– Musimy dać organizmowi odpocząć. Czasem lepiej nie zagrać w jednym meczu, niż kwadransem na boisku „załatwić” sobie całą rundę – mówi „Dziewul”. Wcześniej próbował sobie radzić i w miarę możliwości nie przejmować się niepokojącymi dolegliwościami. Te jednak powracają po każdym ligowym meczu, co nie pozwala Dziewulskiemu na uczestniczenie w całym tygodniowym cyklu treningów. – Za każdym razem wydawało się, że wszystko wraca do normy. Po każdym spotkaniu wypadałem jednak na parę dni z treningu, a to mija się z celem. Teraz też ćwiczę indywidualnie i czuję, że jest coraz lepiej. Za trzy-cztery dni po bólu nie powinno być śladu.
Problemy zaczęły się w czasie spotkania z Sandecją Nowy Sącz przed własną publicznością. „Dziewul” w czasie meczu kilka razy poczuł niepokojące ukłucie, jednak spotkanie dograł do końca. W wygranym pojedynku z Kolejarzem Stróże, po którym otrzymał za swój występ pochlebne recenzje, ponownie uraz dał o sobie znać. Miał odpocząć już w Polkowicach, ale ostatecznie wybiegł na murawę w wyjściowej jedenastce. – Ale to nie było ryzyko. Przed meczem lekarze postawili mnie na nogi i czułem się dobrze. Na kwadrans przed końcem pokazałem jednak trenerowi, że potrzebuję zmiany. Teraz po badaniu USG i konsultacji z doktorem Fickiem otrzymałem zalecenie kilkudniowego odpoczynku, tak by od nowego tygodnia móc trenować na pełnych obrotach – tłumaczy Dziewulski.
Defensywny pomocnik przyznaje, że w każdym takim przypadku trudno mu się pogodzić z pauzowaniem. – Po prostu drażni mnie siedzenie na trybunach i oglądanie gry kolegów którym nie mogę pomóc. Ale zdrowie jest ważniejsze. Jakoś to przeboleję i od poniedziałku z powrotem walczę o miejsce w składzie – pociesza się „Dziewul”. A jak sam zauważa, na jego pozycji konkurencja jest spora i trener ma w czym wybierać. – Dobrze do drużyny wkomponował się Janek Beliancin, na treningach wysoką formę demonstruje ostatnio Paweł Giel. Abonamentu na grę w wyjściowym składzie nie mam i zdaję sobie z tego sprawę.