– Masz już za sobą grubo ponad miesiąc treningów z Ruchem Radzionków, zagrałeś w kilku sparingach, byłeś wreszcie z drużyną na obozie. To już dobra perspektywa, aby na pewne sprawy spojrzeć z odpowiednim dystansem. Jak się czujesz w swoim nowym klubie, jak przyjęli Cię nowi koledzy?
– Naprawdę bardzo dobrze. Drużyna jest bardzo fajna, chłopcy są bardzo fajni. Wielu z nich znałem, z wieloma miałem okazję zetrzeć się na boisku, z niektórymi grać nawet w jednym klubie. Może nawet z osiemdziesiąt procent z nich znałem wcześniej, a i cała reszta też jest super, także wszystko jest na dobrej drodze.
– Poprzednie pół roku spędziłeś w pierwszoligowym GKS-ie Jastrzębie, Ruch Radzionków reprezentuje zaś ligę o dwie klasy niższą. Czy mógłbyś pokusić się o porównanie tych dwóch drużyn, czy w organizacji Waszych przygotowań, w postawie zawodników na treningach i w sposobie ich prowadzenia przez kadrę trenerską widać tę różnicę klas?
– Organizacja treningów i podejście do nich zawodników, śmiało to mogę powiedzieć, jest tu na wyższym poziomie. Organizacja na pewno jest na wyższym poziomie, a podejście piłkarzy do treningów i wszystkiego dokoła jest co najmniej równie profesjonalne jak tam, jak nie lepsze. Ogólnie jakoś to wszystko wygląda tu lepiej niż w Jastrzębiu. To właśnie organizacja klubu z Jastrzębie była powodem mojego odejścia stamtąd. Nie można tak funkcjonować, jak funkcjonowało podczas mojego pobytu tam Jastrzębie. Tu wszystko przebiega na zdrowych zasadach.
– Rozumiem, że to właśnie powody organizacyjne były jedynym powodem tego, że Twoja przygoda z Jastrzębiem trwała tak krótko?
– Powiedzmy sobie szczerze, że z powodów finansowych. Trzeba z czegoś żyć, trzeba więc zarabiać, a w Jastrzębiu przez cztery miesiące nie dostawaliśmy wypłat, widoków na zmianę tej sytuacji nie było. Wiem, że teraz tam trochę zostało spłacone, natomiast ja zdecydowałem się grać tutaj. Mam bliżej i sądzę, że z tą drużyną jesteśmy w stanie wiele fajnego zrobić.
– Dużo już o tym mówiłeś, ale czemu zdecydowałeś się właśnie na Ruch Radzionków, bo przecież to tylko trzecia liga? Nie było innych propozycji z wyższych lig?
– Szczerze mówiąc, były. Kilka na pewno się ofert pojawiło, kiedy pojawił się temat mojego odejścia z Jastrzębia, ale znowu wiązały się one z jakąś tułaczką po Polsce, albo z dalekimi dojazdami, natomiast tutaj wszystko załatwione zostało szybko i konkretnie – po prostu tak, jak to powinno wyglądać.
– A więc także fakt, że masz stąd tak blisko do domu – bo przecież w Bytomiu mieszkasz – miał bardzo duże znaczenie w wyborze nowego klubu?
– Tak, to jest też ważne, bo jestem bardzo szybko na miejscu, natomiast jeszcze ważniejsze jest to, jak tutaj załatwia się sprawy – nie ma żadnego owijania w bawełnę, sprawy się przedstawia jasno i konkretnie. I tak to chyba najlepiej funkcjonuje, bo zawodnik przecież też chce wiedzieć na czym stoi, a nie słyszeć ciągle jakieś niestworzone historie.
– Jesteś przekonany, że te aspekty organizacyjne, które zawiodły Cię w Jastrzębiu, tutaj w Radzionkowie potoczą się po Twojej myśli?
– Tak, organizacyjne, ale także związane z podejściem, z treningiem. Wszystko idzie tu zgodnie z planem, jaki na początku rozrysowano mi, i dokładnie tak, jak mi to było mówione jest to realizowane. I nie mogę mieć tu żadnych zastrzeżeń, że coś zostało powiedziane mi na wyrost, czy że coś idzie nie tak.
– Z pewnością swoją niemałą rolę w wyborze Ruchu Radzionków odegrała też Twoja dobra znajomość z trenerem Rafałem Górakiem, szczególnie podkreślana przez media w czasie Twoich pierwszych dni pobytu tutaj. Tymczasem czy nie może się ona okazać dla Ciebie w pewnych momentach kłopotliwa, czy nie boisz się, że możesz być właśnie z tej perspektywy krytykowany?
– Nie wydaje mi się. Ludzie mają prawo do krytyki, ale myślę, że wszystko można odeprzeć tylko na boisku. A kiedy na boisku będzie wszystko dobrze wyglądało, to nie będzie żadnych słów krytyki. Wszystko wskazuje, że te komentarze powinny być raczej pochlebne, bo solidnie przepracowaliśmy obóz, i na przykład sparing z Przebojem to najlepiej potwierdził. Byliśmy zdecydowanie lepsi od drugoligowego Wolbromia, a potencjał w naszej drużynie jest jeszcze większy. A wszystko idzie cały czas do przodu, więc powinno być jeszcze lepiej.
– To właśnie trener Rafał Górak pierwszy telefon do Ciebie wykonał?
– Pierwszy telefon wykonał Prezes, ale niedługo potem faktycznie dzwonił trener przedstawiając mi jak to wszystko tutaj wygląda, i jakie mieliby oczekiwania względem mnie. Mi się to spodobało, bardzo chętnie umówiłem się na rozmowę i potem już wszystko szybko się potoczyło.
– Mówiłeś wcześniej, że spotkałeś tu wielu znajomych. Poza trenerem Rafałem Górakiem oraz Adamem Kompałą, z którym przez pół roku występowałeś w Szczakowiance Jaworzno, jacy piłkarze Ruchu Radzionków byli Ci już wcześniej dobrze znani?
– Znałem dobrze też drugiego trenera, podobnie Roberta Laska, Sebastiana Gielzę, jeszcze Marcina Kocura znałem z boiska. Ruch Radzionków w poprzedniej rundzie obserwowałem z trybun, kiedy na Pniówku Pawłowice grał, i kilka postaci mi się w głowie utkwiło, jak na przykład Marcin Dziewulski, Patryk Ciasnocha, a i inni ludzie się tam gdzieś nieraz przewijali.
– Kadra Ruchu Radzionków jest bardzo liczna i wydaje się bardzo wyrównana. Rywalizacja o miejsce w składzie zapowiada się tym samym bardzo ciekawie. Spodziewasz się pewnego miejsca w wyjściowej jedenastce, czy jednak liczysz się z tym, że w niektórych meczach trener może postawić na innych?
– Wiadomo, że zrobię wszystko żeby grać w pierwszym składzie. A to, że ta rywalizacja faktycznie taka zacięta jest, to tylko bardzo dobrze, bo na treningach nie ma żadnego niechlujstwa, nikt sobie nie „bimba”, nikt sobie nie odpuszcza treningów. Widać za to, że tu naprawdę wszyscy od pierwszego do ostatniego dnia walczą o to miejsce w składzie, każdy robi wszystko żeby grać, i w ten sposób każdy podnosi swoje umiejętności i kwalifikacje. Ja już swoje trzydzieści pięć lat na karku mam, natomiast przy tych treningach i przy tej rywalizacji ja też czuję, że jeszcze się czegoś uczę tutaj. To jest więc naprawdę bardzo dobrze, że na każdą pozycję aspiruje kilku zawodników.
– Trener Rafał Górak, wczuwając się w jego intencje, jednak chciałby Cię chyba widzieć jako fundament tej drużyny. Przed kamerą jednej ze stacji telewizyjnych powiedział nawet, że przychodzisz tu po to, aby młodsi piłkarze w trudnych momentach nie musieli już patrzeć tylko w jedno miejsce, mając na myśli oczywiście Adama Kompałę. To bardzo wysoko stawia wymagania wobec Ciebie.
