Ruch – KS Częstochowa 4:0 (2:0)

Dla drużyny Ruchu Radzionków, która przed czterema dniami w Żarkach zapewniła sobie już awans do baraży o trzecią ligę, spotkanie z Klubem Sportowym z Częstochowy było przysłowiowym meczem o pietruszkę. Drużyna Ruchu wyszła na murawę bez kilku kluczowych zawodników w składzie, zabrakło między innymi Krzęciesy, Domańskiego i Sukera, a na łąwce rezerwowych usiedli Jankowski i Sobala, a także strzelec decydującej bramki w Żarkach – Cziba. Jednak wobec licznie zgromadzonej publiczności i od początku głośno dopingującego młyna, piłkarzom gospodarzy nie wypadało martwić się tylko tym, by nie nałapać niepotrzebnych kartek i nie nabawić się kontuzji, co zresztą w pełni się też udało – spotkanie okazało się być bardzo czyste, sędzia rzadko używał gwizdka, nie pokazał ani jednej kartki.
Mecz rozpoczął się od optycznej przewagi gości, którzy już na początku meczu pierwsi stanęli przed szansą wypracowania sobie groźnej sytuacji, ostatnie podanie przecięli jednak obrońcy Ruchu. Kilka minut później Kozieł głową strzelił metr nad bramką, a za chwilę tym samym odpowiedzieli goście. Od tego czasu zaczęła się uwidaczniać przewaga gospodarzy, goście kontrowali. Jednak tak, jak w tych akcjach z pierwszych minut meczu, albo brakowało ostatniego podania, albo strzały w bezpiecznej odległości dla bramkarzy mijały bramki. Aż wreszcie przyszła 21 minuta. Stojący bokiem do bramki Rudyk, przy asyście obrońcy zdołał głową zmienić tor lotu wrzucanej przez Trzcionkę piłki tak, że ta wpadła do siatki obok niepewnie interweniującego Różyckiego. Kopia tej akcji przyszła w 35 minucie. Tym razem wrzucał Kubik, a stojący kilka metrów przed bramką Kozieł nie miał żadnych problemów w pokonaniu pewną główką golkipera gości. W pierwszej połowie oglądaliśmy bodaj dwa celne strzały, i oba znalazły drogę do siatki. Na przerwę gospodarze schodzili z bezpiecznym dwubramkowym prowadzeniem.
Goście na drugą połowę wyszli z trzema nowym zawodnikami. Zmiany te nie przyniosły jednak widocznej metamorfozy gry drużyny z Częstochowy. Nadal z rzadka dochodzili oni do pozycji strzeleckiej, a gdy już taka się nadarzała, pudłowali. Na codzień rezerwowy bramkarz Ruchu mógł poczuć się zagrożony w tej połowie tylko raz, jednak w sukurs przyszła mu poprzeczka, a skuteczną dobitkę drużyny gości udaremnili obrońcy Cidrów.
Radzionkowianie powoli się rozkręcali. Przez pierwszy kwadrans drugiej połowy drużyna Ruchu sprawiała wrażenie, jakby w pełni zadowolona była z wyniku. Z czasem jednak kontry miejscowej drużyny stawały się coraz groźniejsze, aż wreszcie w 73 minucie, wykorzystując zamieszanie w polu karnym i błąd częstochowskiej defensywy, strzałem po ziemi z około piętnastu metrów piłkę po raz drugi wpakował do bramki gości Dawid Rudyk. Chwilę potem przed wyborną szansą stanęli znów gospodarze, gdy zawodnik gości zagrał ręką tuż przed polem karnym prawie na wprost bramki. Z rzutu wolnego zabrakło jednak strzału. Ale co się odwlecze… Dwie minuty później, w 77 minucie, przez pół boiska pędził z piłką wprowadzony po przerwie Cziba, i w sytuacji sam na sam z bramkarzem nie dał temu drugiemu szansy. Było już 4-0! Warto tu podkreślić bardzo dobrą decyzję sędziów, którzy, mimo że dwóch zawodników Ruchu mogło znajdować się na pozycji spalonej zauważali, że piłka adresowana była do wychodzącego prawidłowo zza obrońców strzelca czwartej bramki.
Po stracie czwartej bramki częstochowska drużyna zupełnie spasowała. Cidry zaś bez problemu zaczęły się przedostawać na przedpole bramki rywali. Brakowało jednak celnego strzału. Najlepszą okazję już w doliczonym czasie gry nie wykorzystał Cziba, który w sytuacji sam na sam z bramkarzem strzelił obok słupka.
Tym efektownym zwycięstwem Ruch powiększył swoją przewagę w końcowej tabeli ligowej do ośmiu punktów, gdyż drugi w tabeli zespół GKS-u Tychy przegrał swój mecz w Łabędach.