Mecz Zagłębia Sosnowiec z Ruchem Radzionków miał wszystko, czego nie powstydziłoby się spotkania Ekstraklasy. Wieczorna pora, liczna publiczność i znakomity doping, wypełniona szczelnie loża dla mediów. Zabrakło tylko wielkiego meczu. A by taki rozegrać, na przeszkodzie piłkarzom Zagłębia i Ruchu stanął… lejący się strugami z nieba deszcz, i bardzo śliska murawa. Ale mimo to spotkanie dwóch czołowych drużyny drugiej ligi zachodniej było szybkim, zaciętym spotkaniem, w którym zabrakło jednak czystych sytuacji strzeleckich, a przede wszystkim goli.
Szybciej do tych trudnych warunków dostosowali się gospodarze. W 2 minucie na bramkę „Cidrów” popędził Szatan, lecz jego strzał sprzed pola karnego został zablokowany. Minutę później z rzutu wolnego z prawego skrzydła uderzył płasko Lachowski, i choć piłka leciała wprost w ręce dobrze ustawionego Seweryna Kiełpina, sprawiła mu sporo kłopotów. Stary znajomy Ruchu z trzeciej ligi z poprzedniego sezonu, popularny „Lacha” był najaktywniejszą postacią w sosnowieckim zespole. W 6 minucie spróbował skierować piłkę do siatki strzałem z dystansu, tym razem jednak pudłując.
Pewnie grająca obrona Zagłębia nie pozwalała na wiele napastnikom gości. Ale to jej błąd w 7 minucie sprokurował pierwszą okazję dla Ruchu. Dorobek nie zauważył wychodzącego na przedpole Bensza i próbując mu podać, wyłożył na krótką chwilę piłkę przed pustą bramkę, za plecy bramkarza. Zanim jednak goście zorientowali się, futbolówka została wyekspediowana daleko w pole.
W 10 minucie po akcji Ryndaka na strzał z prawego narożnika pola karnego zdecydował się Lachowski. Przekonany, że piłka przeleci nad poprzeczką Kiełpin nie interweniował, a tymczasem ta uderzyła w górną część poprzeczki i wyszła poza boisko.
Z czasem piłkarze z Radzionkowa zaczęli łapać swój rytm, i nawet osiągać przewagę pozycyjną na boisku. Cóż z tego jednak, skoro nie przekładało się to na okazje bramkowe. Zablokowana próba strzału z rzutu wolnego z około trzydziestu metrów Adriana Mielca w 17 minucie to było wszystko, na co w ofensywie w tym okresie gry stać było gości.
Zagłębiu jednak też trudno przebić się było przez obronę rywala. Ze strony grających w białych strojach piłkarzy oglądaliśmy więc próby strzałów z dystansu czy tuż sprzed linii pola karnego. Na takie uderzenie zza szesnastki zdecydował się w 20 minucie Pietrzak. Płasko mierzona znad lewego narożnika pola karnego piłka przeszła metr obok długiego słupka. Z okolic drugiego narożnika pola karnego strzelał z kolei w 28 minucie Lachowski, jednak nad poprzeczką.
W 31 minucie znów sytuację dla gości sprokurować mogli sami gospodarze. Tym razem z dużymi kłopotami, wypuszczając piłkę z rąk w podbramkowym zamieszaniu, łapał dośrodkowanie Dawida Domańskiego bramkarz Zagłębia.
W minucie 36 odbita z pola karnego piłka trafiła do Lachowskiego, który z trudnej pozycji, obracając się, zdołał uderzyć na bramkę Kiełpina, wprost jednak w jego ręce.
Dwie minuty później po raz pierwszy w prawdziwych opałach znalazł się zespół Zagłębia. Lewym skrzydłem popędził Adam Kompała, piłkę na prawą stronę przedłużył Piotr Gierczak, a Piotr Giel już z obrębu szesnastki strzelił płasko w długi róg. Dobrze jednak interweniował Bensz, łapiąc piłkę.
Po chwili, w 39 minucie sprzed linii pola karnego próbował Myśliwy, jednak wysoko nad poprzeczką.
Ten niecelny strzał był jednak zapowiedzią szturmu Zagłębia w końcówce pierwszej połowy. W 43 minucie Myśliwy podał do Lachowskiego, a ten stojąc na linii sensatki kropnął z woleja. Cały stadion poderwał się – wydawało się, że piłka niechybnie wyląduje w siatce – by zaraz rozległ się na trybunach jęk rozczarowania – przeszła ona tuż obok okienka bramki Kiełpina.
