Adam Giesa: Cieszę się, że mogłem pokazać się z dobrej strony

– Emocje po wczorajszym meczu już opadły?

– Na pewno już tak, choć ja osobiście i chłopaki z drużyny jeszcze dzisiaj damy sobie czas na radość tym zwycięstwem, jeszcze o tym trochę porozmawiamy. A od jutra myślimy już tylko o Zawiszy, choć i dzisiaj naszemu najbliższemu rywalowi też już sporo myśli poświęcamy.

– A jak minął wieczór po meczu? Pewnie Twój telefon do późnych godzin nie dawał odetchnąć.

– Nie, tak na szczęście nie było. Owszem przyszło trochę SMS-ów od znajomych z Katowic, głównie z gratulacjami i za bramkę i za zwycięstwo. Trochę wypowiedzi dla dziennikarzy musiałem udzielić. Ale ogólnie godziny pomeczowe i tak zaliczę do spokojnych.

– To był Twój pierwszy mecz na Bukowej przeciwko GKS-owi?

– Drugi. W 2006 roku w barwach Rozwoju Katowice zremisowałem tam w trzeciej lidze bezbramkowo. Można więc powiedzieć, że przy Bukowej gra mi się bardzo dobrze, bo tam nie przegrywam. Ale ogólnie lubię tam bardzo grać, bo to przecież nie tajemnica, że jestem wychowankiem Gieksy, z którą jestem mocno związany. Dlatego każdy występ tam jest dla mnie szczególny, i nie inaczej było wczoraj. Tym bardziej się cieszę, że udało się nam w Katowicach wygrać, no i że mogłem w tym kolegom pomóc, choćby poprzez strzelenie bramki, choć muszę przyznać, że odrobinę przypadkowej. Ale najważniejsze są trzy punkty, które bardzo poprawiają naszą sytuację w tabeli, i na pewno przybliżają nas do utrzymania. Choć jeszcze wiele meczów przed nami i musimy się skupiać nad tym by w każdym kolejnym z nich zgarniać punkty.

– Kibice z Katowic pamiętali o Twoim sentymencie do ich klubu, doceniając przy okazji Twoją dobrą postawę w tym meczu brawami, kiedy opuszczałeś boisko na kilka minut przed końcem gry.

– Na pewno było to miłe. Ale cieszę się przede wszystkim z tego, że mogłem się tam pokazać z dobrej strony, a najbardziej ze zwycięstwa naszej drużyny.

– A siedząc już na ławce rezerwowych obserowowałeś jak w 94 minucie piłka trafiała w naszą poprzeczkę…

– Och, serducho na chwilę stanęło, by potem ruszyć z uczuciem ulgi, bo wyszliśmy z tej opresji. A zaraz potem mecz się skończył. Myślę, że zasłużyliśmy w nim na te trzy punkty.

– Wygrywając ten mecz udowodniliście, że jednak wyniki sparingów nie mają większego znaczenia.

– Te sparingi rzeczywiście nie były dla nas za bardzo udane, dużo lepiej sobie radził w nich GKS. Ale faktycznie gdy przychodzi do gry o punkty to nie ma najmniejszego znaczenia. No owszem w sparingach też się chce zagrać dobrze i też chce się wygrać, ale jednak z ligą to pod względem zaangażowania nie ma porównania. Ja wiem po sobie, że na ligę się spinam nieporównywalnie bardziej niż nawet na najciekawszy sparing. Tak samo na pewno myślą wszyscy piłkarze. Liga to zawsze podwójna motywacja, i w nogach i w głowie.

– Rundę jesienną zakończyliście zwycięstwem w Bytomiu, na inauguracje wiosny wygrywacie w Katowicach. W tych wyjazdowych meczach derbowych zdajecie się czuć wyśmienicie.

– Na pewno są to mecze szczególne, a wygrane w nich cieszą dodatkowo. Ale w huraoptymizm po tych dwóch wygranych meczach w derbach nie wolno nam wpadać. Bo co z tego, że wygraliśmy na przykład w Katowicach, jak nie potwierdzimy tego w meczu z Zawiszą. Dlatego rozpoczynamy już akcję Zawisza, z zamiarem by i w tym meczu sięgnać po trzy punkty. I tak będziemy podchodzić do każdego kolejnego spotkania.