Mecz Energetyka ROW Rybnik z Ruchem Radzionków w rundzie eliminacyjnej Pucharu Polski na szczeblu Śląskiego Związku Piłki Nożnej mógł się podobać. Obie drużyny podeszły do niego w najsilniejszych zestawieniach, a atrakcyjności spotkaniu dodawały na pewno okoliczności – ładna wieczorna pogoda, w drugiej połowie zapalone jupitery, no i głośny, niosący się po trybunach doping kibiców gospodarzy. Nic tylko pokazać pełnię swoich umiejętności. Jednak piłkarze Ruchu przespali pierwszą połowę, w tej części gry dużo lepsze wrażenie sprawiali gracze z Rybnika, i to oni prowadzili. Na drugą połowę wyszła jednak niby ta sama, a jednak zupełnie inna drużyna żółto-czarnych.
Od pierwszych minut spotkania zarysowała się przewaga Energetyka, który zdominował grę w środku pola i wysokim pressingiem nękał rywala. Szybko przyniosło to efekt. Już w pierwszej akcji, w 6 minucie, po nieporozumieniu w formacji defensywnej Ruchu sam przed Jackiem Jankowskim znalazł się Kuś, który wyśmienitej sytuacji nie zmarnował.
Ruch chciał odpowiedzieć szybko. W 7 minucie po odegraniu Marcina Kocura strzelał Sebastian Gielza, jednak zdecydowanie za lekko. Dużo groźniejszy był ROW, jednak w 8 minucie Jankowski pewnie obronił niełatwy strzał Buchały z kilkunastu metrów. Co prawda po minucie strzelał z dystansu, choć wysoko ponad bramką Adam Kompała, ale ciężar gry szybko przeniósł się znów na połowę Ruchu. W 12 minucie groźnie zaatakowali gospodarze, jednak bez oddania strzału. Uderzenie Buchały z daleka w 13 minucie było bardzo niecelne.
Wreszcie gra zaczęła się wyrównywać, i nawet piłka w 19 minucie wpadła do bramki Skrockiego, jednak strzelec, Kocur, przy przyjmowaniu piłki pomógł sobie ręką. Po kilkudziesięciu sekundach zablokowany już w polu karnym został strzał Buchały. W odpowiedzi, w 23 minucie, tym razem strzał Marcina Kowalskiego nie przebił się przez linię obronną gospodarzy. Dwie minuty później, po składnej akcji Ruchu, blokowany był w dobrej pozycji Tomasz Stranc.
W 28 minucie bardzo groźnie uderzał Buchała, z trudem Jankowski sparował piłkę na róg. Energetyk zaczął odzyskiwać inicjatywę. Daleki kąśliwy rzut wolny Buchały też sprawił problemy bramkarzowi Ruchu, który znów ratować się musiał wybiciem piłki poza linię końcową boiska. Po kolejnym takim stałym fragmencie gry, strzałem głową akcję chciał zakończyć Żyrkowski, który posłał jednak piłkę obok słupka.
W 37 minucie próbował zza pola karnego Adrian Mielec, lecz Skrocki spokojnie złapał to uderzenie. Piłka po strzale zza szesnastki z obrotu Stranca w 42 minucie przeleciała daleko od bramki.
Po kilku minutach piłkarze udać się mogli na przerwę. Mina schodzącego do szatni trenera Rafała Góraka oraz początek intensywnej rozgrzewki Marcina Dziewulskiego i Marka Sukera wskazywały na duże zmiany po przerwie w zespole gości.
I rzeczywiście już od pierwszych sekund drugiej połowy zarysowała się olbrzymia przewaga Ruchu Radzionków, który długimi minutami zamykał Rybniczan na ich połowie.
Nie minęło nawet pół minuty od początku drugiej części meczu, a już swoją obecność na placu gry próbował zaakcentować rezerwowy Suker, którego uderzenie z dużej odległości od bramki było tyleż mocne, co niecelne. W 49 minucie wysoko nad poprzeczką przeleciał zaś strzał Mielca. W 52 minucie zablokowany został strzał Kocura tuż zza pola karnego, a w minucie 58 po szybkiej akcji i krótkim wyłożeniu piłki przez Kowalskiego, na linii szesnastu metrów powstrzymany został Suker. W 60 minucie uderzenie z dystansu Sukera podbił jeden z zawodników Energetyka, a piłka spadała wprost do wychodzącego na czystą pozycję Kocura. Skrocki odważnym wyjściem z bramki zażegnał jednak niebezpieczeństwo.
W 66 pierwszy raz interweniować w tej części gry musiał Jankowski. Z nieudanego długiego prostopadłego podania Buchały z okolic środka boiska wyszedł lob, który jednak bramkarz Ruchu pewnie złapał. W odpowiedzi, już po chwili, główkował Mielec, jednak Skrocki dobrze interweniował na linii bramkowej.
W 68 minucie próba zaskoczenia golkipera gospodarzy strzałem z dystansu w wykonaniu Stranca okazała się być zbyt lekka i lecąca wprost w środek bramki. Minutę później po podaniu Sukera sam na sam ze Skrockim znalazł się Kowalski, jednak znów górą był grający z numerem pierwszym Rybniczanin. Po kolejnych sześćdziesięciu sekundach strzał Sukera tuż zza pola karnego, po nogach obrońcy, przeszedł obok słupka.
W 71 minucie po wrzutce z lewej strony niepewnie piąstkował kilkanaście metrów od bramki Skrocki, jednak dobijający sprzed linii pola karnego z półobrotu Suker nie trafił w bramkę. Po paru chwilach jeszcze bardzo niecelnie z daleka uderzał Mielec, ale poprzednia akcja pokazała „Cidrom” sposób na bramkarza gospodarzy.
Daleka centra Dawida Hajdy z prawego skrzydła trafiła na około czternasty metr od bramki, odważnie wychodzący Skrocki minął się z piłką, a Suker dostawił tylko głowę. Od 75 minuty na tablicy świetlnej widniał więc wynik remisowy.
Ruch nie zamierzał odpuszczać. W 80 minucie po dośrodkowaniu Piotra Mazura Kompała główkował niecelnie, a w 83 minucie wrzucał piłkę już kapitan Ruchu, Suker głową przeniósł ją jednak nad poprzeczką.
W 86 minucie z daleka zaskoczyć Jankowskiego próbował Mitura, jednak strzał ten był bardzo niecelny.
A po chwili, w 87 minucie po składnej akcji żółto-czarnych sfaulowany został w polu karnym wychodzący na dobrą pozycję Suker, a Stranc w 88 minucie pewnie wykorzystał jedenastkę.
To jednak nie był koniec emocji, bo Energetyk rzucił się od odrabiana strat, a Ruch mógł spokojnie kontrować. W 90 minucie kiedy piłkę wybijać miał Jankowski, trener Górak wymienił Kowalskiego na Karola Kajdę. Rezerwowy napastnik Ruchu już w pierwszym kontakcie z piłkę zdobył bramkę! Dalekie wybicie bramkarza Ruchu minęło wszystkich skaczących do niego zawodników, a do piłki dopadł Kajda, który pewnie zza pola karnego przelobował wychodzącego z bramki Skrockiego.
Dwie minuty po upływie regulaminowego czasu gry sędzia Górecki dopatrzył się wątpliwego faulu w polu karnym Mielca. Strzał z rzutu karnego Krzysztoporskiego odbił jednak Jankowski, a dobitka okazała się niecelna. Bramkarz „Cidrów” w ten sposób stał się bohaterem końcówki meczu, do asysty przy bramce Kajdy dorzucając obronioną jedenastkę. A po paru chwilach jeszcze skutecznie bronił niełatwy strzał Krzysztoporskiego.
Ruch Radzionków pokazał w Rybniku dwie twarze. Tej z pierwszej połowy jego kibice nie chcieliby więcej oglądać. Druga połowa jednak odmieniła o 180 stopnii ten obraz, i to wystarczyło do zwycięstwa. Bardzo ładny stadion przy ulicy Gliwickiej w Rybniku ponownie okazał się szczęśliwy dla „Cidrów”, które w tym sezonie dwukrotnie zwyciężały tam w stosunku 3:1.
„Zacząć muszę do tego, że nie wolno nam grać tak słabych połówek, jak tą pierwszą w dniu dzisiejszym.” – podsumował mecz trener Górak – „Nie może tak być, że wychodzimy na ważny mecz, gramy z mocnym rywalem, a jesteśmy jacyś rozkojarzeni, jakby nie sobą. Gdyby nie wstrząs w szatni to mogłoby się wstydem skończyć, a przynajmniej dużym problemem. Moja drużyna zagrała dziś tylko w drugiej połowie. Ale za to była to gra, jaką chciałbym zawsze oglądać. Z tak grającym, jak po przerwie Ruchem Radzionków już w tej chwili duże problemy miałyby czołowe drużyny drugiej ligi, a w naszej lidzie nikt nie byłoby w stanie nam przeszkodzić. Musimy to powielać. Tak zdominowaliśmy rywala, że choć bramka długo nie umiała wpaść, choć wciąż przegrywaliśmy, to gdy zobaczyłem, jak wyglądał pierwszy kwadrans drugiej połowy, kiedy zobaczyłem, że moi podopieczni wrócili do swojej dyspozycji i przekonałem się z jakim zacięciem grają, byłem pewny, że wyrównamy, że możemy się pokusić o zwycięstwo. I choć minuty uciekały, ani chwili w to nie wątpiłem. Kiedy tak się gra, trener może ze spokojem obserwować wydarzenia na boisku. Mieliśmy mało czasu w przerwie, tylko drugą połowę do dyspozycji, a jednak udało się odwrócić nasz wizerunek. Bardzo to cieszy. W drugiej połowie to była moja drużyna, mój Radzionków, ale w przerwie piłkarze faktycznie musieli wysłuchać ode mnie sporo cierpkich słów.”