Tadeusz Urbainczyk przed Gwarkiem: Musi się udać!

– W złych nastrojach schodziliście w sobotę z boiska w Częstochowie. Emocje już opadły?
– Rzeczywiście, nastroje nie były najlepsze. W poniedziałek bardzo długo rozmawialiśmy w szatni na temat tego meczu. I uznaliśmy, że zawiedliśmy, że pownniśmy się byli pokazać z dużo lepszej strony. I nie jest usprawiedliwiem to, że wyszliśmy składem złożonym z zawodników, którzy dotąd za wiele nie grali w pierwszym składzie. Nie wiem czy ktokolwiek z nas wykorzystał tą szansę. Ale Częstochowa już za nami, teraz w szatni liczy się już tylko wtorkowy mecz z Gwarkiem.

– Dla Ciebie mecz z rezerwami Rakowa był pierwszym pełnowymiarowym występem od dawna.
– Faktycznie, w tej rundzie do tej pory najdłużej byłem na boisku sześć minut, a tu nagle cały mecz. Fizycznie rzeczywiście jestem daleko od swojej optymalnej formy. Ale też nie ma tragedii, nie czułem się na boisku źle. Choć trudno było pokazać więcej, bo jako cała drużyna wyglądaliśmy słabo.

– Na szczęście bardzo szybko macie okazje by się odkuć za tą porażkę!
– To jest mecz szczególny dla nas wszystkich. Nastawiamy się na wielkie derby, i chcemy je bardzo wygrać. Na daną chwilę jest to dla nas najważniejsze. Jeśli wygramy z Gwarkiem, myślę, że o meczu w Częstochowie nikt nie będzie już pamiętał. Jestem przekonany, że będzie we wtorek dobrze.

– Zwycięstwo w tym meczu da nam pewne pierwsze miejsce w lidze!
– Dokładnie, to taka wisienka na torcie, moment na który czekamy od początku sezonu. Musi się to udać!

– Masz za sobą pierwszego gola w lidze od października. To z pewnością ulga, ale też apetyt rośnie w miarę jedzenia. Z pewnością strzelenie bramki Gwarkowi byłoby dla Ciebie szczególnie ważne.

– Zdecydowanie tak, w Gwarku grałem przecież przed powrotem do Ruchu, mam tam mnóstwo znajomych, i bardzo miłoby było przypomnieć się im golem. Ale tak naprawdę nie wiem czy mogę liczyć na zrealizowanie tego planu, bo problemem są te minuty na boisku, na jakie mogę liczyć. Nie jest tajemnicą, że mamy najmocniejszą jedenastkę, która się sprawdza, i z której bardzo ciężko kogoś wybić. Każdy z tych zawodnik gra bardzo dobrze, i nic dziwnego, że trener za wielu zmian nie robi. Świętna gra także Robert Wojsyk, i to on jest podstawowym napastnikiem drużyny. Ja co najwyżej w mojej obecnej formie mogę być tylko jego zmiennikiem. Ale bardzo się cieszę, że mogę współpracować i oczywiście rywalizować z tak dobrym napastnikiem. Bo mam się od kogo uczyć. Jego poruszanie się po boisku, to na pewno to, w czym jeszcze wiele pracy przede mną. A poza tym jako człowiek po prostu dobry kolega.