Przed przerwą jednak nieco lepiej prezentowała się Sandecja. W 14 minucie po centrze Burkhardta Bartosz Kopacz zbyt krótko wybijał futbolówkę, ta spadła na głowę Midzierskiego, który strzałem z szóstego metra nie dał szans Marcinowi Suchańskiemu, który kilka minut wcześniej znakomicie obronił mocny strzał z ostrego kąta Chmiesta.
Ale swoje szanse w pierwszych minutach miał i Ruch. Wszystko zaczęło się od efektownego uderzenia przewrotką Michała Maka i strzału z piątego metra Piotra Giela. Szczególnia ta druga stuacjia była znakomita. Dwukrotnie jednak górą był Kozioł.
Prowadzący 1:0 goście bliżsi byli powiększenia swojej przewagi. W dobrej sytuacji strzał głową Chmiesta opadł tylko na górną część poprzeczki. Ta sytuacja mogła się na gościach srogo zemścić. Jednak Piotr Giel minąwszy już bramkarza nie zdecydował się na strzał, a na podanie do partnerów, co okazało się fatalną decyzją.
Od początku drugiej części gry niemal przez cały czas na bramkę piłkarzy z Nowego Sącza sunął atak za atakiem. Bardzo szybko przyniosło to gola. Michał Mak jak na tacy wyłożył piłkę bratu w 48 minucie, a ten, tak jak w meczu z Piastem, zmieścił ją pewnie tuż przy słupku.
I bardzo szybko powinno być 2:1. Piotr Giel po raz trzeci znalazł się sam przed Koziołem. Złapał bramkarza w wykroku, ale nie trafił w niemal pustą bramkę. Sytację oko w oko z bramkarzem gości przegrał Mateusz Mak. Będąc sam na sam z Koziołem pomylił się Paweł Giel. Wreszcie, już w samej końcówce, golkiper z Nowego Sącza świetnie instynktownie obrobił strzał głową Mateusza Maka.
Każda z tych sytuacji powinna zakończyć się golem. Sandecja nie miał w tej części gry żadnej choć w części tak groźniej sytuacji, a przecież ze strony Ruchu były jeszcze mogące sprawić problemy uderzenia Adama Giesy czy Pawła Giela, czy fatalne wykończenie świetniej akcji tuż przed bramką w wykonaniu Szymona Skrzypczaka.