Bomba Mielca, jak główka Janoszki. Ruch – KSZO Ostrowiec Św. 1:0

W przedmeczowych komentarzach co rusz pojawiało się porównanie do sytuacji sprzed spotkania pucharowego z KSZO Ostrowiec Świętokrzyski przed przeszło dwunastoma laty. „Cidry” wygrały wówczas 1:0 po bramce Mariana Janoszki zdobytej głową w 115 minucie gry, a meczem tym rozpoczęły marsz w Pucharze Polski aż po pamiętny pojedynek z Górnikiem w Zabrzu, przegrany w rzutach karnych. Tym razem do zwycięstwa niepotrzebna była dogrywka, a sprawę rozstrzygnął fantastyczny rzut wolny w wykonaniu Adriana Mielca. I już niektórzy pytają otwarcie czy i tym razem żółto-czarni wytrwają do ćwierćfinału…

Mimo, że w Ruchu w porównaniu do inaugurującego rozgrywki drugoligowe meczu z Lechią w Zielonej Górze zaszło aż siedem zmian, a i w składzie KSZO brakowało kilku znanych nazwisk, żadna z drużyn ani myślała odpuścić rozgrywek pucharowych. Od początku meczu trwała na placu gry zacięta walka, a o tym ile sił piłkarze włożyli w ten mecz świadczyła końcówka gry, kiedy zawodników jednej i drugiej drużyny łapały skurcze.
Tym cenniejsze jest więc zwycięstwo Radzionkowian nad beniaminkiem pierwszej ligi. Tym bardziej, że w przekroju całego meczu to Ruch był zespołem lepszym, i to raczej on był bliższy podwyższenia wyniku, niż KSZO wyrównania.

Pierwsza połowa przebiegała pod znakiem dominacji „Cidrów” w środku pola, co przekładało się na przewagę gospodarzy. Pierwszy strzał w meczu oddali jednak goście, po kontrze niecelnie z okolic linii pola karnego w 5 minucie przymierzył jednak Basta.
Ruch odpowiedział w 7 minucie centrą po krótkim rozegraniu rzutu rożnego Adama Kompały, która o centymetry minęła głowę skaczącego przed bramką Jacka Wiśniewskiego. Po chwili wyprowadzony prostopadłym podaniem z głębi pola w dogodnej pozycji znalazł się Marek Kubisz, jednak uderzył kilka metrów nad poprzeczką.
Na kolejną akcję trzeba było poczekać następne osiem minut. W 16 minucie piłkę ponad dwadzieścia metrów od bramki ustawili sobie przy okazji rzutu wolnego piłkarze Ruchu Radzionków, a po krótkim podaniu w stronę bramki huknął Mielec. Nie zdążył wyskoczyć mur, Wróbel nie sięgnął piłki i ta zatrzepotała w siatce jego świątyni, ku uciesze licznie, jak na rozgrywki pucharowe, zgromadzonej publiczności.
W 18 minucie z kłopotami golkiper gości łapał dośrodkowanie Łukasza Pilca. A w minucie 21 sędzia boczny wskazał spalonego przy dobrym dograniu Tomasza Stranca do Sebastiana Gielzy, które mógło wypuścić tego drugiego na pozycję strzelecką, z czym obaj piłkarze Ruchu nie umieli się pogodzić.
KSZO próbowało odpowiedzieć za sprawą Kanarskiego. W 22 minucie skaczącego do główki napastnika gości uprzedził jednak przed bramką Wiśniewski, a w minucie 25 grający z numerem siódmym na koszulce piłkarz wygrał górny pojedynek o piłkę z wychodzącym z bramki Sewerynem Kiełpinem, jednak posłał ją obok słupka.
Mało brakowało, a w 27 minucie Ruch powiększyłby prowadzenie po bramce samobójczej. Silnie wstrzeloną w pole karne piłkę przez Mielca próbował wybijać sprzed bramki jeden z obrońców, czym zaskoczył także skaczącego po nią Wróbla, a posłał ją centymetry nad poprzeczką. Za chwilę po ciekawie rozegranym rzucie rożnym przez Kompałę piłka trafiła na dwudziesty metr do Marka Kubisza, którego efektowne uderzenie z woleja okazało się jednak niecelne.
W 29 minucie po rzucie rożnym dla KSZO zakotłowało się pod bramką Kiełpina, jednak „jak jeden mąż” zawodnicy obu drużyn minęli się z piłką.
Długie dogranie Wiśniewskiego w 32 minucie wypuściło z boku boiska Marcina Kowalskiego, który mocno wstrzelił futbolówkę w pole karne. Nie trafił w nią Wróbel, jednak nikt z Radzionkowian nie zamykał tej akcji. Cztery minuty później kopia tej akcji, tym razem jednak Kowalskiemu dogrywał Kompała, a wychodzący przed bramką Gielza minął się z piłką „o włos”. Po chwili sam na sam z ostrowieckim bramkarzem znalazł się Kubisz, jednak w górę powędrowała chorągiewka sędziego bocznego. „Gaza” mógł tylko złapać się za głowę, o spalonym nie mogło być mowy.
W minucie 40 w zamieszaniu w polu karnym Ruchu w gąszczu zawodników jednej i drugiej drużyny przytomnie interweniował Kiełpin, pewnie łapiąc dośrodkowanie.
Bliżej bramki po takich centrach był jednak Ruch. W 42 minucie po wrzutce Pilca Stachurski w ostatniej chwili uprzedził składającego się przed bramką do strzału Kowalskiego. Po sześćdziesięciu sekundach, tym razem po dośrodkowaniu z drugiej strony Damiana Kaciczaka tuż obok słupka główkował Wiśniewski. Inna sprawa, że sędzia odgwizdał spalonego.
W 44 minucie Kubisz wypuścił w sytuację sam na sam Gielzę, jednak wychodzący poza obręb swojej szesnastki Wróbel nie pozwolił napastnikowi gospodarzy ani oddać strzału, ani nawet celnie odegrać piłkę do nadbiegających kolegów. Po wywalczonym w wyniku tej akcji rzucie rożnym z centrą Kompały tuż przed bramką minęło się kilku zawodników Ruchu.
W ostatniej minucie pierwszej połowy spróbowało jeszcze KSZO. Jednak strzał Basty z dystansu został zablokowany.

