Mateusz Pietryga: cieszę się, że tu jestem

– Jak się czujesz wracając do klubu, którego jesteś wychowankiem i kibicem?
– Znakomicie. Bardzo się cieszę, że tu jestem. Z Ruchu odchodziłem po rozwiązaniu kilka lat temu naszej drużyny trampkarzy, w której grałem razem z Danielem Skalskim i Robertem Glancem. Wszyscy pozostaliśmy kibicami tego klubu, i przeszliśmy podobną drogę do powrotu na stare śmieci, tylko jedni wcześniej, a ja trochę później.

– Jesteś środkowym pomocnikiem…
– Tak. Na tej pozycji grałem w juniorach Górnika Zabrze, i wcześniej w Ruchu będąc trampkarzem także byłem przez trenera wystawiany w środku pola. To dla mnie optymalne miejsce na boisku, ale pozostaję do dyspozycji trenera, i myślę, że poradzę sobie wszędzie tam, gdzie będzie na mnie zapotrzebowanie.

– W drużynie trampkarzy Ruchu Twoim partnerem w środku pola był Daniel Skalski, dziś przekwalifikowany na obrońcę.
– Bardziej to było tak, że rywalizowaliśmy ze sobą o miejsce w składzie.

– W Ruchu w środku pola, gdzie grają doświadczeni Marcinowie Trzcionka i Dziewulski, wygląda, że będziesz musiał rywalizować o jedno miejsce z Kamilem Kopciem i Mateuszem Nowarą. Jak się widzisz w tej rywalizacji?
– Kamil jest moim rówieśnikiem, ale to naprawdę duży talent, o czym najlepiej świadczą oferty klubów, jakie rozważał. Mateusz jest rok starszy, i ma już duże doświadczenie w seniorach, a przecież był tego lata bliski transferu do klubu drugiej ligi. Z pewnością w chwili obecnej nie jestem faworytem w tej rywalizacji. Ale będę ciężko trenował by dawać sygnały trenerowi, a gdy przyjdzie dla mnie szansa, poprzez kontuzję czy kartki w lidze, albo w meczach pucharowych, to dam z siebie wszystko, by upewnić trenera i kolegów, że mogą na mnie liczyć.

– Ze swoją nową drużyną jesteś od samego początku przygotowań, jednak zanim stałeś się piłkarzem Ruchu minęło kilka tygodni.
– Tak, początkowo byłem testowany, a gdy zapadła decyzja, że jednak trener widzi dla mnie miejsce w zespole, to były jakieś komplikacje z załatwieniem formalności z Górnikiem Zabrze. Trwało to kilkanaście dni, ale w końcu zakończyło się dla mnie pomyślnie, i mogłem tu wrócić w ramach transferu definitywnego, bezgotówkowego.