A w wywiadze były trener Ruchu i wychowanek radzionkowskiego klubu opowie o kulisach odejścia z Radzionkowa i przyjęcia oferty Pogoni Szczecin, dokona porównania obu drużyn i klubów, opowie o swoich pierwszych wrażeniach z Ekstraklasy i ze Szczecina, wreszcie podzieli się swoimi opiniami o obecnej sytuacji naszego klubu, mówiąc także o swoich najlepszych wspomnieniach z okresu pracy w żółto-czarnych barwach. Oto fragment rozmowy:
– Do Szczecina zabrałeś za sobą połowę sztabu Ruchu Radzionków.
Artur Skowronek: Myślę, że to normalne, że trenerzy chcą się otaczać sprawdzonymi, zaufanymi ludźmi, i że przy zmianie pracy dążą do tego, by zabrać ich ze sobą. Dla mnie zarówno Grzegorz Mokry jak i Grzegorz Żmija to byli najbardziej zaufani ludzie, o których fachowości przekonywałem się na każdym kroku. Bardzo się więc ucieszyłem, że Pogoń dała mi wolną rękę w doborze współpracowników. A podkreślę raz jeszcze – to zaufanie, szczególnie na tak głębokiej wodzie, jaką jest Ekstraklasa, jest niezbędne. I jestem przekonany, że ono teraz procentuje.
– Jednak nie powędrował tam za Tobą żaden z piłkarzy Ruchu. Nie widziałeś w żadnych z nich tej jakości predysponującej do przejścia do Ekstraklasy?
– Stało się tak przede wszystkim dlatego, że w Pogoni od początku było jasne, że mam w pierwszej kolejności zaufać piłkarzom, którzy wywalczyli awans do Ekstraklasy. Ja zresztą byłem przekonany jeszcze jako trener Ruchu, że grająca w pierwszej lidze Pogoń jest personalnie tak silna, że tym składem dałaby sobie spokojnie radę w Ekstraklasie. Na pewno w drużynie Ruchu było kilku ludzi, których z czystym sumieniem mógłbym polecić do Pogoni i zabrać za sobą. Ale gdy przeanalizowałem pozycje tych zawodników na boisku, od razu stało się jasne, że to nie ma sensu, bo w Szczecinie mam właśnie na te miejsca już po dwóch, trzech zawodników, i to takich, którzy są wręcz czołowymi postaciami w tej drużynie. Biorąc tych konkretnych piłkarzy Ruchu rozdmuchałbym więc aż za bardzo konkurencję, a nade wszystko, jednak w tej rywalizacji to raczej piłkarze, których zastałem w Szczecinie, byliby górą.