Sandecja Nowy Sącz – Ruch 0:1

Dla Nowego Sącza i Sandecji spotkanie z Ruchem Radzionków było meczem szczególnym, by nie rzecz – historycznym. Po raz pierwszy nad stadionem im. Ojca Augustynka rozbłysły jupitery. A okoliczność ta sprowadziła na ten obiekt niemal komplet kibiców, a już długo przed meczem podgrzewała atmosferę tego pojedynku ligowych sąsiadów.

Ci, którzy wybierając się na stadion spodziewali się w związku z tym naporu gospodarzy nie mogli być usatysfakcjonowani. W pierwszej odsłonie gry tylko momentami Sandecja uzyskiwała wyraźną przewagę, a przez większość czasu mecz był bardzo wyrównany.
Pierwsze fragmenty spotkania należały do Ruchu, a sporo zamieszania w szeregi gospodarzy wprowadzał rozgrywający gości, wykonujący stałe fragmenty gry Tomasz Foszmańczyk, autor pierwszego strzału mecz. Z rzutu wolnego trafił jednak w mur.
Piłkarze z Nowego Sącza przebudzili się po dziesięciu minutach. Strzały Kukoľa i Woźniaka nie mogły zagrozić bramce Łukasza Skorupskiego. Zrobiło to tylko uderzenie z dystansu Kowalczyka, które bramkarz odbił.
Po kolejnych dziesięciu minutach znów zaatakował Ruch, a dobrych czy wręcz wybornych sytuacji nie wykorzystali Mateusz Cieluch (źle trafił w piłkę), Dawid Jarka (była sam przed bramkarzem) czy przede wszystkim Ján Beliančin, który fatalnie przestrzelił z najbliższej odległości.
Sandecja tak dobrą okazję miała tylko jedną. Zmarnował ją jednak Kukoľ.

Po zmianie stron optyczna przewaga Sandecji wzrosła. Choć zanim to nastąpiło Ruch powinien prowadzić. Foszmańczyk przegrał jednak pojedynek sam na sam z Koziołem.
Potem trzykrotnie przed szansą stawał Kowalczyk, któremu jednak albo brakowało precyzji, albo trafiał wprost w Skorupskiego.
Okazje te mogły się zemścić na gospodarzach, kiedy na zaskakujący strzał z dystansu zdecydował się Jarka, myląc się o centymetry.
Pod drugą bramką w wybornej sytuacji znalazł się już w końcówce meczu Borovićanin. Odbitą jeszcze przez obrońcę piłkę końcami palców sprzed linii bramkowej wybił jednak zmylony Skorupski.
Aż wreszcie w 86 minucie cały, dotąd rozśpiewany stadion zamarł. Gospodarze najwyraźniej tak skupili się na rozpamiętywaniu ich zdaniem niesłusznie podyktowanego rzutu rożnego, że tylko przyglądali się jak centruje z tego stałego fragmentu gry Foszmańczyk, a z bliska na bramkę strzela Kamil Szymura. To uderzenie Kozioł odbił jeszcze na bok, na słupek, ale wobec dobitki, również zupełnie niepilnowanego, Pawła Giela był już bezradny.
Ostatnie minuty przyniosły szturm gospodarzy. Radzionkowian uratowała poprzeczka po pięknym strzale zza pola karnego Aleksandra. Ten sam zawodnik chwilę potem fatalnie rozegrał rzut wolny z linii pola karnego.

Dzięki zwycięstwu w Nowym Sączu Ruch awansował na piąte miejsce w tabeli pierwszej ligi.