Marcin Dziewulski: to był tylko wypadek przy pracy

– Nie opadły jeszcze echa sensacyjnej pucharowej przegranej w Ożarowicach, a już jutro przed Wami mecz ligowy w Ornontowicach. To chyba wymarzona sytuacja po takim – trzeba to powiedzieć – blamażu, bo nie ma nawet czasu na jego rozpamiętywanie.
– Zdecydowanie tak. Jesteśmy rozczarowani, wkurzeni, źli, by nie użyć mocniejszych słów. Taki występ nie miał prawa się zdarzyć, a skoro to już się stało, to musimy wziąć to na klatę. Przespaliśmy się z tym, i cieszymy się bardzo, że okazja na odkucie się jest już jutro. Na pewno jesteśmy naładowani aby pokazać, że środowy występ był tylko wypadkiem przy pracy, na pewno właściwie jutro na boisku zareagujemy.

– W poprzednim meczu ligowym, w którym wysoko wygraliście w Siewierzu drużyna z kolei była bardzo chwalona. Kibice z pewnością zastanawiają się, który Ruch jest tym prawdziwym – ten grający z polotem z meczu z Przemszą, czy ten bezbarwny, bez pomysłu z pucharowego starcia z drużyną z ligi okręgowej.

– Ten mecz w Ożarowicach to był wypadek przy pracy, który jak najszybciej musimy z głowy wyrzucić. Mamy z tego na pewno naukę, że do każdego meczu trzeba podejść profesjonalnie, bo gdybyśmy tak w środę zrobili, to jestem przekonany, że do przerwy prowadzilibyśmy kilkoma bramkami. Na stojąco meczu się nie wygra, i może taki kubeł zimnej wody na nasze głowy przyda się. W Siewierzu pokazaliśmy, że potrafimy grać w piłkę, że jesteśmy mocni. Jestem przekonany, że jutro w Ornontowicach nawiążemy naszą postawą do meczu z Przemszą. Cel na ten wyjazd jest jeden – trzy punkty, ale też wielkie zaangażowanie i wielkie serce. Interesuje nas tylko zwycięstwo.

– Między meczem w Siewierzu, a spotkaniem pucharowym było kilkanaście dni przerwy. O tym, że nie odbędzie się mecz z Myszkowem dowiedzieliście się rano w dniu, w którym miał on być rozegrany. Jak bardzo to skomplikowało przygotowania?
– Rzeczywiście był to problem. Piłkarze może tego nie widzą, bo ja dopiero będąc członikem sztabu szkoleniowego zauważyłem tą różnicę. Odowołanie meczu i potem spotkanie w środę bardzo zaburzyło nam cykl treningowy. Chcieliśmy brak gry nadrobić w Pucharze Polski, i dlatego daliśmy w tym meczu po połówce zagrać prawie całej kadrze, tak aby każdy poczuł to jak jednostkę treningową. Nie do końca nam to wyszło. Musimy przyjąć to jako ważne doświadczenie, i na przyszłość przy odwołaniu meczu reagować jakimś sparingiem czy choćby grą wewnętrzną. Musimy trzymać rytm meczowy i treningowy, bo okazuje się, że nawet drobne jego zaburzenie może być kłopotem. W Pucharze Polski nie czuliśmy w ogóle gry, nie potrafiliśmy złapać w niej płynności.

– Słabym występem skazaliście się na dogrywkę. To, że niektórzy piłkarze mają świeżo w nogach sto dwadzieście minut gry, i to na tak trudnym boisku, jak to boczne w Ożarowicach, na którym odbył się mecz, nie będzie jutro problemem?
– Ja jestem ostatnią osobą, która narzekałaby na sto dwadzieścia minut gry. Był to mecz po kilkunastu dniach przerwy, tylko cztereach zawodników było na murawie od początku do końca. Myślę, że nie powinno być mowy o zmęczeniu, ale jeśli któryś z piłkarzy wykazywałby po środzie problemy, to mamy na tyle wyrównaną i liczną kadrę, że bez problemu znajdziemy dla niego zastępstwo w wyjściowej jedenastce. Myślę, że jutro nie będzie w ogóle widać, że w środę graliśmy mecz z dogrywką, jestem pewny, że każdy da z siebie sto procent, i na ostatnim przedmeczowym treningu mocno o to słowanie powalczę. Do Ornontowic zawitają jutro chłopaki z Ruchu Radzionków – pewni siebie, pewni swoich możliwości, chcący wygrać mecz.