Po bardzo ciekawej i emocjonującej pierwszej połowie, gra w drugiej odsłonie meczu nieco „siadła”, a i przewaga Ruchu wyraźnie stopnia. Kibice oglądali w tej połówce głównie zaciętą walkę w środku pola.
W 52 minucie odważnie wychodzący poza swoje pole karne Wróbel wyprzedził Kowalskiego, który po podaniu Mielca mógł znaleźć się sam przed bramkarzem gości.
Po drugiej stronie boiska Kiełpin znalazł się w opałach w 56 minucie. Mocny strzał z dystansu Wieczorka leciał w samo okienko bramki, jednak bardzo dobrze interweniował golkiper Ruchu.
Odpowiedzieć strzałem z większej odległości próbował Kompała, jednak jego uderzenie w 60 minucie z woleja z wybitej z pola karnego piłki było nie tyleż efektowne, co niecelne, bo nie wyszło nawet za linię końcową. W 66 minucie Gielza nie doszedł do centry Kowalskiego.
Strzał Persony zza pola karnego w 68 minucie daleko minął bramkę Kiełpina.
W 71 minucie Wiśniewski nie sięgnął przed bramką centry z rzutu wolnego Kompały. A na następną okazję strzelecką kibice musieli czekać aż do 85 minuty, kiedy po koronkowej akcji gospodarzy niecelnie z linii pola karnego przymierzył Kowalski.
KSZO zerwało się do frontalnego ataku dopiero w doliczonym czasie gry. Dwa razy przed szansą stawał Dybiec. Najpierw po centrze z rzutu wolnego strzelał głową z kilku metrów, jednak obok słupka. Po chwili tak był najwyraźniej zaskoczony znalezieniem się samemu przed bramką, że nie wiedział co zrobić z piłką dograną od Basty. W efekcie uciekła ona mu od nogi i przeleciała daleko obok słupka, a parę chwil później sędzia zakończyć mógł to spotkanie.

Ruch Radzionków w pełni zasłużenie wygrał z wyżej notowanym rywalem, i zagra w drugiej rundzie wstępnej Remes Pucharu Polski.