– Trener tak postawił sprawę, natomiast wszystko wyjdzie w praniu. Ja ze swojej strony zrobię wszystko żeby grać jak najlepiej. A jeśli mam coś, co mogę młodym zawodnikom przekazać, dać jakiś wzór, to tylko się z tego cieszę i wszystko zrobię, aby im pomóc.
– Smaku gry na tym poziomie rozgrywek spróbowałeś już w poprzednim sezonie, reprezentując Energetyka ROW Rybnik. Od tego czasu czwarta liga zmieniła jednak swoją nazwę na trzecią, zestaw występujących w niej klubów bardzo się zmienił, pozostały w niej tylko najlepsze drużyny poprzedniego sezonu trzech grup czwartej ligi. Czy spodziewasz się zatem, że poziom tej ligi pozytywnie Cię zaskoczy, że będzie wyższy niż ten, który pamiętasz z występów w Rybniku?
– Na pewno będzie wyższy poziom, bo odpadły przecież te drużyny z samego dołu, natomiast przyłączono tu drużyny z ligi opolskiej, i wszystkie drużyny czołowe ze Śląska, zdaje się do czwartego miejsca, i one wszystkie stworzyły tą trzecią ligę. To były więc zespoły z samego „czuba”, a więc poziom musi być wyższy. Odpadły te drużyny, które łatwo ogrywało się nawet 8:0.
– Tymczasem inny piłkarz, który podobnie jak Ty, przychodził do Radzionkowa z drużyny zaplecza Ekstraklasy, czyli wspominany już tu kilkakrotnie Adam Kompała, po jedynym z jesiennych meczów narzekał na poziom gry, zauważając, że większość rywali Ruchu Radzionków grając przeciwko tej drużynie ogranicza się jedynie do obrony własnej bramki, często wręcz tylko do wybijania piłki, do kopania po kostkach. Jak się odnajdziesz na boisku w takich warunkach?
– Przyznam, że w Rybniku mieliśmy podobną sytuację, tam też walczyliśmy do samego końca o awans do tej trzeciej ligi, i nasze mecze często wyglądały tak, że drużyna przeciwna gdy trzy, cztery raz wychodziła z piłką poza własną połowę, to już była cała „happy”, i też ta ich gra ograniczała się do wybijania piłki na oślep i do kopania nas po kostkach. Tak jak mówię, my chcemy wygrywać i nie możemy patrzeć na to, jak gra rywal, a po prostu zespołowością, umiejętnością i organizacją gry pokazać, gdzie jest nasze miejsce, a gdzie miejsce takich drużyn.
– Niedawno pytaliśmy trenera Rafała Góraka o Twoją osobę, który stwierdził, że liczy na Twoją umiejętność gry właśnie w takich warunkach, że w tym tłoku będziesz potrafił niekonwencjonalnym zagraniem oszukać tę skomasowaną obronę przeciwnika. Jak się odnajdziesz w takim roli?
– Jestem zawodnikiem niewysokim, dla mnie ta gra w tłoku to nie jest jakieś specjalne utrudnienie. Liga, czy to Ekstraklasa, czy pierwsza, druga czy trzecia liga idzie teraz w stronę szybszej piłki, bardziej siłowej, i tego miejsca na boisku jest wszędzie coraz mniej, natomiast my piłkarze musimy się przyzwyczaić, że już nie będzie tak, jak kiedyś, kiedy można sobie było spokojnie przyjąć piłkę i podejść z nią na szesnasty metr, teraz trzeba się bardziej natrudzić. Gra się też sprowadza do tego, że stara się ją zagęszczać, i przez to tego miejsca jest coraz mniej.
– I widzisz swoje miejsce na boisku w ataku, gdzie jak na razie ustawia Cię podczas sparingów trener, czy może lepiej byś się czuł w drugiej linii, gdzie przecież też nieraz grałeś, jako rozprowadzający piłkę?
