Jakub Barteczko: Lubię gdy się ode mnie wymaga.

– Za Tobą bardzo trudny sezon. W Tarnobrzegu niewiele grałeś, a za to długo borykałeś się z kontuzjami.
– Pierwsza kontuzja pojawiła się zimą. Miałem wtedy przejść do rezerw Górnika Zabrze, ale naderwałem mięsień dwugłowy i transfer nie doszedł do skutku. Borykałem się z tym urazem około miesiąca. Powrót do pełnych treningów okazał się być tylko chwilowy, bo bardzo szybko naderwałem wiązadła razem z przyczepem, i to już wiązało się z dłuższą przerwą. Ciężko to przeszedłem i trudno było mi wrócić do starej dyspozycji. Stąd decyzja o transferze do Ruchu Radzionków. Myślę, że w trzeciej lidze mam szansę odbudować się. Wyższej klasie rozgrywkowej pewnie ciężko byłoby mi w takiej sytuacji podołać.

– W jakiej dyspozycji jesteś u progu nowego sezonu? Jak się fizycznie czujesz?
– Włożyłem naprawdę dużo pracy w okres przygotowawczy. I mam tu na myśli nie tylko pracę w klubie, ale także treningi indywidualne. Jeździłem także do Zabrza na rehabilitację. Zrobiłem wszystko, by być jak najlepiej przygotowanym do sezonu. Myślę, że to będzie dobrze wyglądało. Myślę też, że byłbym już w stanie podołać grze przez pełne dziewięćdziesiąt minut.

– Sądząc po składzie, jaki rozpoczynał ostatnie mecze sparingowe, przynajmniej na początku rozpoczniesz mecz na ławce rezerwowych.

– Tak, spodziewam się tego, że pierwszy mecz zacznę na ławce. Ale zamierzam walczyć o miejsce w składzie.

– Gdy tutaj trafiałeś, jako Twój atut przedstawiano to, że możesz grać na wszystkich pozycjach defensywnych.
– Rzeczywiście nie sprawia mi to problemu by zagrać po obu bokach obrony, na stoperze, a nawet na bokach pomocy. Lubię wyzwania, i jestem przekonany, że na każdej z tych pozycji byłbym w stanie spełnić wymagania trenera.

– Tymczasem w grach w okresie przygotowawczym oglądaliśmy Cię wyłącznie na prawym wahadle.

– Muszę przyznać, że gra na prawym wahadle to z tych wszystkich pozycji, które wcześniej wymieniłem, właśnie ta najlepiej mi pasująca. Podobnie byłoby na lewym wahadle. Mam zdrowie do biegania, dobrą wytrzymałość, radzę sobie w obronie, ale i w grze do przodu myślę, że daję radę.

– Na obu tych pozycjach masz jednak bardzo wymagających konkurentów do miejsca w składzie.
– Tak, w zależności od strony moim konkurentem do pierwszego składu jest albo Marcin Trzcionka albo Daniel Sroka. Czyli dwaj doświadczeni piłkarze i robiący na tych pozycjach bardzo dobre wrażenie. Ale ja przyszedłem tutaj walczyć i tej walki się nie boję. To jest piłka nożna, i jeśli chce się w niej coś osiągnąć, to kluczem do tego jest ciągle podwyższanie swoich umiejętności. A najlepszą drogą do tego jest ostra, ale czysta, sportowa rywalizacja.

– Gra na wahadle niesie ze sobą duże wymagania, bo wiąże się ona z nieustannym przemieszczeniem się od jednego pola karnego do drugiego.
– Tak, w tym systemie, który trener Kamil Rakoczy wprowadza, jest to specyficzna pozycja. Kosztuje to nieporównywanie więcej sił niż gra w środku pola. Jeśli nie włoży się tutaj całego serca to nie ma nawet co wychodzić na boisko. Ale to jest to, co ja lubię najbardziej. Bardzo dobrze czuję się w takiej walce na boisku, lubię gdy się ode mnie wymaga, gdy muszę z siebie dużo dawać. To sprawia mi satysfakcję.

– W związku z charakterystyką tej pozycji, można się chyba spodziewać, że trener często wprowadzał będzie podczas meczów świeżych zawodników z ławki rezerwowych.

– To prawda, że można się z tym liczyć, że w trakcie meczów właśnie na wahadłach trener najczęściej dokonywać będzie zmian, bo w sezonie grający tam piłkarze będą tracić najwięcej sił. Zatem należy się spodziewać, że każdy z piłkarzy, których trener widzi na prawym bądź lewym wahadle otrzyma w lidze swoje minuty. Ci, którzy wywalczą sobie miejsce w podstawowym składzie pewnie więcej, ale i ci, którzy wejdą z ławki bądą mieli czas by się pokazać i przekonywać do siebie trenera.

– Jak się czujesz w swojej nowej drużynie? Na pewno wejście do szatni ułatwiła Ci wcześniejsza znajomość z kilkoma piłkarzami.
– Faktycznie spotkałem tutaj w szatni kilku piłkarzy, których znałem dobrze z czasów mojej gry w Stadionie Śląskim Chorzów czy z którymi mierzyłem się na poziomie juniorskim. Ale i pozostali starsi koledzy bardzo dobrze mnie tu przyjęli. Wszyscy są otwarci i przyjaźnie nastawieni. Atmosfera w drużynie naprawdę zrobiła na mnie spore wrażenie. Bardzo dobrze czuję się w tej szatni. A to sprawia, że z przyjemnością przychodzi się na wszystkie treningi. Cieszę się, że trafiłem do tego klubu.