Wypowiedzi po derbowym meczu z Szombierkami

Kamil Rakoczy:
Muszę szczerze przyznać, że zanim padł bramka myśleliśmy już raczej o tym by zachować bezbramkowy wynik. Naszym dużym problemem jest wąska kadra. Gramy od początku rundy w tym samym składzie. I to zmęczenie było widać od mniej więcej siedemdziesiątej minuty, kiedy Szombierki przejęły zdecydowaną inicjatywę na boisku. My ustawiliśmy się wtedy nisko i wykorzystaliśmy nasz atut, którym są szybkie kontry. To co zrobił Kamil Banaś wogóle mnie nie zdziwiło, bo taki spokój pokazuje on od zawsze na treningach. Jak profesjonalny rasowy napastnik, nawinął zawodnika Szombierek i strzelił płasko po krótkim rogu. To bramka dała nam zwycięstwo, z którego bardzo się cieszymy. Ale cieszy też to, że trzeci raz z rzędu zagraliśmy na zero z tyłu, choć linia defensywna była dziś przecież mocno zmieniona w porównaniu do poprzednich meczów. Ale zarówno Bartosz Borowiec jak i Marcel Gieroń zagrali bardzo dobrze i w pełni wywiązali się ze swoich zadań. Myślę, że właśnie ta dobra gra w defensywie była kluczem do wygranej, bo mimo przewagi Szombierek w drugiej połowie nie pozwoliliśmy im wypracować sobie ani jednej klarownej sytuacji pod naszą bramką. Dzięki temu zwycięstwu mamy już pięć punktów przewagi nad Szombierkami i jesteśmy zdecydowanym liderem. Jednak chcę to podkreślić, że choć miło patrzy się w tabelę, to faworytem do końcowego zwycięstwa nie jesteśmy. Ten mecz niczego nie rozstrzyga. Przy naszej wąskiej kadrze, gdy przyjdą kartki czy kontuzje, może być naprawdę różnie w końcówce sezonu, kiedy skumuluje się to zmęczenie. A czeka nas przecież jeszcze kilka bardzo trudnych meczów. Zrobimy wszystko by zachować w nich koncentrację, i w każdym walczyć o trzy punkty.

Radosław Osadnik (trener Szombierek Bytom):
Dziwnie się ten mecz ułożył. W momencie kiedy uzyskaliśmy przewagę i mieliśmy nadzieję, że przełoży się ona w końcu na bramkę, dostaliśmy kontrę, którą rozstrzygnęła sprawę w tym meczu. Same spotkanie miało dwie różne połowy. W drugiej dominowaliśmy i byliśmy piłkarsko lepsi, zaś pierwsza należała do gospodarzy. Po części wynikało to z tego, że przyszło nam grać na bardzo trudnym boisku, i musieliśmy się do tego przystosować. To nam początkowo bardzo utrudniało grę, ale myślę, że jakieś zalążki dobrych akcji już wtedy były. Natomiast zdecydowanie więcej przeprowadził ich przed przerwą Radzionków. Z walki o zwycięstwo w lidze abolsutnie nie rezygnujemy. Musimy się już w następnym meczu odbić, strzelić gola, wygrać, przerwać tą fatalną serię trzech porażek po 0:1. W dwóch poprzednich meczach, ale też i dziś nie pokazaliśmy pełni naszych możliwości. I musimy uderzyć się w piersi, bo to nie boisko, nie pech, a my sami jesteśmy winni tych ostatnich wyników. Jeśli będziemy mocniej walczyć, więcej biegać, jeszcze więcej z siebie dawać, to będzie dobrze. Jak sto procent nie wystarcza, to trzeba z siebie wykrzesać sto dziesięć czy nawet sto dwadzieścia procent. Gdy do tego wrócimy, to wrócą bardzo dobre wyniki. Dziś do Ruchu Radzionków tracimy pięć punktów, a był taki czas kiedy mieliśmy nad nimi siedem czy osiem punktów przewagi. Do końca sezonu jest jeszcze dużo gry, a to pokazuje, że wszystko jest jeszcze możliwe. Na pewno nie spuszczamy głów.

Karol Kajda:
Mimo przewagi Szombierek w końcówce meczu, wcale nie ograniczaliśmy się tylko do obrony, a cały czas szukaliśmy okazji do wyprowadzenia skutecznej kontry. Charakter tej drużyny jest taki, że zawsze do końca gramy i wierzymy w wygraną. I nie inaczej było dzisiaj. A to, że tak gra wyglądała brało się stąd, że graliśmy ze zdecydowanie najlepszym przeciwnikiem, który w pełni zasługiwał na to by przez tak długi czas być liderem, i który był wyjątkowo zdeterminowny by to na naszym stadionie potwierdzić. Był to zdecydowanie najtrudniejszy mecz z tych rozegranych wiosną, ale uważam, że nasze zwycięstwo było w pełni zasłużone. Pierwsza połowa była zdecydowanie dla nas, powinniśmy byli strzelić w niej jedną, a może i dwie bramki. Raz piłka trafiła chyba w spojenie słupka i poprzeczki, w kilku innych sytuacjach albo brakło ostatniego podania albo w momencie strzału dokonywaliśmy złego wyboru. W drugiej połowie tych okazji z naszej strony było mniej, Szombierki dłużej trzymały piłkę, ale nie przypominam sobie żadnej sytuacji, w której przed oczami stawałaby nam utrata bramki. Chyba i wtedy to my po kontrach byliśmy groźniejsi. Długo czekaliśmy na gola, ale najważniejsze, że on w końcu padł, i że utrzymaliśmy potem ten wynik do końca. Bo trzy punkty były w tym meczu najważniejsze. Nie zwalniamy tempa, gramy dalej!

 

Sponsorem meczu Ruchu Radzionków z Szombierkami Bytom była firma: