Poligon doświadczalny. Ruch – MKS Myszków 2:2

Kilkudziesięciu zgromadzonych na trybunach bocznego boiska Stadionu Śląskiego w Chorzowie sympatyków Ruchu Radzionków nie poznawało swojej drużyny, co rusz próbując zdobyć od zgromadzonych wokół siebie kibiców informację, jak nazywa się piłkarz, który właśnie znajdował się przy piłce. Nic dziwnego, w końcu trener Rafał Górak sparing z MKS-em Myszków potraktował jako próbę dla testowanych zawodników, a wśród nich część miała za sobą tylko jeden dzień treningów z drużyną, a dwóch dojechało dopiero wprost na mecz. Mowa o testowanych środkowych obrońcach, którzy nie widnieli nawet na ogłoszonej dzień przed meczem liście zawodników zgłoszonych do występu w tym meczu kontrolnym. Wyjściowa linia obrony była tak skonstruowana, że znaleźli się w niej piłkarze, którzy nie tylko w takim zestawieniu personalnym nie grali, co wręcz najprawdopodobniej nigdy nie spotkali się na boisku z żadnym ze swoich partnerów. Nie można było więc być zaskoczonym, że dobrej gry na boisku było niewiele.

A zaczęło się od gola. Pierwsza groźna akcja meczu, w 5 minucie, przyniosła prowadzenie Ruchowi. Piotr Łopuch zacentrował z rzutu rożnego, a stojącemu na długim słupku Adrianowi Mielcowi wystarczyło tylko dołożyć głowę.
I gdyby nie testowany Miłosz Przybecki kibice śmiało mogli ze stadionu na długie minuty wyjść. Młody napastnik ze Szkółki Piłkarskiej Remes Opalenica najpierw dobrze zauważył w polu karnym Michala Farkaša, ale centra Słowaka minęła nieznacznie próbujących ją sięgnąć radzionkowskich zawodników. Potem Przybecki sam uderzył na bramkę z prawego narożnika pola karnego, ale bramkarzowi udało się futbolówkę sparować poza linię końcową. Kolejna akcja tego piłkarza zakończyła się przytomnym podaniem na wolne pole, którego jednak nie zrozumieli partnerzy. Wreszcie z lewego skrzydła zacentrował Tomasz Foszmańczyk, a wolej zamykającego akcję Przybeckiego przeszedł tuż nad poprzeczką.
W końcu ciężar gry ofensywnej na swoje barki postanowił wziąć doświadczony Bośniak, wprowadzony parę minut wcześniej, Ensar Arifović. Uderzył z rogu pola karnego, jednak dobrze interweniował myszkowski golkiper.
Drużyna wicelidera czwartej ligi pierwszy raz piłkę w stronę radzionkowskiej bramki posłała dopiero w 38 minucie, ale Piotr Adamek spokojnie złapał strzał z dużej odległości.
Ostatnia akcja pierwszej części gry powinna przynieść Ruchowi drugiego gola. Foszmańczyk popędził z piłką, zostawił za plecami obrońców i wpadł w pole karne.  Ale zamiast wyłożyć ją niepilnowanemu Arifović’owi, sam uderzył z ostrego konta, metr od słupka.

Niespodziewanie dla zgromadzonych na trybunach kibiców druga połowa rozpoczęła się od ataków Myszkowa. I już pierwsza sytuacja przyniosła wyrównującego gola. Minął się z piłką jeden z radzionkowskich stoperów, a rywale w sytuacji sam na sam z bramkarzem nie pomylili się.
Wkrótce potem Adamek jeszcze dwukrotnie znajdował się w opałach, za pierwszym razem mógł tylko odprowadzić wzrokiem lecącą obok słupka piłkę, ale już za drugim zmuszony był do niełatwej interwencji przy strzale z bliska.
Grający po przerwie z licznymi zmianami Ruch obudził się dopiero po kilku minutach gry. Akcję Sebastiana Lewandowskiego z Marcinem Kowalskim zakończyła interwencja obrońcy. Testowany środkowy obrońca po rzucie rożnym główkował ponad poprzeczką. Kolejny atak znów przecięli defensorzy z Myszkowa. Wreszcie po centrze Marcina Trzcionki Lewandowski uprzedził w powietrzu bramkarza, ale posłał piłkę głową obok słupka. Grający ostatnio w Norwegii testowany piłkarz mógł się poprawić chwilę potem, ale fatalnie przyjmował piłkę po przerzucie Kowalskiego, marnując okazję do wyjścia sam na sam z bramkarzem.
Myszków zagroził ponownie bramce Adamka po rzucie rożnym. W gąszczu zawodników podbita futbolówką opadła wprost na górną część poprzeczki, wychodząc poza linię końcową.
W odpowiedzi w znakomitej sytuacji znalazł się Michał Mak, ale uderzył prosto w bramkarza. I tym samym rozpoczęła się w wykonaniu tego piłkarza ofensywna seria, podobna do tej z pierwszej połowy Przybeckiego. Ofensywniej usposobiony z dwójki sprawdzanych braci bliźniaków chwilę później uderzył z woleja z linii szesnastu metrów, ale piłka przeleciała wysoko nad poprzeczką. Wreszcie mógł wyjść w sytuację sam na sam, gdyby tylko pewniej opanował podanie Trzcionki.
Myszków w tym czasie próbował jedynie strzałów z dużej odległości. Pierwszy minął bramkę Roberta Widawskiego, drugi młody bramkarz pewnie złapał.
I przyszła 85 minuta, kiedy na strzał z blisko trzydziestu metrów zdecydował się Piotr Giel. Futbolówka „zatańczyła” w powietrzu i zatrzymała się dopiero w siatce bramki Myszkowa. Piękny gol.
Ruch spróbował pójść ciosem, ale w dobrej sytuacji Lewandowski źle podawał do niepilnowanego Arifović’a.
Niespodziewanie, w 89 minucie, myszkowianie znów doprowadzili do remisu. Założona na głowie czapka przeszkodziła w skutecznej interwencji Marcinowi Żmudzie. Wracający na boisko po kilkunastu miesiącach meczowego rozbratu obrońca tak niefortunnie interweniował, że wyłożył piłkę napastnikowi drużyny przeciwnika, który ładnie, z woleja, tuż przy słupku wepchnął ją do bramki.
Szalę zwycięstwa na korzyść Ruchu próbował przechylić jeszcze Mateusz Mak, ale jego strzał z linii pola karnego złapał bramkarz.

Drugi sparingowy mecz w 2010 roku Ruchu Radzionków zakończył się remisem. Jednak trenerzy mogą być zadowoleni, bo z pewnością otrzymali szereg cennych informacji na temat przymierzanych go gry w radzionkowskim klubie piłkarzy.