Jednak sami zawodnicy o swoich debiutach wypowiadali się raczej bez większego zadowolenia. Łukasz Skorupski rozegrał z Gorzowem całe spotkanie i podtrzymał regułę mówiącą o tym że “Cidry” na swoim obiekcie rzadko tracą bramki. – Uważam że przy jednej z sytuacji mogłem zachować się lepiej, kiedy źle obliczyłem tor lotu piłki i lekko się poślizgnąłem. Udało się na szczęście ten błąd naprawić . Skończyliśmy mecz z czystym kontem z tyłu i to cieszy ale niedosyt pozostaje, chcieliśmy zgarnąć trzy punkty – mówił zaraz po spotkaniu golkiper “Cidrów”. – Jego występ oceniam poprawnie, zwłaszcza że to była jego pierwsza gra o punkty w tej drużynie – komentował postawę swojego podopiecznego Grzegorz Żmija odpowiadający za wyszkolenie radzionkowskich bramkarzy. – Rzeczywiście przy tej jednej sytuacji mógł zachować się lepiej, ale brawa za szybką reakcję i atak na uderzającego zawodnika bo to był jedyny sposób na naprawę tej pomyłki – ocenia Żmija.
Pełny mecz rozegrał także Vladimir Balat. Defensywny pomocnik który w sparingach imponował błyskotliwymi zagraniami swojego debiutu nie zaliczył do udanych. – Mogło być lepiej, nie jestem zadowolony. Rywal bronił się całą drużyną i trudno było znaleźć miejsce na zagranie prostopadłej piłki. W drugiej części było trochę lepiej ale nikt z nas nie może być usatysfakcjonowany po tym spotkaniu – ocenia sobotni mecz Słowak. I tak jak jego koledzy z zespołu podkreśla, że zabrakło mu tego dnia przebojowości. – Jestem co prawda nominalnym defensywnym pomocnikiem, ale lubię grać do przodu. Inna sprawa, że trudno było o finezję na tej grząskiej i nierównej murawie. Stać mnie na dużo więcej i zamierzam to udowodnić w kolejnych spotkaniach. Jestem w stu procentach przekonany że asysty i bramki też będą moim udziałem – obiecuje Balat, który w sobotę do protokołu zapisał się jedynie żółtą kartką.
Mniej czasu od kolegów miał na zaprezentowanie się radzionkowskiej publiczności Adrian Świątek który na boisku pojawił się w drugiej części meczu. Bramki nie strzelił, ale stwarzał sobie do tego zdecydowanie najlepsze okazje z całego zespołu. – I tak uważam swój występ za słaby. Nie oddałem przecież na bramkę nawet jednego celnego strzału – bije się w pierś “Świety”. – Mam nadzieję, że w następnym meczu ze skutecznością będzie lepiej. W tym pierwszym meczu sami nie do końca wiedzieliśmy jak to będzie wyglądać. Nie ma co tłumaczyć się stanem murawy bo przecież GKP grało z nami na tej samej płycie – mówi napastnik, który w ostatniej akcji meczu przewracał się w polu karnym pociągany za koszulkę przez rywala. – Przepychałem się z obrońcą i gdyby mnie nie przewrócił pewnie bym strzelił, bo miałbym już przed sobą tylko pustą bramkę. Można to było gwizdnąć – ocenia Świątek. I żałuje jeszcze jednej nie wykorzystanej w meczu z Gorzowem okazji. – Fajnie pograliśmy w jednej z akcji z Tomkiem Foszmańczykiem z którym znamy się jeszcze ze wspólnych występów w reprezentacjach juniorskich. Wymieniliśmy się szybkimi podaniami ale niestety piłka odbiła się od nierówności i uciekła – rozkłada ręce napastnik “Cidrów”.