Pierwszy strzał w meczu oddała Odra, ale to Ruch mógł zantować wymarzone otwarcie. Adrian Świątek po dokładnym dograniu Dawida Jarki spudłował głową z dwóch metrów w 4 minucie.
Okazało się jednak, że na podobnie groźną sytuację trzeba było poczekać do doliczonego czasu gry pierwszej połowy. I stworzyli ją najpierw goście, dotąd starający się tylko o strzały z dystansu. W zamieszaniu pod bramką Łukasza Skorupskiego w słupek uderzył Nganbe. Odpowiedź Ruchu mogła być błyskawiczna. Centrę Piotra Rockiego wybijał obrońca, ale trafił w nogi Jarki. Tak odbita piłka zaskoczyła Buchalika, ale przeleciała centrymetry obok słupka.
Nieco ciekawiej było w drugiej połowie. Wydawało się, że gospodarze dopną swego. Rocki dwukrotnie znalazł się w doskonałych sytuacjach. Za pierwszym razem nie zdecydował się jednak na strzał, za drugim spudłował w sytuacji oko w oko z bramkarzem.
Niespodziewanie w 58 minucie prowadzenie objęła Odra. Skrobacz zagrał do Stolpy, a ten aktywny zawodnik mając przed sobą tylko Skorupskiego pewnie trafił do siatki. Słaba gra radzionkowian została ukarana.
Żółto-czarni, ustawieni w tym spotakniu w dawno nieoglądanym systemie 4-4-2 ruszyli do odrabiania strat, ale nadziali się na kontrę. Nganbe uderzył kąśliwie, a Skorupski z trudem odbił piłkę.
Z czasem jednak akcje Ruchu w końcu zaczynały się zazębiać. Pierwsza okazja na wyrównanie przyszła za sprawą rzutu wolnego, i pięknego uderzenia Kamila Szymury, które odbiło się w okolicach spojenia słupka z poprzeczką bramki Buchalika.
To była 72 minuta, a takie uderzenie zakwalifikować należy jako strzał niecelny.
Sześć minut potem radzionkowianie w końcu trafili w światło bramki, i od razu przyniosło to gola. Świątek dopełnił formalności po świetnym dograniu Rockiego.
W końcówce Buchalik musiał interweniować po strzele z rzutu wolnego Miłosza Przybeckiego. Ale prawdziwą ozdobą spotkania mógł być wolej w wykoniu tego zawodnika już w doliczonym czasie gry. Piłka o centymetry minęła słupek.
Przed Ruchem Radzionków jeszcze bardzo dużo pracy. Kibice po raz kolejny wychodzili ze stadionu niezadowoleni, a piłkarze mimo skutecznego gonienia wynika nie schodzili z boiska ucieszeni.