Sahin na piłkarskiej szachownicy

Ruch Radzionków zanotował dobry start ligowej wiosny. „Cidry” zwyciężyły w sześciu z siedmiu spotkań i wciąż liczą się w grze o wygranie całych zmagań. Spory udział ma w tym Szymon Turczyn, który w ostatnich tygodniach stał się jedną z kluczowych postaci trenera Marcina Dziewulskiego.

19-latek długo i systematycznie buduje swoją pozycję w szatni „Cidrów”. Po raz pierwszy trafił do niej jeszcze jako niespełna 15-latek, zaproszony przez trenera Damiana Galeję. Debiutował w 2018 roku, wpuszczony przez trenera Kamila Rakoczego na ostatnie pół godziny meczu z Polonią w Poraju.

Przełomowa wiosna

Z każdym miesiącem coraz lepiej aklimatyzował się w dorosłej piłce, korzystając z rad i podpowiedzi starszych kolegów. – Była dobra paka. Czułem się wyróżniony i doceniony możliwością treningów z tą drużyną. Czułem ekscytację. Zacząłem od jednych zajęć w tygodniu, potem byłe zapraszany coraz częściej, no a dziś stałem się po prostu częścią zespołu – wspomina Szymon Turczyn.

Na dobre postawił na niego trener Marcin Dziewulski. Turczyn sporo pograł wiosną ubiegłego roku, ale w kolejnych rozgrywkach znowu musiał popracować, by na dobre stać się pierwszym wyborem swojego szkoleniowca. – Ta wiosna jest chyba jakimś przełomem. Jestem naprawdę bardzo zadowolony. Na początku sezonu w wielu meczach nie zagrałem, pomału zaczynałem wchodzić na boisko. Teraz gram praktycznie od deski do deski. Bardzo się z tego cieszę i… trzymam za siebie kciuki uśmiecha się „Sahin”.

Ksywka przylgnęła do niego dobrych kilka lat temu. Właściwie sam nie pamięta, z czego konkretnie się wzięła. Po prostu – wtedy na pozycji defensywnego pomocnika w światowym futbolu wyróżniał się akurat Nuri Sahin, a że młodzian z Tarnowskich Gór też świetnie radził sobie na tej pozycji, szybko został „ochrzczony” nazwiskiem Turka grającego wówczas w topowych europejskich klubach.

Z pozycji na pozycję

Kojarzony z „szóstką” 19-latek nie przykleił się jednak do swojej pozycji. Mało tego – choć trudno jeszcze powiedzieć, by w zespole „Cidrów” miał status niezastąpionego, sam jest w stanie zastąpić coraz większą liczbę kolegów. – Nie ma jednej, wyspecjalizowanej pozycji, ale dobrze rokuje, bo dzięki grze w kilku miejscach zyskuje doświadczenie i poszerza horyzonty. W ten sposób rośnie nam ciekawy i obiecujący zawodnik – ocenia trener Marcin Dziewulski.

Szkoleniowiec „Cidrów” z uniwersalności swojego młodzieżowca skorzystał już na inaugurację wiosny. Wtedy Turczyn „wskoczył” na środek obrony za wyeliminowanego z gry z przyczyn zdrowotnych na przedmeczowej rozgrzewce Rafała Otwinowskiego. Zagrał solidnie, by… kolejne spotkania zajmować miejsce innego z powracających do zdrowia, starszych kolegów – Marcina Trzcionki. Z prawej strony obrony wrócił do środka pola, by już w starciu z Jednością Przyszowice wypełnić lukę po kontuzjowanym lewym obrońcy, Miłoszu Ćwielongu. – Najwięcej minut w przygodzie z piłką spędził na „szóstce”, ale radzi sobie i w obronie – na środku i obu bokach – i ustawiony trochę wyżej. Wydaje się jednak, że najbliżej mu walorami do bronienia. Grając jednak na lewej, czy prawej obronie sygnalizuje ciąg na bramkę, więc w tym aspekcie też ma duży potencjał. W rozmowie z nami sam wyraził zadowolenie, że jest próbowany na różnych pozycjach. Chce się uczyć, jest ciekawy piłki nożnej, ma ochotę próbować jej na każdy sposób. Przychodzi mu to naturalnie. Jeśli gdzieś robi się problem, Szymon staje się naturalnym wyborem i daje radę. Akceptuje nasze decyzje, najczęściej poprawnie robi swoje, a jeśli pojawia się jakiś błąd, sam szuka rady i analizy – charakteryzuje swojego gracza trener Dziewulski.

