Prezes Marcin Wąsiak: Celem powrót do trzeciej ligi

– Spadek z trzeciej ligi był dla nas wszystkim wielkim roczarowaniem. Czy w klubie wciąż o tym się rozmawia, analizuje przyczyny, czy może patrzy się już tylko w przyszłość?
– Nie da się ukryć, że za nami bardzo smutny okres w historii Ruchu Radzionków. Przede wszystkim piłkarsko, bo po tym rocznym zniknięciu z piłkarskiej mapy Polski, nikt nawet w najczarniejszych snach nie dopuszczał do siebie myśli o spadku do ligi niżej. Bo byliśmy przekonani, że stworzyliśmy drużynę, którą stać nie tylko na pewne utrzymanie w trzeciej lidze, ale być może nawet na walkę o coś więcej. Ale niestety spadki też są wkalkulowane w sport, i tym razem dotknęło to nas, choć przecież jeszcze w zimie, a nawet po dwóch pierwszych wiosennych meczach, nic na to nie wskazywało. To potem zaczęło się to, co najgorsze. I wolałbym do tego już nie wracać, bo nie chciałbym się denerwować. Nie chciałbym gdybać co by było, gdyby ten zawodnik został, a nie odszedł zimą, gdyby ten nie złapał kontuzji, gdybyśmy w tym meczu nie stracili bramki w ostatniej minucie, gdyby w innym meczu sędzia uznał nam bramkę, gdyby tu nie podniósł boczny chorągiewki mylnie wskazując spalonego, gdyby tu dał rywalowi czerwoną kartkę, a nie żółtą. Raczej, skoro już stało się, co się stało, wolę rozmawiać o tym, jak klub ma dalej funcjonować, jak z tego wyjść, jak poprawić naszą sportową sytuację. Obchodzimy w tym roku jubileusz dziewiędziesięciopięciolecia Ruchu Radzionków, i dobrze pamiętamy z tej pięknej historii, że nieraz klub popadał w tarapaty, i zawsze z kłopotów się podnosił. Jestem przekonany, że tak będzie i tym razem. Od kilku tygodni o tym tylko myślę. Zrobię wszystko, by tak się stało.

– Jedną z pierwszych decyzji mających odbudować sportowy poziom klubu było pozostawienie na stanowsku trenera drużyny, pana Wojciecha Osyry.
– Kwestia trenera była naszym dużym dylematem, muszę to otwarcie przyznać. Była naprawdę długa lista rzeczy za pozostawieniem trenera Wojciecha Osyry, ale długa była i lista przeciw. W tym rozważaniu przeważyły te pierwsze argumenty oraz mój pogląd, że pochopne i zbyt częste zmienianie trenerów najczęściej nie służy ani klubowi ani drużynie. Wiemy oczywiście, że często tak zwana nowa miotła wiele rzeczy potrafi poukładać, ale i tak na koniec jest wynik sportowy, z jakiego trener jest rozliczany. I tak było i tym razem – trener Osyra ze spadku z ligi został rozliczony, ale musieliśmy to zrobić uwzględniwszy to, co będzie dla klubu najlepsze. Dokładnie przyglądaliśmy się jego pracy, dokładnie to przeanalizowaliśmy, wiemy co było złe, a co dobre, wiemy co trzeba poprawić. Nie ukrywam, że rozmawialiśmy z innymi trenerami, i także na tej podstawie uznałem, że pozostawienie trenera Osyry na kolejny sezon, będzie najlepszym z dostępnym rozwiązań. Wiem, że dla wielu kibiców nie była to popularna decyzja, że część z nich oczekiwania miała odmienne, ale jestem przekonany, że postąpiłem słusznie. Choć oczywiście zweryfikuje to czas. Ja w każdym razie do profesjonalizmu trenera Osyry, do jego zaaangażowania i przygotowania do treningów, nie miałem żadnych zastrzeżeń. Zastrzeżenia były co do osiąganych wyników, za co odpowiada oczywiście trener, ale co jest wypadkową wielu czynników.

– Czy można zatem rozumieć, że główny ciężar winy za spadek został zrzucony na zawodników?

– Myślę, że winę za spadek ponoszą wszyscy, tak trener, jak i piłkarze. Trener Osyra zresztą powiedział – przyznając się do winy – że chciałby naprawić to, co zepsuł. Ale i piłkarze, jako grupa, i myślę zdecydowana większość z nich indywidualnie, także są świadomi, że zawalili. Finalnie zatem wina rozkłada się moim zdaniem po równo na trenera i na piłkarzy. Pamiętamy, że drużyna ta była tak a nie inaczej budowana, z takich a nie innych zawodników. A to oni ostatecznie odpowiadają za to, co się dzieje na boisku, jak się prezentują, jak się angażują. Teraz wiemy, że popełniliśmy kilka błędów jako całość. Do kilku zawodników można mieć duże pretensje za obniżkę formy, szczególnie wiosną. A na pewno do całej drużyny za to, że zaprezentowała się ona niegodnie w porównaniu z tym, jakie miała stworzone warunki pracy i finanse. Nie chcę powiedzieć, że było pod tym względem idealnie, ale na pewno organizacyjnie nie zasłużyliśmy na spadek, a wręcz byliśmy w czołówce tej ligi.

– Jak głębokie zmiany dotkną kadrę drużyny?
– Na pewno nie będzie to rewolucja, ale jak najbardziej gruntowna przebudowa. Bo zawiódł nas najbardziej ten kręgosłup drużyny – od środkowego napastnika, przez rozgrywającego, stopera po bramkarza. Choć oczywiście do pozycji bramkarza mamy zdecydowanie najmniejsze zastrzeżenia, bo Darek Poturalski pokazał wręcz, że w przekroju całego sezonu był najsolidniejszym punktem całej drużyny. Ale liderzy pozostałych formacji, pod względem wpływu na grę drużyny, pod względem reagowania na tracone bramki, bardzo nas zawiedli. I to tutaj zajść muszą najgłębsze zmiany.

– Stąd zaskakujące za wielu transfery tak uznany zawodników jak Piotr Rocki czy Adam Giesa, ale i Andrzej Buchcik, który dużo spokoju powinien wnieść do defensywy.
– Myślę, że dzięki tym transferom będziemy mieli to, czego brakowało nam najbardziej w poprzednim sezonie. Bo nie tylko liderów drużyny, ale też przedłużenie ręki trenera na boisku. Zarówno Piotr Rocki jak i Adam Giesa to gwarancja prawdziwych przewódców na boisku, którzy w trudnych momentach będą potrafili nie tylko krzyknąć na resztę, ale też wziąć na siebie ciężar gry, i odbudować drużynę. Tego bardzo nam brakowało w trzeciej lidze, w momencie straty gola widziałem często wszystkie głowy w dół zamiast zacięcia na twarzach by jak najszybciej wynik odrobić. Rocki i Giesa to nazwiska jakie będą wizytówkami tej ligi, zawodnikami zdecydowanie górującymi nad innymi poziomem gry. Ale myślę, że podobnie Andrzej Buchcik, który w naszych rankingach był wręcz najlepszym obroncą całej trzeciej ligi opolsko-śląskiej. Gdzieś pojawiły się nawet opinie, że w Radzionkowie budowany jest dream team. Ale wcale nam o to nie chodzi. Rzecz w tym, by drużyna wyeliminowała te wady, jakie miała w poprzednim sezonie, a już tylko to powinno wpłynąć na zdecydowaną poprawę osiąganych wyników i poziomu gry. I jestem przekonany, że ci zawodnicy są tego gwarantem, a i indywidualnie będą robili w każdym meczu różnicę na naszą korzyść. Na to liczę, tego oczekuję. I chciałbym aby to było też jasnym sygnałem o co chcemy w czwartej lidze grać.

– Jednoznacznym celem na nowym sezon będzie awans z powrotem do trzeciej ligi?
– Oczywiście, że naszym celem jest jak najszybszy powrót do trzeciej ligi. Ale też wiem, że to wcale nie jest takie proste. Rozmawiałem ostatnio z wieloma trenerami i od każdego słyszłem, że drużynę buduje się kilka lat, że co roku trzeba umiejętnie wprowadzać w niej zmiany, poprawiać, a dopiero potem przyjdą sukcesy. I też to przekonało mnie do pozostawienia trenera Osyry, bo w ten sposób zachowaliśmy myśl szkoleniową, i tylko musimy wprowadzić poprawki, a wiemy dobrze, gdzie one są konieczne. Będziemy walczyć o awans także dlatego, że zdajemy sobie sprawę, że jak się to nie uda, to łatwo potem na dłużej zostać w tej lidze, bo zwyczajnie z czasem się do niej dopasowuje poziomem. Stąd taki zamysł by pozyskać zawodników, którzy od początku dadzą nam przewagę nad innymi drużynami. Ale nic na siłę. Klub musi zdawać sobie sprawę dlaczego jest tam, gdzie jest. O tym co się działo w ostatnich latach nie możemy tak szybko zapomnieć, tak szybko przejść nad tym do porządku dziennego. Dlatego nic nie może w drużynie być ponad nasze możliwości finansowe, ograniczone przecież koniecznością spłacania długów, bo w dalszym ciągu to właśnie jest absolutnie nadrzędnym celem klubu. Dopiero kiedy wyjdziemy na zero, będzie można cały ciężar rzucić na wynik sportowy. Ale zanim to się stanie minie jeszcze kilka lat. Aczkolwiek mocno wierzę w to, że mimo tych ograniczeń, uda nam się zbudować drużynę, która realnie walczyć będzie o awans w tym sezonie, a i potem zapewni nam to, że nie będziemy drżeć o utrzymanie.

– Mówi się, że Rocki, Giesa i Buchcik to nie koniec wzmocnień. Czy można to potwierdzić?
– Jest rzeczywiście na tapecie jeszcze kilka nazwisk, które grały w wyższych ligach. Co z tego jednak wyjdzie, to się okaże. Kilka spraw trzeba jeszcze przeanalizować, bo – jak już powiedziałem – naszym celem nie jest zbudowanie tu dream teamu, a stworzenie dobrej, walecznej, charakternej drużyny. Myślę, że przydałby nam się jeszcze jeden rozgrywający, który mógłby grać z powodzeniem obok Adama Giesy, ale niekoniecznie musiałby to być piłkarski wirtuoz, a raczej ktoś z zacięciem defensywnym, bo gdy Adam z Piotrem Rockim będą szaleć z przodu, potrzeba nam tam będzie kogoś, kto dobrze zabezpieczy tyły, ale też potrafił będzie dogrywać im dobre piłki. Na pewno powinien dołączyć ktoś jeszcze do obrony, ktoś kto także gotów będzie na grę w pierwszym składzie i dodania coś od siebie do całej drużyny. Pewnie to nie będą tak głośnie nazwiska jak Giesa czy Rocki, ale na pewno piłkarze, którzy nas realnie wzmocnią.

– Kiedy możemy się spodziewać finalizacji kolejnych transferów?
– Na 14 lipca chciałbym mieć kadrę skompletowaną w dziewięćdziesięciu procentach. Tak by potem zastanawiać się jeszcze na dwoma, góra trzema zawodnikami, ale już raczej w kwestii uzpełnienia kadry, a nie podstawowego składu. Chciałbym od pierwszego treningu mieć w drużynie cały jej trzon, a wręcz tą jedenastkę, która rozpocznie pierwszy mecz w lidze, i która – plus kilku piłkarzy – będzie wiodła prym w zespole. To bardzo ważne, by cała drużyna przepracowała ze sobą najlepiej cały okres przygotowawczy, by zgrywała się w sparingach, a nie by pierwszych kilka tygodni zajmowały nam testy.

– Jak spadek do czwartej ligi wpłynie na kondycję ekonomiczną klubu?
– Aspekty finasowe spadku przeanalizowaliśmy dokładnie. Koszty gry i utrzymania kadry w trzeciej i w czwartej lidze tak naprawdę niewiele się różnią. Przesunięcie może być takie, że pewnie nieco większy budżet będzie można przeznaczyć na drużynę – bo jeśli chcemy walczyć o awans to jest konieczne – ale za to spaść powinny koszta organizacyjne gry w lidze. Koszta utrzymania stadionu czy targowiska są niezależne od ligi. Pozostaje kwestia przychodów, gdzie na szczęście nic nie wskazuje by miało się coś pogorszyć. Choć jeszcze przed nami rozstrzygnięcia co do tego, jak będzie wyglądała współpraca z miastem w zakresie stypendiów sportowych, umowy na promocję. Mam nadzieję, że tu nic się nie zmieni. A jeśli tak będzie, to całościowy budżet klubu powinien być bardzo zbliżony do tego, jaki był w trzeciej lidze. W tym w dalszym ciągu w każdym miesiącu będziemy musieli mieć zabezpieczoną kwotę około dwudziestu tysięcy złotych na spłaty zobowiązań z lat poprzednich. Bo tylko tak finalnie wyprowadzimy klub na prostą. Bardzo cieszy każda spłacona zaległość, a w ostatnich dwóch, trzech miesiącach kilka kolejnych osób czy firm udało nam się spłacić. W ciągu najbliższych sześciu miesięcy powinny zamknąć się sprawy kolejnych trzech piłkarzy i trzech firm, a to spowoduje, że w przyszłym roku będzie nam wyraźnie lżej.

– W ostatnim półroczu udało się zachować tą dobrą płynność finansową z rundy jesiennej?
– Trudności przy spłatach pojawiają się zawsze, bo ta kołdra jest jednak minimalnie za krótka. Musimy to zatem bilansować, a czasem nieco balansować, żeby w każdym miesiącu wszystko udało się zrealizować. Były w ostatnim czasie minimalne poślizgi, ale finalnie wszystko to, co sobie zakładaliśmy, udało się zrealizować, wszystkie zawarte porozumienia dotrzymywać. Ogólnie nasze zadłużenie z początku z kwoty około milion czterysta tysięcy złotych spadło do około siedemset sześćdziesięciu tysięcy. Nie wiem czy to dużo czy mało, ale na pewno nie spowodowało to, że klub musiał zaciągać nowe zobowiązania. I cały czas udawało nam się rozsądnie bilansować sprawy drużyny i spłaty zadłużenia, choć nieraz nie było to łatwe. Ale w tym nasza rola by podejmować w takich przypadkach decyzje i wszystko trzymać w ryzach.

– A jak było z zobowiązaniami wobec piłkarzy i trenerów pierwszej drużyny?
– Przed rokiem, gdy tworzyliśmy od zera drużynę, jednak wielu wątpiło, że uda nam się dotrzymać zobowiązań względem piłkarzy i trenerów, czy podchodziło do naszych zapewnień z dużą ostrożnością. Pamiętali oni po prostu jak w Ruchu Radzionków było wcześniej. My założyliśmy sobie konkretny budżet, i udało się go trzymać. Nie były to wielkie pieniądze, ale pewne i zawsze na czas. Teraz po roku mogę potwierdzić, że względem członków drużyny nie mieliśmy nigdy żadnego opóźnienia i jestem pewny, że tak będzie nadal. I uważam to za nasz duży sukces, bo w dzisiejszej piłce wcale nie jest to tak oczywiste, nawet w najwyższych ligach w Polsce. Mamy wiele przykładów z naszej trzeciej ligi, że gdzie indziej niekoniecznie to tak funkcjonowało. A efekty tego, że pod tym względem wyróżnialiśmy się widzimy właśnie teraz. Mimo, że drużyna spadła, to dzwonią do nas i wyrażają chęć przejścia do naszego klubu ważni zawodnicy naszych rywali, którzy w trzeciej lidze się utrzymali, właśnie motywując to tym, że słyszeli, że jest u nas stabilnie i uczciwie, że klub dobrze organizacyjnie funkcjonuje. To duży powód do zadowolenia.

– Przed nami inne wydarzenie obok startu nowego sezonu ligowego – jubileusz klubu!
– To duże wydarzenie. Chciałbym powiedzieć, że wielkie, ale tak naprawdę wielki mam nadzieję, że będzie jubileusz stulecia, jaki przed nami za pięć lat. Ale teraz też będziemy chcieli przygotować kilka niespodzianek dla kibiców. Myślę, że obchody będą rozbite na dwa wydarzenia. Jednym będzie festyn na stadionie, z jakimś szczególnym meczem i większą imprezą. A drugim duża gala w Centrum Kultury Karolinka pod koniec roku. Tak późno dlatego, że czekamy na koniec remontu generalnego hali. Oprócz tego spodziewać się można też jakiś mniejszych, pojedynczych wydarzeń. Oczywiście żałujemy, że ta rocznica zbiegła się z tym przykrym sportowym wydarzeniem w postaci spadku z ligi, i liczę, że okres jubileuszu będzie też świetną okazją, by o Ruchu Radzionków dyskutować, i przypominiać historię i naprawdę duże rzeczy, jakie ten klub zrobił dla naszego miasta, dla kibiców, i że trzeba mu pomogać, bo naprawdę jesteśmy w stanie wspólnie znów wyprowadzić go na bardziej do niego przystające miejsce sportowe. Bardzo bym sobie życzył, by na stulecie zagrać jakiś wyjątkowy mecz jubileuszowy już na nowym stadionie w Radzionkowie. Odważnie powiem, że Ruch Radzionków przez dziewięćdziesiąt pięć lat swojej histori w pełni zasłużył na to by mieć swój dom we własnym mieście, a nie na obczyźnie. Gorąco wierzę, że to jest możliwe, i będę o to prosił, apelował, przypominał.

– Pięć lat temu prezes Tomasz Baran pytany, gdzie widzi Ruch Radzionków na stulecie swojego istnienia, odpowiedział śmiało, że w Ekstraklasie na wypełnionym po brzegi nowoczesnym stadionie w Radzionkowie. Rozumiem, że dziś tą wizję trzeba mocno zweryfikować?

– Cokolwiek bym nie odpowiedział na to pytanie, może być różnie oceniane. Ale dobrze wiem, że dużo rzeczy przez te pięć lat może się jeszcze wydarzyć. I jeśli uda się stworzyć ku temu odpowiednie warunki, zbudować odpowiednie zaplecze, to chciałbym by Ruch Radzionków grał jak najwyżej. Druga liga centralna, jedna na całą Polskę po reformie, z osiemnastoma zamiast trzydzieści sześć drużyn, jest dużym wyzwaniem, ale wierzę, że za pięć lat z powodzeniem będziemy tam grać. Na razie trend jest jednak taki, że w tej lidze będą grały drużyny, która albo są z dużego miasta, które mocno ich wspiera, albo mają potężnego sponsora. Niestety coraz mocniej z sezonu na sezon widać, że to warunkuje grę na wyższych centralnych poziomach. Zatem żeby tam grać zajść musi i u nas wiele zmian finansowo-organizacyjnych i w zakresie zaplecza infrastrukturalnego. Bez tego ani rusz. Ale wierzę, że w ciągu pięciu lat takie zmiany mogą u nas zajść, co wiązało się jednak będzie z wielkim wysiłkiem, tak na boisku, bo i sportowo inne drużyny będą z pewnością szły w górę, jak i poza nim.

– A jakie założenia na drugą połową 2014 roku?
– Na pewno nie możemy ani na chwilę zapominać o spłacie zadłużenia, ale też w najbliższych miesiącach bardzo mocno będziemy pracować nad projektami zaczętmi już jakiś czas temu, jak na przykład Klub Złoty Cider. Uważam, że tędy jest droga, że tą mocną pozycję finansowo-organizacyjną możemy zbudować na bazie wielu współpracujących ze sobą drobnych podmiotów, i chciałbym by z każdym kolejnym miesiącem Klub Złoty Cider się rozwijał, i pokazywał, że ta droga jest realna. Jest jeszcze potencjał i szansa dla klubu w zakresie sprzedaży miejsc reklamowych. Będziemy nad tym również się skupiać, bo to bardzo wzmocnić może nasz budżet. W ostatnim czasie ogłaszaliśmy podjęcie współpracy z takimi firmami jak Ekopol Górnośląski czy Computer Soft, choć tak naprawdę jeszcze się w to nie zaangażowaliśmy w pełni, ale mamy plany w ciągu najbliższych tygodni by także i to się stało. Bardzo bym sobie życzył kontynuować współpracę z gminą na wielu płaszczyznach. Swój czas i swoją uwagę na pewno poświęcimy także obchodom dziewięćdziesięciopięciolecia klubu. Na pewno będziemy chcieli przekonać jak największą liczbę osób do zostania Członkami Klubu, bo obecna sytuacja, w której tylko około dwudziestu pięciu Członków Klubu realnie opłaca składki, jest bardzo przykra i rozczarowująca. Popracujemy też bardzo nad promocją spotkań ligowych. Uważam, że choć w trzeciej lidze to właśnie u nas była najwyższa frekwencja, to jednak była ona poniżej naszych oczekiwań. Przełożenie na to miał na pewno poziom sportowy i wyniki osiągane przez zespół. Jestem przekonany, że choć liga będzie teraz niższa, to drużyna swoimi wynikami będzie kibicom dawała bardzo dużo satysfakcji. Zbudowanie drużyny, która walczyć będzie o awans, to także duże wyzwanie na najbliższy czas. A i niezależnie od tego, to na kogo, jeśli nie na kibiców, w tych trudnych momentach klub może przede wszystkim liczyć?! W ramach naszych możliwości i ogólnych uwarunkowań, bo wiadomo, że stadion nie jest nasz, że go tylko wynajmujemy, postaramy się poprawić jego ogólną estetykę.