Ruch – Polonia Warszawa 0:4

Była to więc dla radzionkowian bolesna lekcja. Lekcja, przede wszystkim skuteczności.

Na boisku Ruchowi bardzo trudno było przedrzeć się pod bramkę Polonii, a goście, grający bez kilku kluczowych piłkarzy nie forsowali przesadnie tempa. Przez to mecz w dużej mierze toczył się w środkowej strefie boiska, a do dogodnych sytuacji strzeleckich oba zespoły dochodziło bardzo rzadko.
W końcówce pierwszej polowy dwa razy tuż przed bramką do główki wyskakiwał Piotr Giel, dwukrotnie pudłując. Były to bodaj najlepsze sytuacje pierwszej połowy dla gospdoarzy. Goście stworzyli sobie taką tylko jedną, za sprawą Çani’ego.

To, jak takie okazje, jakie miał napastnik Ruchu do bółu wykorzystywać pokazał Çani  i cała Polonia w drugiej części gry, niemal każe zbiliżenie się pod bramkę Mateusza Miki zamieniając na gola. Ruch bramce Gliwy zagroził dwukrotnie, ale i Paweł Giel, przy stanie 0:1, i Michał Mak przy stanie 0:3 nie potrafili skierować futbolówki do siatki.

Porażka to zasłużona, choć z przebiegu gry wyraźnie za wysoka. Ale ambitnie grający żółto-czarni z pewnością wyciągną z niej właściwą naukę, bo że uczą się szybko już nieraz tej jesieni pokazali.

Jednak, niezależnie od jej okoliczności, przegrana ta zapisze się w pamięci, bowiem w najnowszych dziejach klubu Ruch Radzionków nigdy w ta dużych rozmiarach na własnym stadionie nie przegrał.