Turczyn potwierdza słowa szkoleniowca. – Jestem takim typem zawodnika, że gdzie mnie trener nie wyśle, staram się dać z siebie tyle, ile potrafię. Cieszę się po prostu, że trener na mnie stawia. Którego z zadań pewnie nie spodziewałbym się przed sezonem? Chyba lewej obrony, na której zagrałem z Jednością Przyszowice. Liznąłem tej pozycji bodaj pierwszy raz. Jestem raczej od tego, by bronić. Całe życie grałem jako defensywny pomocnik, dlatego środek pomocy i obrony nie były mi obce. Na bokach defensywy też czuję się dobrze, ale nominalnie chyba wybrałbym tą „szóstkę” – mówi nastolatek, pytany o to, w którym miejscu boiska gra mu się najlepiej.

Szachowa zajawka

Uniwersalność Turczyna nie jest przypadkowa. Do piłkarskiego talentu dokłada cechy, dzięki którym z łatwością przyswaja wskazówki i zadania desygnowane mu przez sztab szkoleniowy. Nie narzeka, cieszy się z możliwości gry i wykorzystuje swój czas, by wciąż uczyć się futbolu. – Jest niesamowicie inteligentnym człowiekiem. Rozsądnym, wyważonym, szybko się uczącym. Jedną z jego najważniejszych cech jest świetna adaptacja do różnych warunków. Robi to momentalnie, łapie rytm i jest w tym mocny. Cieszy jego chęć rozwoju i radość z gry w piłkę – komplementuje podopiecznego Dziewulski.

Inteligencją – nie tylko tą boiskową – imponuje zresztą od dzieciństwa. Pierwsze sukcesy odnosił w… szachach. – To stara zajawka. Zaczynałem od przedszkola, kontynuowałem to w podstawówce. Jeździłem co tydzień na turnieje, udawało się wygrywać, czy stawać na podium. W okresie gimnazjalnym jakoś przestało mnie to kręcić. Dziś wróciłem do szachów w amatorskim wydaniu. Gram sobie towarzysko przez internet. Dowiedziałem się niedawno, że Bartek Nawrocki też to lubi. Kilka razy się z nim zmierzyłem, ale… wynik zostawmy między nami – uśmiecha się tajemniczo „Sahin”.

Skromny student

Absolwent radzionkowskiej Szkoły Mistrzostwa Sportowego od kilku miesięcy grę w piłkę łączy ze studiami na katowickiej Akademii Wychowania Fizycznego. – Jest mi teraz trochę trudniej, bo w dni treningowe z Katowic na zajęcia dojeżdżam „na styk”. Póki co udaje mi się to jednak godzić, myślę, że fajnie mi idzie – ocenia Turczyn. A jeśli mówi, że idzie „fajnie”, to śmiało można stawiać tezę, że „młody” z godzeniem swoich obowiązków radzi sobie świetnie. – Jest w nim pewna nieśmiałość. Na boisku wie, czego chce, jest wyraźny, a poza nim to dobrze ułożony i dobry chłopak. Seniorska piłka dopiero kształtuje w nim charakter takiego wyrachowanego, czasem bezwzględnego zawodnika. On póki co próbuje wszystko robić w dobrym, łagodnym i bezpiecznym dla wszystkich wydaniu – mówi trener Dziewulski, zwracając uwagę na – momentami przesadną – skromność zawodnika.

Być może właśnie wspomniana skromność sprawia, że pozycję w zespole udało mu się budować na tyle niepostrzeżenie, by jako „uczniak” przez lata nie nadziać się na żadną uszczypliwość, czy surowsze traktowanie ze strony dorosłych ligowców z szatni. – Nie pamiętam jakiejś mocnej „szpili” od starszych kolegów. Chyba jeszcze nie nadszedł ten czas. Możliwe, że to dopiero przede mną – żartuje zawodnik.

Autor: Łukasz Michalski