Damian Galeja: mam po dwóch równorzędnych piłkarzy niemal na każdą pozycję

– Można powiedzieć, że od pierwszego meczu rundy wiosennej dzielą nas już godziny. Za nami już niemal trzy miesiące przygotowań. Czy wyjściowy skład na mecz w Czeladzi-Piaskach ma już Pan od dłuższego czasu w głowie, czy też jeszcze na dzisiejszym, piątkowym treningu sprawa dla zawodników jest wciąż otwarta?
– Na pewno niezwykle ważne dla nas było to, że bardzo szybko wykrystalizowała się ostateczna kadra drużyny, że przez większość czasu pracowaliśmy ze wszystkimi zawodnikami, których teraz będę miał do dyspozycji. Tylko początek przygotowań mógł wyglądać pesymitycznie, ale to było tylko złudzenie, bo patrzyliśmy na to spokojnie i racjonalnie, zachowując optymizm. Faktycznie zaczęli do nas dołączać zawodnicy, i przez miesiąc byliśmy już wolni od testowania, sprawdzania, a skupialiśmy się tylko i wyłącznie na tym, co chcemy grać w lidze. Dopasowali się do nas w pełni nowi piłkarze, a też cała drużyna dopasowała się naszej wizji gry. Było naprawdę dużo czasu by przyjrzeć się dokładnie każdemu z piłkarzy, ale też temu, jak w danym zestawieniu personalnym zespół funkcjonuje. I dlatego skład na pierwszy mecz już od pewnego czasu w głowie rzeczywiście mam. Choć ostateczna decyzja zapadnie po ostatnim treningu, gdy okaże się kogo mam do dyspozycji. A mam nadzieję, że obędzie się bez kontuzji, a ci piłkarze, którym dokuczają jakieś dolegliwości będą ostatecznie gotowi do gry. Jeszcze w środę schodząc z treningu cieszyliśmy się, że wszyscy są zdrowi, tak w czwartek okazało się, że jednak nie wszyscy są gotowi do gry na sto procent. Skład na pierwszy mecz, choć z dwoma, trzema znakami zapytania, był już w głowie przed ostatnim sparingiem. Przebieg gry, i wszystko, co się działo w tygodniu, rozwiał mi wątliwości, i tak – skład już jest wybrany. Zakładając, że wszyscy będą w pełni gotowi, to ból głowy mam z tym, kogo do kadry meczowej nie zabrać. Zawsze jeden zawodnik z pola i jeden bramkarz będzie musiał usiąść na trybunach. I to będzie najtrudniejsza decyzja, bo po tym okresie przygotowawczym z całą mocą podkreślam, że cała dwudziestka, jaką mam do dyspozycji, zasługuje na grę.

– Obserwatorzy meczów sparingowych zwracali uwagę, że kadra drużyny wydaje się być niezwykle równa. Młodzież w komplecie dawała sygnały, że jest w stanie przejąć miejsce w składzie kosztem starszych zawodników. Taka sytuacja musi cieszyć.
– To prawda, że młodzież bardzo mocno naciska, a tej młodzieży mam w drużynie więcej niż jesienią. Uważam, że jakość tych młodych zawodników także jest wyższa niż jeszcze pół roku wcześniej. Udało się tak skonstruować zespół, że prawie na każdą pozycję mamy dwóch równorzędnych, albo niemal równorzędnych zawodników, o zbliżonych umiejętnościach. To bardzo cieszy. Przesunięcie jednego zawodnika ze skrzydła do ataku także sprawiło, że rywalizacja wzrosła. Cieszy szczególnie, że dołączyli do nas piłkarze do środka pola, bo tam właśnie mieliśmy największy deficyt zawodników, i widać, że ta rywalizacja każdemy z nich bardzo służy.

– Kilka ostatnich sparingów pokazało, że dopiero po zmianach drużyna łapała w pełni swój rytm. W kolejnym meczu dochodziło do wymiany części piłkarzy w pierwszym składzie, a jednak scenariusz w pełni się powtarzał.
– Rzeczywiście. O ile pierwsze sparingi graliśmy naprawdę równo, o tyle w tych ostatnich już tak nie było. Być może brało się to stąd, że zawodnicy byli świadomi tej ostrej rywalizacji, i ci, którzy w danym sparingu zostawali na ławce, kumulowali w sobie tą sportową złość, i było to potem widać po ich wejściu na boisku, że się nie poddają, że chcą walczyć o pierwszy skład. I stąd brało się to, że do samego końca walczyliśmy o korzystny wynik, a nawet w ostatniej akcji meczu potrafiliśmy strzelać bramki.

– Walka do końca w każdym z tych sparingów robiła rzeczywiście wrażenie. Ale to, że drużyna czasami przez pół godziny, jeśli nie całą pierwszą połowę, nie umiała znaleźć swojego rytmu, z pewnością musi niepokoić.

– To było już naszą bolączką w rundzie jesiennej. Szukaliśmy rozwiązania tego problemu poprzez rozgrzewki, poprzez różne techniki motywacyjne. I znaleźliśmy przyczynę. Teraz rzecz w tym, by znaleźć sposób jak ją wyeliminować. Wydaje mi się, że wiem w czym rzecz. Czy to się uda, pokaże liga. Ja jednak mam głęboką nadzieję, że te wszystkie zabiegi spowodują, że nie po pół godziny, ale od pierwszej minuty będziemy grać swoje i zachowywać pełną koncentrację.

– Większość sparingów wygraliśmy, ale na pewno rzuca się w oczy to, że ogółem traciliśmy w nich dużo bramek. Każdy z piłkarzy linii defensywnej miał swoje lepsze i słabsze momenty.
– Tylko jeden sparing zagraliśmy na zero z tyłu. To, że traciliśmy bramki brało się po części stąd, że mierzyliśmy się z dobrymi zespołami. I właśnie dlatego tak, a nie inaczej dobraliśmy sobie rywali, by obnażyli oni wszystkie nasze mankamenty. Oczywiście graliśmy też z zespołami z niższych lig. Bramki traciliśmy i z jednymi i z drugimi. W przypadku tych zespołów z czołówki czwartej czy z trzeciej ligi to rzeczywiście tracone bramki pokazały nasze braki, nad którymi potem pracowaliśmy. Gdy graliśmy z zespołem niżej notowanym, to zazwyczaj stawialiśmy bardzo mocno na ofensywę, i stąd brało się to, że czasami zostawała dziura w obronie. Każdą z tych straconych bramek dokładnie przeanalizowaliśmy, i mam nadzieję, że ten mankament ze sparingów w ogóle nie przełoży się na mecze mistrzowskie. Podczas normalnych mikrocykli meczowych i podczas samych meczów w lidze z pewnością dużo więcej uwagi poświęcimy grze w defensywie.

– Na pewno bardzo cieszy powrót do gry Roberta Wojsyka, który zimą długo nie trenował, a który w ostatnich sparingach niezwykle regularnie trafiał do siatki. Tylko czy nasz najskuteczniejszy napastnik, który stracił dużą część przygotowań, jest gotowy do gry na pełnych obrotach w lidze?
– Mam taką nadzieję. Na pewno jest zdrowy, choć braki w treningach mogą się odbijać na jego dyspozycji. A nie pracował on z nami przez cały miesiąc. Leczył się w tym czasie, diagnozował, bo musieliśmy być pewni, że wszystko będzie dobrze. Potem powoli był wprowadzany do treningów i meczów sparingowych. Mocno na niego liczymy, i cieszy to bardzo, że gdy już wrócił do gry, to każdy mecz kończył z przynajmniej jednym golem. Cieszy też bardzo to, że zdobywał bramki nie tylko z akcji, ale też był bardzo groźny ze stałych fragmentów gry.

– Jak podsumować można pracę, jaka została wykonana podczas całego okresu przygotowawczego na treningach?
– Jesteśmy bardzo zadowoleni zarówno z tego, że udało się zrealizować nasze plany, jak i z tego, jak zawodnicy pracowali. Ważne było też to, że mieliśmy zapewnione naprawdę dobre warunki przygotowań. W styczniu i w lutym we wtorki i w czwartki pracowaliśmy w hali w Radzionkowie. W środy mieliśmy do dyspozycji pół bardzo dobrze przygotowanego sztucznego boiska na Wyzwoleniu w Chorzowie, i tu wielkie podziękowania, że stworzono nam taką możliwość, bo choć to pół boiska, to jednak było to dla nas w pełni wystarczająco. Piątki spędzaliśmy w różny sposób, bo byliśmy i w terenie, i na spinningu, i na naszym stadionie czy na Jordanie w Tarnowskich Górach. Zdecydownie częściej w tym okresie przygotowawczym byliśmy poza naszymi obiektami. Ale, że tak będzie, to było od początku wiadome, i od początku nasze plany w pełni dostosowywaliśmy do tych warunków, jakie mieliśmy zapewnione.

– Już jutro początek zmagań ligowych. Wiadomo jakie mamy cele, wiadomo też jaka jest sytuacja w tabeli. Jak podchodzicie do rundy rewanżowej?
– Doskonale wiemy, kiedy w rundzie jesiennej zawaliliśmy naszą robotę. Były w szczególności takie dwa tygodnie, które spowodowały, że strata do lidera wynosi dziś siedem punktów. Sami jesteśmy sobie winni, że w takiej jesteśmy sytuacji. Niektórzy mówią, że to przewaga bardzo trudna do odrobienia, inni uważają przeciwnie, że w kilka meczów można ją zniewelować. My na pewno zrobimy wszystko, by tak się stało. My jako sztab i drużyna, zarząd klubu i wszyscy, którzy tu w Ruchu jesteśmy, mamy jasno nakreślony cel. Drużynę udało nam się tak zbilansować, że nawet gdybyśmy w jakimś meczu musieli grać jedenastoma młodzieżowcami, uzupełniając skład juniorami, z których kilku z nami zimą przez pewien czas trenowało, to ten cel nie zmieniłby się ani o jotę. W każdym meczu gralibyśmy o zwycięstwo. Nie wszystko jest w naszych nogach, ale jeśli spełnimy nasze założenia na każdy mecz, a stać na nas na to, to jestem przekonany, że stratę do Gwarka Tarnowskie Góry uda nam się zniwelować.