Trener Kamil Rakoczy:
Paradoksalny był to mecz z naszej strony. Dopóki byliśmy na boisku w jedenastu, gra w ogóle nam się nie kleiła, byliśmy zupełnie niezorganizowani. Czerwona kartka zmusiła nas do przegrupowania drużyny i od razu zaczęło to dosyć fajnie funkcjonować na boisku. Po zmianie taktyki postawiliśmy na cofnięcie się do obrony i przekazywanie piłki do przodu jedynie prostymi środkami. W taki sposób zdobylismy dwie bramki i wygraliśmy mecz. Cieszymy się, że nasze boisko jest jak na razie naszą twierdzą, bo poza remisem z Grodźcem wygrywamy tu jak na razie wszystko. Natomiast stan płyty boiska jest z meczu na mecz coraz gorszy, a to nie pozwala nam grać taką piłkę, jaką chcielibyśmy. Dla mnie to zwycięstwo jest bardzo ważne, bo nie boję się przyznać, że moje decyzje personalne w Zawierciu były jedyną przyczyną poniesionej tam porażki, i całą winę za tamten wynik biorę na siebie.
Michał Staszowski:
Po tym, jak rano dowiedzieliśmy, że Marcinowi Dziewulskiemu urodziła się córeczka, wiedziałem, że zagram w środku pola. W młodości zdarzało mi się grać już jako defensywny pomocnik. Cieszę się, że mogłem pomóc drużynie, i że chyba nieźle to wyglądało, a zwycięstwo dedykujemy Dziewulowi. Nie zgadzam się z tym, że czerwona kartka nas dopiero obudziła, bo w jedenastu czy w dziesięciu, czekaliśmy cierpliwie na swoje okazje, wiedząc, że na pewno one przyjdą. Kluczowa była pierwsza bramka, druga to już jej konsekwencja.
Karol Kajda:
Całe szczęście, że Robert Wojsyk był w odpowiednich miejscach, bo miałbym do siebie wielkie pretensje, gdyby w tych sytuacjach nie padły bramki, bo prawda jest taka, że ja powieninenem je strzelić, jednak dwa razy zamiast do siatki celowałem prosto w bramkarza. Jeden gol, za chwilę drugi – i już wiedziałem, że ten mecz na pewno wygramy. Chwilę wcześniej, gdy wyleciał z boiska Andrzej Piecuch myślałem, że będziemy musieli się zdecydowanie cofnąć i w drugiej połowie szukać jakiś sytuacji po kontrach. Ciężko mi stwierdzić czy czerwona kartka była słuszna czy nie, bo nie widziałem dobrze tej sytuacji. Na pewno był to wślizg na nogi, więc sędzia miał prawo podjąć taką decyzję. Tym bardziej, że już wcześniej atmosfera była bardzo gorąca, i być może chciał to przystopować.
Sponosrem meczu Ruchu ze Śląskiem była firma: