Trener Rafał Górak:
„To zawsze szczególnie cenne, gdy wraca się z wyjazdu z wygraną. Natomiast obok trzech punktów cieszy mnie też coś innego – że ci nasi doświadczeni zawodnicy, którzy grali w przeszłości w dobrych klubach, i choć wchodzą teraz tylko z ławki rezerwowych, choć mają większe ambicje, to nie pokazują żadnych fochów, nie są zarozumiali, ale tym młodszym kolegom chcą pomóc, zdobywają bramki, i zachowują się na tym boisku dokładnie tak, jak ja tego od nich oczekuję. Cieszy też szczególnie to, że ta nasza kadra naprawdę jest równa, że mamy mocnych zmienników, i nawet ci, którzy się na ławie jak dotąd nie mieszczą, robią zawsze to, co do nich należy. I to jest bardzo istotne i inspirujące, bo czeka nas jeszcze dużo ważnych i ciężkich meczów, na pewno bardzo ciężki następny sezon, ale każdy mecz potwierdza, że budujemy tu coś, co na pewno będzie cenne. Ale zdenerwowała mnie dziś bardzo stracona bramka, bo tracone bramki zawsze mnie denerwują. A już tym bardziej, że w taki sposób nie wolno nam bramek tracić. To był przecież stały fragment gry, i zacząć trzeba od tego, że mogliśmy w ogóle do niego nie doprowadzić, ale jak już do niego doszło, to bardzo źle go rozegraliśmy w obronie, wkradło się dużo gapiostwa. Ale na razie nie chcę mówić o nazwiskach, które tu szczególnie zawiodły, bo musimy to dopiero na spokojnie przeanalizować. Ale też pamiętajmy, że stały fragmenty gry to jest zawsze kwestia całego zespołu, a nie tylko tych chłopaków w obronie, ale zawsze ktoś powinien zapobiec czemuś, a tego dziś nie zrobił.”
Dawid Domański:
„Trudno w chwili obecnej o tej straconej bramce coś więcej powiedzieć, na pewno było tam jakieś niepotrzebne przepuszczenie piłki, ale jak dalej to wyglądało nie wiem, bardzo szybko się to potoczyło. Ale ja na pewno jestem z powodu tej straconej bramki bardzo zły, zła jest cała drużyna, bo założenie było takie, że mamy zagrać „na zero” czyli nie stracić bramki, a straciliśmy ją, i przy stanie 2:1 zrobiło się niepotrzebnie gorąco. Jednak wpadła potem trzecia bramka, za chwilę czwarta, i można powiedzieć, że w tym momencie było już „pozamiatane”.”
Marcin Kocur:
„Wydaje mi się, że w momencie podania obrońcy Rajfela zaczęli dopiero wychodzić. Musimy to obejrzeć na video, ale w tej chwili jestem przekonany, że spalonego przy mojej bramce nie było na pewno. A sam mecz był na pewno ciężki, kiedy prowadziliśmy 2:0 niepotrzebnie pozwoliliśmy sobie wbić tą bramkę, przez co trochę nerwówki było. Na szczęście skończyło się dobrze, wygraliśmy 4:1 i zadowoleni możemy wracać do domu.”
Piotr Giel:
„Można tak powiedzieć, że służy mi ta gra w pomocy. Trochę lepiej się czuję grając właśnie w pomocy, bo jednak dostaję piłki dograne na skrzydło, i mogę się w ten sposób bardziej rozpędzić, wypuścić sobie piłkę przed siebie i w ten sposób lepiej później ją uderzyć. Mecz był ciężki. Pogoda była przede wszystkim ciężka, boisko też nie takie, jakie moglibyśmy sobie wymarzyć, choć jednak nie najgorsze, to mimo wszystko często odskakiwała piłka. Ciężej było w pierwszej połowie, w drugiej już spokojniej, gdyby tylko nie ta nerwówka po stracie niepotrzebnej bramki.”