– Trener mnie ustawia w ataku, ale jeśli będzie taka potrzeba to chętnie zagram też na pozycji ofensywnego pomocnika.
– Przychodząc do Radzionkowa z pewnością zwracałeś uwagę na ośmiopunktową przewagę „Cidrów” nad drugą drużyną w tabeli. To komfortowa sytuacja przed rundą rewanżową. Czy przychodząc tu dopuszczałeś do siebie taką myśl, że jednak coś może pójść nie po myśli, że układ sił w tabeli może się jeszcze zmienić?
– Szczerze mówiąc, ja takiej myśli do siebie nie dopuszczałem i nie dopuszczam. To byłby ogromny zawód nie tylko dla mnie, ale i dla wszystkich, którzy Ruch Radzionków mają w sercu, ale gdyby tak się stało, to by musiało znaczyć, że źle wykonaliśmy naszą pracę, a jak na razie naprawdę wykonujemy ją bardzo dobrze. Ja dam z siebie wszystko, aby to tak dalej wyglądało, a i po innych widzę, że tak samo do tego podchodzą. Nie ma więc żadnych podstaw, aby dopuszczać do siebie pesymistyczne wizje.
– Sam wspomniałeś wcześniej swój wiek, więc śmiało można powiedzieć, że jak na piłkarza masz już swoje lata, że w tym wieku wielu już myśli o piłkarskiej emeryturze. W poprzednich latach bardzo często zmieniałeś swoją przynależność klubową. Z Ruchem Radzionków podpisałeś roczny kontrakt. Jak daleko więc sięgają Twoje piłkarskie plany, jakie masz jeszcze ambicje? I czy widzisz szansę na ich realizację właśnie w Radzionkowie?
– Chciałbym na pewno grać jak najdłużej. Ja to lubię, ja to kocham, i na tyle, na ile mi zdrowie pozwoli, nie będę z tego rezygnował. Na pewno chciałbym się zaznaczyć tutaj w Radzionkowie z dobrej strony, zrobić ten awans. A kto powiedział, że nie możemy, sięgając już dalej w przyszłość, robić kolejnych awansów. Nie możemy zakładać, że ten awans do drugiej ligi jest końcem naszej drogi. Klubów takich, jak ten, stojących jak na razie bardzo dobrze organizacyjnie, ale raczej małych było już kilka – był Groclin, była Szczakowianka, i te kluby jakoś do pierwszej ligi dorosły i w pierwszej lidze zaistniały. Natomiast Ruch Radzionków to dodatkowo już jest firma, ten klub już przecież grał w Ekstraklasie. A już ten skład mamy na tyle ustabilizowany i na tyle dobry, że śmiało w drugiej lidze też możemy grać o najwyższe cele.
– Na koniec o Szombierkach Bytom, których kibice nieraz zaglądają na stadion w Radzionkowie. I którzy tym samym tu w Ruchu Radzionków będą mieli okazję przypomnieć sobie ostatniego grającego jeszcze piłkarza, który reprezentował ich klub w Ekstraklasie. Pamiętasz jeszcze tamten czas? Dużym sentymentem darzysz ten klub?
– Tak, wiem, że kibice Szombierek sympatyzują z Radzionkowem. Znam kilku kibiców na Szombierkach i zaraz po moich przenosinach do Ruchu, klepali mnie po plecach, mówili, że wszystko ok. Miło jest, że jestem tym ostatnim zawodnikiem, który pamięta Szombierki w pierwszej lidze, a faktycznie pamiętam dobrze te czasy gry Szombierek w najwyższej lidze. Było to bardzo sympatyczne, na tych Szombierkach się coś cały czas działo, natomiast teraz klub ten stoi niestety dużo gorzej – jest w A-klasie i robi awans do okręgówki, ale jakiś kontakt tam mam i stąd wiem, że i tam zaczyna się powoli robić lepiej. Bardzo chciałbym zobaczyć, bo mam stadion przecież pod domem, żeby kiedyś i tam była jeszcze co najmniej pierwsza liga, już nie mówiąc o Ekstraklasie.