Dwugłos trenerski po meczu Ruch – Lechia

Trener Lechii Zielona Góra, Maciej Murawski:

„Chciałbym przede wszystkim pogratulować trenerowi Górakowi, że w tak krótkim czasie, jako beniaminek, zdołał zmontować tak silną i bardzo dobrze grającą drużynę. Mieliśmy dziś mnóstwo szczęścia, że udało nam się ten mecz zremisować. Bo prawda jest taka, że co najmniej trzy sytuacje powinny się dla nas skończyć tragicznie. Muszę tu jednak przyznać, że jesteśmy zupełnie inną drużyną niż ta, która zaczynała sezon do wysokiej porażki z Ruchem. Dziś, choć zremisowaliśmy, to był nasz najcięższy mecz! Czasami się wygrywało, czasami remisowało, a wiele z naszych porażek było w meczach, których nie powinniśmy przegrać. Dziś udało nam się zremisować mecz, w którym nie powinniśmy zdobyć punktów. Ale na nasze szczęście Ruch miał dziś ogromny problem ze skutecznością. Choć nie wykorzystał swoich sytuacji to grał bardzo dobrze, i mieliśmy z Ruchem problem. W naszych poprzednich meczach to naprawdę tak wyglądało, że mimo wszystko to my byliśmy z przebiegu gry lepsi. Dziś było zaś odwrotnie, nie mieliśmy na tle rywala zbyt wiele do powiedzenia. Ruch stwarzał sobie mnóstwo sytuacji, grał dobrą piłkę. A grał przecież przy dużej presji, bo to oczywiste, że inaczej się gra jak musisz wygrać, niż jak tylko możesz. Ruch sobie z tym zasadniczo dobrze radził, choć może nie zawsze kibice ich dziś wspierali w pierwszej połowie, bo w drugiej już zaczęli dopingować. I na pewno to w drugiej połowie im pomagało. Moi chłopcy bezdyskusyjnie starali się, próbowali, ale nie wyglądało to tak, jakbym chciał. Bo wiem, że oni potrafią grać zdecydowanie lepiej. Ale to nie nasza słabość, a siła rywala nam w tym przeszkodziła, bo to dziś Ruch Radzionków nie pozwolił nam grać tego, co chcielibyśmy i co graliśmy choćby z Elaną, czy nawet z Miedzią, z którą przegraliśmy mając przewagę i dużo pecha pod bramką, a tracąc gola z pojedynczego stałego fragmentu gry. Dziś naprawdę mieliśmy grać inaczej, dłużej się przy piłce utrzymywać, ale rywal nam nie dał na to szans. A ma w składzie kilku piłkarzy, i tu nie rzecz w tym, że ogranych i bardzo doświadczonych, ale naprawdę znakomitych. Dla moich młodych chłopaków granie przeciwko Gierczakowi, Kompale czy Wiśniewskiemu to nobilitacja. Analizowałem przegrany przez nas meczu z Ruchem u siebie, i tam naprawdę był to dla nas najniższy wymiar kary. Już wtedy było widać, że Gierczak i Kompała to są tacy piłkarze, którzy grają tak intensywnie, że ich partnerzy z przodu muszą mieć dużo sytuacji. Tego się obwialiśmy, dlatego naszym celem było przede wszystkim odciąć ich od podań. I być może w jakimś stopniu nam się to udało, ale faktem jest, że dziś sprzyjało nam to szczęście, które zwykle się od nas odwraca. Aczkolwiek wynik oczywiście mnie zadowala.”

 

Trener Rafał Górak:

„Ja również chciałbym pogratulować trenerowi Murawskiemu zdobytego dziś punktu. To takie uprzejmości zwyczajowo wymieniane między trenerami, ale prawda jest taka, że Lechia to już zupełnie inna drużyna od tej, z którą tak gładko wygraliśmy na wyjeździe na inaugurację. Jeśli zaś chodzi o nas, to można dużo rzeczy mówić – że brakło nam szczęścia, że mieliśmy dużą przewagę w polu. Ale prawda jest taka, że zabrakło nam dziś po prostu umiejętności wykorzystania sytuacji. Bo gdyby ktoś prowadził statystykę meczu i liczył strzały celne, to po stronie Radzionkowa byłoby ich dziś zero. Owszem dochodziliśmy do sytuacji, ale nie sposób przejść na tym do porządku dziennego, że nic ponad to. Żeby zdobyć bramkę, to trzeba najpierw w nią trafić. Dlatego mam kłopot z oceną tego spotkania na gorąco. Bo szczerze powiem, że jest to mecz z gatunku takich, które trzeba na spokojnie przemyśleć i szczególnie dokładnie przeanalizować. Bo nie wiem teraz czy z gry jestem zadowolony czy nie, czy mieliśmy w tygodniu takie problemy czy inne. Wiem jednak, że moi piłkarze zeszli dziś do szatni z głowami nisko opuszczonymi. Bo nie wygraliśmy tego meczu. A uważam, że przy nawet takiej dyspozycji, jaką prezentowaliśmy dzisiaj, powinniśmy takie spotkania spokojnie wygrywać. Piłka nożna polega jednak na tym, by w ten „magiczny prostokąt” trafić, i niech się wtedy martwi bramkarz drużyny przeciwnej. A dziś bramkarz Lechii martwić się o to nie musiał. Zaś z gry naszego bramkarza, Jacka Janowskiego, jest dziś zadowolony. Za sprawy z obsadą bramki odpowiedzialny jest Grzegorz Żmija, z którym wspólnie stwierdziliśmy, że w ostatnim meczu Seweryn Kiełpin nie był tym piłkarzem, na którego liczyliśmy. Stąd decyzja o zmianie w bramce.”