– Meczem z Bałtykiem w Gdyni zakończymy rozgrywki w 2009, tak udanym dla nas roku.
– Zakończenie rundy to zawsze szczególne wydarzenie, i podchodzi się do niego wyjątkowo. Bo jest to zwieńczenie całej pracy w mijającym półroczu. A ja to od początku moim zawodnikom tłumaczę, że po to się pracuje, by być w tym co się robi najlepszym. I jakby nie podsumowywać tej rundy, zdając sobie sprawę, że mecze dobre przeplataliśmy słabszymi, zawsze naszym celem było zakończyć ten etap na pierwszej pozycji, i cel ten skutecznie realizujemy. Stawka więc jest ogromna przed wyjazdem do Gdyni, bo tylko dobry wynik tam pozwoli nam utrzymać pierwsze miejsce. A my wiemy ile nas to pracy kosztowało, ile sił włożyliśmy by być w tym miejscu, w którym jesteśmy. Niektórym się może wydawać, że wystarczy sprawdzić do klubu kilku znanych piłkarzy, i że samo to pójdzie. Bagatelizuje się fakt, że jesteśmy beniaminkiem, że nikt się przed nami na murawie nie położy, że inni też mają swoje ambicje. Będzie to kapitalna sprawa, jeśli przez całą przerwę zimową będziemy z samej góry spoglądać na resztę rywali. A szansę na to mamy bardzo dużą, nic tylko pojechać do Gdyni po pełną pulę.
– Bałtyk jednak na swoim stadionie jest niepokonany aż od czterdziestu siedmiu spotkań!
– Zdajemy sobie sprawę, jaką fenomenalną passę notuje Bałtyk na własnym stadionie. Ale my nie mamy w związku z tym żadnych kompleksów, nie mamy z tym żadnego kłopotu. Bo przecież my w tym sezonie nie zwykliśmy przegrywać na wyjazdach, może prócz Sosnowca tylko, na każdym z nich byliśmy stroną dominującą, walczyliśmy o trzy punkty. I wygraliśmy w ten sposób choćby w Jarocinie, gdzie gospodarze też od dawna nie przegrali.
– Z drugiej strony ostatnie mecze Bałtyku z pewnością nie napawają ich optymizmem. Ale i my z naszych ostatnich występów nie możemy być zadowoleni, nie potrafimy naszej przewagi na wyjazdach przekuwać w zwycięstwa.
– W tym, że Bałtyk ostatnio regularnie traci punkty nie upatrujemy żadnej szansy dla nas. Mamy pokonać ich własną siłą, a nie ich słabością. A tym bardziej, że sami nie jesteśmy zadowoleni z naszego ostatniego meczu, czy szerzej z naszych ostatnich występów. W meczu z Lechią objawił się wielki kłopot ze skutecznością. Gdybyśmy jedną, dwie akcje w tym spotkaniu sfinalizowali bramką, jestem przekonany, że odbiór tego i tych wcześniejszych naszych meczów byłby o wiele lepszy. A w tych wcześniejszych meczach, mając na myśli szczególnie wyjazdy, bardzo żal straconych punktów, szczególnie w tych potyczkach, w których prowadziliśmy. Bo najbardziej żal, gdy się z rąk wymyka prowadzenie właśnie. Tak było w Żaganiu, tak było w Legnicy. W Turku wynik był cały czas remisowy, ale to nie zmienia tego, że podobnie jak z Lechią powinniśmy tam choć jedną akcję zakończyć bramką. Mamy więc w Gdyni dwie rzeczy do udowodnienia – że potrafimy być skuteczni, i że, tak jak na początku sezonu, umiemy naszą przewagę na wyjazdach przekuwać w zwycięstwa. Bo rywale w końcu skończą swoimi słabszymi wynikami ratować nasze pierwsze miejsce. Ale to też dowód na to, jak ta liga jest wyrównana, że tu każdy z każdym może tracić punkty, nawet lider z drużyną z dołu tabeli. Bo tego samego doświadcza Zawisza, Zagłębie czy Górnik.