Wypowiedzi po remisie z Rekordem

Trener Kamil Rakoczy:
W dzisiejszym meczu można powiedzieć, że przeszliśmy z piekła do nieba. Przegrywaliśmy w pełni zasłużenie 0:2, trzeba było koniecznie coś zmienić, a na ławce sama młodzież, i zawodnik wracający po pięciu miesiącach bez gry. Zaryzykowałem, wpuściłem dwóch jeszcze juniorów, a oni fantastycznie rozruszali grę. Taki Ruch Radzionków jak po przerwie, a szczególnie w ostatnich dwudziestu minutach, chciałbym oglądać zawsze. Nie wiem skąd się wzięła kolejna tak słaba pierwsza połowa w naszym wykonaniu. Być może to problem mentalny, i chłopaków paraliżuje podświadomość tego, że walczymy o utrzymanie, i że z przodu mamy takie braki kadrowe. Przy stanie 0:2 to wszystko puściło, i nagle przeobraziliśmy się w drużynę, która świetnie i z polotem gra piłką. Przecież przy bramce kontaktowej jak ona chodziła w polu karnym, to po prostu wielkie brawa. Kamil Kopeć na pewno bardzo potrzebował tego gola. Przy dobrym układzie i odrobinie szczęścia mogliśmy ten mecz nawet wygrać, a na pewno drużyna do końca wierzyła w trzy punkty. Muszę pochwalić wszystkich zmienników, bo każdy z nich uniósł ciężar. Ale chciałbym wyróżnić Michała Szromka. On nie mam jeszcze skończonych siedemnastu lat, a dziś debiutował w trzeciej lidze. Jestem przekonany, że jeśli nadal będzie tak pracował, to już wkrótce walczyć będzie o pierwszy skład.

Trener Piotr Jaroszek – Rekord Bielsko-Biała:
Przez blisko osiemdziesiąt minut rozgrywaliśmy znakomity mecz, wręcz grając długimi momentami z przeciwnikiem w tzw. dziada. Strzeliliśmy dwie bramki, i mieliśmy multum sytuacji na następne gole, które definitywnie zamknęły ten mecz. Natomiast w ostatnim kwadransie zgłupieliśmy. Chyba uwierzyliśmy, że skoro tak łatwo rozgrywamy piłkę i prowadzimy dwoma bramkami, to po prostu przeciwnik jest tak słaby, i że ten mecz już jest wygrany. Zabrakło przede wszystkim konsekwencji w naszej grze, zaczęliśmy się bronić, nie umieliśmy przytrzymać piłki. Kontaktowa bramka dodała gospodarzom wiary i skrzydeł, a ci niesieni głośnym dopingiem kibiców dopięli swego i doprowadzili do wyrównania w doliczonym czasie gry. Wracamy do domu tylko z punktem, bo straciliśmy dwa na własne życzenie. Ale taka jest już piłka nożna – nie zawsze sprawiedliwa.

Kamil Kopeć:
Nic z gry nie wskazywało, że w tym meczu będziemy mogli cokolwiek ugrać. Ale jesteśmy drużyną charakterną, walczymy zawsze do końca, i przecież nie pierwszy raz w tym sezonie w doliczonym czasie gry strzelamy bramkę dającą punkty. Bardzo się cieszę ze swojej pierwszej bramki w trzeciej lidze, ale najważniejsze, że dodała nam ona wiary, i pozwoliła się rozwinąć. Po niej pokazaliśmy, że potrafimy bardzo dobrze grać w piłkę, a nie tylko się głęboko bronić. Oczywiście, że najlepiej byłoby ten mecz wygrać, ale wyciągnięcie do remisu ze stanu 0:2 w doliczonym czasie gry, to jestem pewny, będzie dla nas duży kopniak motywacyjny przed wtorkowym meczem z Gwarkiem Tarnowskie Góry.

Bartosz Kucharski – Rekord Bielsko-Biała:
Przede wszystkim chciałbym bardzo podziękować kibicom Ruchu, że mnie pamiętają, i że dobrze wspominają. Co do samego meczu, to na pewno zaskoczyło nas to, że grając u siebie Ruch ustawił się tak nisko. Mieliśmy dużą przewagę i z tej perspektywy nie zdobyliśmy punktu, a sami go im oddaliśmy. Rywal przegrywał, więc musiał się odkryć, i ruszyć do przodu, ale nie wiem zupełnie co się stało, że my nie potrafiliśmy w żaden sposób się temu przeciwstawić. Strzelili pierwszego gola, i potem rzucili wszystko na jedną kartę, w doliczonym czasie gry wyrównując i powodując, że wracamy do Bielska-Białej źli sami na siebie.

Sponsorem meczu Ruchu z Rekordem była firma: