Wyszli z opresji. Raków Częstochowa – Ruch 1:2

Jadący do Częstochowy piłkarze Ruchu Radzionków znali tak korzystny dla nich wynik meczu na szczycie w Bydgoszczy. Wiedzieli ponadto, że to jest to mecz jubileuszowy dla ich trenera. To spowodowało, że mecz wyjazdowy z Rakowem nabierał dużej, niecodziennej wagi.

I trudno powiedzieć czy to wysoka stawka meczu czy zwyczajne rozkojarzenie na początku gry, a może brak dyrygenta obrony, Jacka Wiśniewskiego, spowodowało, że jeszcze przed upływem sześćdziesięciu sekund gry Ruch mógł przegrywać. Nie udało się Dawidowi Domańskiemu przeciąć prostopadłego podania z głębi pola, a Stefański pędził w futbolówka u nogi sam na sam z Sewerynem Kiełpinem. Bramkarz z Radzionkowa fantastycznie jednak interweniował odbijając uderzenie w długi róg.
„Cidry” spróbowały odpowiedzieć, ale w 5 minucie rzucona za plecy obrońców piłka padła łupem Laskowskiego, który ubiegł Pawła Giela. Minutę później w lewym narożnika pola karnego znalazł się niepilnowany Piotr Mazur, ale chybił celu o kilka metrów.
Lepsze wrażenie w tych pierwszych minutach sprawiali jednak gospodarze, i to oni po chwili cieszyli się z gola. Faulowany przed polem karnym był Stefański, a w 8 minucie rzut wolny ustawiał Mizgajski. Piłka przeleciała obok muru, Kiełpin ruszył w przeciwną stronę bramki, i stadion mógł eksplodować radością. Bramkę widziała tylko część kibiców, bowiem w tym czasie jeszcze wielu sympatyków czerwono-niebieskich kłębiło się w długich kolejkach pod kasami.
Po zdobytej bramce Raków cofnął się, przyjmując rywala na własnej połowie, próbując wyprowadzać kontry. Ruchowi jednak trudno było znaleźć na to sposób. W 14 minucie zablokowane zostało uderzenie Marcina Dziewulskiego z dystansu. W minucie 21 o centymetry piłka minęła słupek bramki gospodarzy, po płaskim strzale z linii pola karnego Adriana Mielca, które pod drodze odbiło się jeszcze od nogi jednego z miejscowych obrońców.
Minęło pół godziny gry, kiedy częstochowianie mogli zadać drugi cios. Po szybkiej kontrze kilkadziesiąt metrów prawym skrzydłem popędził Gliński, który wyłożył piłkę Jeremiczowi. Ten strzelił tuż obok słupka.
W odpowiedzi, w 31 minucie po szybkiej koronkowej akcji piłka trafiła w polu karnym do Piotra Gierczaka, ten odegrał ją bez zastanowienia do Mielca. Ustawiony w tym meczu w roli wysuniętego napastnika pomocnik przyjął futbolówkę w powietrzu i pięknym strzałem z półobrotu posłał ją w okienko bramki Laskowskiego, wyrównując stan meczu.
Dwie minuty później po centrze z rzutu rożnego Kompały piłka spadła na głowę skaczącego na długim słupku Mazura, i po koźle przeszła nad poprzeczką.
W minucie 35 skiksował we własnym polu karnym Michał Zioło, wykładając piłkę wolnemu Stefańskiemu, który w znakomitej sytuacji chyba nieczysto w nią trafił, i posłał ją obok słupka.
Sześćdziesiąt sekund później po ziemi z dystansu uderzył Jeremicz, ale kilka metrów obok słupka.
Nie minęła kolejna minuta, a ostrą wrzutkę Pawła Giela nie sięgnął zamykający akcję Mazur.
W 40 minucie po centrze z rzutu wolnego z prawego skrzydła z kłopotami piąstkował Kiełpin, a w 42 minucie gospodarze wykonywali rzut wolny z lewej strony pola karnego, prawie spod linii końcowej. Mocne, zaskakujące uderzenie Glińskiego odbiło się od górnej części poprzeczki i wyszło za linę końcową.

Na drugą połowę obie jedenastki wyszły ze zmianami, co sygnalizowało, że tak Raków, jak i Ruch walczyć będą o trzy punkty. I jakby potwierdzić to miała sytuacja zaraz po przerwie, kiedy zakotłowało się w okolicach pola karnego gości, a Orzechowski został zablokowany dopiero tuż przed bramką Kiełpina. Ale potem przez długie minuty oglądać można było jedynie zaciętą walkę w środku pola.
Dopiero w 58 minucie spotkania do sytuacji strzeleckiej doszli radzionkowianie. Uderzenie tuż zza linii szesnastu metrów Mielca trafiło jednak wprost w ręce Laskowskiego.
Kluczowym momentem drugiej połowy była sytuacja w środku pola, kiedy starli się Stefański i Zioło. Stoper Ruchu postanowił sam wymierzyć sprawiedliwość kopiąc bez piłki rywala. Sędzia nie mógł postąpić inaczej, jak tylko pokazując zawodnikowi gości czerwoną kartkę.
Grający w przewadze gospodarze z animuszem ruszyli do przodu, ale stać ich było jedynie na niecelną próbę Glińskiego z dystansu w 61 minucie.
Z czasem zaś to będący na placu gry w mniejszości zawodnicy w żółto-czarnych strojach zaczęli osiągać przewagę, a wręcz momentami długo rozgrywali akcje na połowie Rakowa. W 64 minucie centrę Kaciczaka zamknął niecelnym strzałem głową Mielec.
W 72 minucie długą piłkę ze środka pola w kierunku wysuniętego Mielca posłał Gierczak. Strzelec wyrównującego gola zwiódł pewnie Łukasza Kaciczaka, starszego brata Damiana, i będąc samemu przed bramkarzem uderzył w krótki róg, a już po chwili mógł uradowany podbiec do świętującej wyjście na prowadzenie blisko sto czterdziestoosobowej grupy kibiców gości.
Częstochowianie próbowali odpowiedzieć, ale dobrze zorganizowana była defensywa przyjezdnych. Próba Mizgajskiego z bardzo daleka w 77 minucie była nieudana.
Ale w 82 minucie ta obrona popełniła błąd, w efekcie którego Sekulski znalazł się sam na sam z Kiełpinem. I jakby przestraszył się okazji, bo posłał piłkę lekko wprost w ręce bramkarza gości.
Dwie minuty później miała miejsce niemalże kopia akcji bramkowej. Znów dalekie prostopadłe podanie Gierczaka trafiło do Mielca, ten znów wygrał pojedynek z obrońcą, ale tym razem z linii pola karnego strzelił tuż obok słupka.
W minucie 86 po efektownym rajdzie wpadł z piłką z prawego skrzydła w pole karne Piotr Giel, a z lewej strony wybiegał Mazur. Mocno zagrana futbolówka nie trafiła jednak ani w światło bramki, ani do nadbiegającego partnera.
Na minutę przed końcem regulaminowego czasu meczu po rzucie rożnym główkował w trudnej pozycji, choć z bliska Zachara, jednak nad poprzeczką.
A już w doliczonym czasie gry po podaniu Sebastiana Gielzy z prawego narożnika pola karnego strzelał Piotr Giel, tyleż jednak mocno, co niecelnie.
Gospodarzy stać było jeszcze tylko na uderzenie z dystansu Glińskiego, które dobrze, choć na raty, bronił Kiełpin. A sędzia zaraz zakończyć mógł spotkanie.

Po zaciętym meczu, górą radzionkowianie. Choć wszystko zdawało się być przeciwko nim – szybko stracona bramka, gra przez ponad pół godziny w dziesięciu – to jednak wyszli oni z opresji zwycięsko. Dotąd, gdy „Cidry” pierwsze traciły w tym sezonie bramkę, zawsze przegrywały. Do tego ani razu dostały jeszcze czerwonej kartki. Jednakże skórę Ziole uratowało doświadczenie i spryt Gierczaka, który dwukrotnie asystował, i skuteczność Mielca, który zdobył swoje dwie pierwsze ligowe bramki w sezonie, które przesądziły szalę zwycięstwa na korzyść gości, którzy tym samym umocnili się na pozycji lidera drugoligowej tabeli. Satysfakcja tym większa, że było to pierwsze w historii zwycięstwo Ruchu Radzionków nad Rakowem Częstochowa.