nie mam wytłumaczenia na zmarnowanie tej patelni na 2:1. W każdym razie muszę sobie to w głowie poukładać, bo oczywiście chciałbym grać więcej i w wyjściowej jedenastce, ale sam widzę, że gdy wchodzę z ławki spisuję się o wiele lepiej.
Sponsorem meczu Ruchu z Górnikiem Polkowice była firma: