To był Ruch, jakiego chcieliby oglądać trenerzy i kibice – grający ofensywnie, szybko, z polotem, ale i odpowiedzialnie w defensywie. Forma idzie w górę, co dobrze zwiastuje przed ligą.
Lider drugiej ligi rozkręcał się w spotkaniu z liderem trzeciej ligi dolnośląsko-lubuskiej powoli. Pierwsi na bramkę uderzyli gracze Górnika, ale to od początku Ruch był groźniejszy, choć ciekawe akcje nie kończyły się strzałami. Ale do czasu…
W 14 minucie ostro przed bramkę zacentrował Łukasz Małkowski, a nadbiegający na długi słupek Adam Kompała wślizgiem skierował piłkę do siatki.
Chwilę potem powinno być 0:2. Centrował Michal Farkaš, a Sebastian Gielza przestrzelił z najbliższej odległości. Szansę miał także Maciej Manelski, ale jego mocny strzał trafił w nogi obrońcy.
Po drugiej stronie boiska Kiełpin nie miał wiele pracy. Łapał tylko odbite od muru uderzenie z dalekiego rzutu wolnego.
W 37 minucie padła druga bramka. Niezdecydowanie obrońców wykorzystał Kompała, który przejął piłkę, minął daleko wychodzącego bramkarza, i strzałem z ostrego konta trafił po raz drugi.
Do końca pierwszej połowy Ruch kontrolował grę.
Tuż po przerwie po krosie od Miłosza Przybeckiego powinien był trafić Manelski. Przerzucił piłkę nad bramkarzem, ale spadła ona obok słupka.
Piłkarze z Wałbrzycha spróbowali odpowiedzieć strzałem z rzutu wolnego, który z kłopotami złapał Seweryn Kiełpin.
Gielza zdecydował się na mocne uderzenie z dystansu, które dobrze odbił golkiper Górnika. Potem Manelski z bliska przestrzelił, a próba z kilku metrów Przybeckiego została zablokowana.
Kiełpin bronić musiał strzał z dystansu, i gra znów przeniosła się na połowę rywali.
Farkaš znakomicie wypatrzył w polu karnym Przybeckiego, a ten w czystej sytuacji nie trafił w światło bramki.
Na parę chwil inicjatywę przejęli Górnicy. Kiełpin mógł odetchnąć z ulgą, gdy w dużym zamieszaniu pod jego bramką po rzucie rożnym dwie próby z bliska były blokowane przez obrońców. Parę chwil później jego zmiennik, Piotr Adamek, zmuszony był już do interwencji, pewnie łapiąc dwa strzały.
Ruch wyszedł z kontrą, a po prostopadłym podaniu Kompały w sytuacji sam na sam Przybecki trafił w bramkarza, a przewracający się Małkowski nie zdołał celnie dobić.
Końcówka gry przyniosła strzały z daleka po stronie obu drużyn – oba niecelne. Choć bliższy trafienia do celu był Kompała.