Po sześćdziesięciu sekundach przed pole karne wpadł z lewej strony Myśliwy, i bramkarz Ruchu mógł tylko obserwować gdzie leci futbolówka, a przeleciała ona znów centymetry obok słupka.
Druga połowa rozpoczęła się spokojniej. W 48 minucie uderzał z daleka Strojek, w 51 minucie z rzutu wolnego z dystansu Bodziony, po dwóch minutach tuż zza linii szesnastki po razu drugi przymierzał Bodziony. Wszystkie te próby przechodziły jednak wysoko nad poprzeczką bramki gości.
W 55 i 57 minucie swoich szans szukał Myśliwy. Pierwszego jego uderzenie zza pola karnego zostało zablokowane, druga próba z jeszcze dalszej odległości przeleciała daleko od strzeżonej przez Kiełpina bramki.
W minucie 60 efektownie do uderzenia „szczupakiem” rzucił się Szatan, jednak nie sięgnął centry Lachowskiego.
Żółto-czarni na swoje szanse musieli poczekać do 64 minuty. Piotr Giel mocno wstrzelił piłkę w pole karne, ale nikt nie zdołał zamknąć akcji. Po chwili ten sam, bodaj najaktywniejszy w zespole gości zawodnik uderzył już na bramkę. Blokowana przez obrońców gospodarzy futbolówką wyszła tylko na rzut rożny, a po nim w 65 minucie sprzed pola karnego strzelał Jacek Wiśniewski – za lekko jednak i zbyt niecelnie, by postawić w opałach Bensza.
W 70 minucie uderzał z daleka Filipowicz – bardzo niecelnie. W 75 minucie próbował swoich sił Strojek, jednak został zablokowany. W 78 minucie trzecia próba zza pola karnego gospodarzy okazała się wreszcie celna, jednak Kiełpin nie miał najmniejszych problemów ze złapaniem strzału Ryndaka.
W minucie 79 Filipowicz strzałem głową z kilku metrów trafił w Domańskiego. Gospodarze reklamowali zagranie ręką, ale stojący blisko sędzia pozostał na te protesty niewzruszony.
Po sześćdziesięciu sekundach zamieszanie w polu karnym Ruchu zakończył rzutem na piłkę Kiełpin. Ta trafiła po paru chwilach przed pole karne Zagłębie skąd wolejem strzelać próbował Marek Suker. Niecelnie.
W 81 minucie zablokowany został strzał zza pola karnego Strojka.
W odpowiedzi w 82 minucie Suker dobrze dojrzał wychodzącego za plecy linii defensywnej gospodarzy Tomasza Stranca. Rywale jednak szybko zorientowali się w sytuacji, przechwytując prostopadłe podanie popularnego „Davora”. W 84 minucie uderzenie Gierczaka zza pola karnego trafiło w obrońcę.
W 86 minucie strzał z dystansu Lachowskiego daleko minął słupek, a próba Filipowicza w 88 minucie po nogach blokującego obrońcy wyszła na rzut rożny.
I kiedy wydawało się, że mecz zakończy się niechybnie bezbrakowym remisem przed znakomitą okazją, najlepszą w przekroju całego spotkania stanął w 89 minucie Jaromin. Wprowadzony przed paroma chwilami Marek zagrał w pole karnego do niegdyś skrzydłowego Ruchu Radzionków, ten dobrze uwolnił się spod opieki obrońców, ale huknął z bliska tyleż mocno, co niecelnie.
Do ostatniego gwizdka sędziego na boisku nie działo się już nic ciekawego. W przekroju całego spotkania dłużej utrzymujący się przy piłce radzionkowianie powinni być bardziej zadowoleni z punkt. Bo pod bramką dużo groźniejsi byli gospodarze. Zagłębiu jednak też z dużym trudem przychodziło sforsowanie obrony Ruchu, stąd jak na warunki drugoligowego niezwykle licznie zgromadzona publiczność oglądać musiała głównie strzały z dalszej odległości.
„Cidry” straciły pierwsze punkty w sezonie, ale dzięki temu remisowi zachowały fotel lidera drugoligowej tabeli grupy zachodniej.