Tomasz Foszmańczyk: Lubię wyzwania

– Wczorajszego wieczora podpisałeś dwuletni kontrakt z Ruchem Radzionków, stając się tym samym jego pełnoprawnym zawodnikiem. W końcu!

– Tak, nareszcie. Rzeczywiście poczułem ulgę, bo tak długi okres oczekiwania na finalizację tej sprawy był bardzo deprymujący, miałem z tego powodu mnóstwo problemów na głowie, miałem już tego dość. Na szczęście doczekałem się w końcu tej chwili, a wszystkie problemy mogły dzięki temu odejść w zapomnienie. Cieszę się, że mam od tego już wolną głowę, a mogę się skupić tylko na grze w piłkę.

– Pierwszy raz na treningu swojego nowego klubu pojawiłeś się tuż po zakończeniu jesiennych rozgrywek, a więc w pierwszej połowie listopada. Od razu przekonałeś trenerów do swojej osoby.

– Wydaje mi się, że tak. Pisano co prawda w mediach, że jestem testowany, ale pojawiłem się tu by zapoznać się ze swoją nową drużyną, by ona mnie poznała, i by wreszcie trener mnie zobaczył. Od pierwszych chwil miałem sygnały, że trenerzy widzą dla mnie miejsce w tej drużynie. Przynajmniej ja tak to odbierałem, a sam od początku byłem zdecydowany tutaj grać. Było to faktycznie w pierwszej połowie listopada, a więc blisko dwa miesiące temu. Długo przyszło mi czekać na pomyślne zamknięcie tej sprawy. Na szczęście jest już po wszystkim.

– Sprawa twojego transferu przeciągała się bardzo długo. Miałeś w tym czasie wątpliwości czy dostaniesz „zielone światło” na ten transfer?

– Nie, nie miałem takich wątpliwości. Po pierwsze już wcześniej będąc w Rakowie, zanim pojawiła się konkretna propozycja z Ruchu, i zanim jeszcze zaczęły aż tak wychodzić problemy tego klubu, wiedziałem, że w tej przerwie zimowej będzie trzeba jakieś decyzje podjąć, zmienić otoczenie. Raków nie mógł mnie zatrzymywać wbrew mojej woli, tym bardziej będąc w tak dramatycznej sytuacji finansowej.

– Ale przyznałeś w jednym z wywiadów, że brałeś pod uwagę też taką opcję, że będziesz zmuszony do pozostania w Rakowie do końca sezonu, a z Ruchem zwiążesz się dopiero po jego zakończeniu.

– Bo nie można było takiego rozwiązania wykluczyć, jeśli Raków jakoś przeszedłby przez swoje problemy, i chciał mnie na siłę zatrzymać. Ale była to taka najmniej chyba realna wizja, którą jednak też trzeba było brać pod uwagę. Ja nie miałem wątpliwości, i przez cały czas wierzyłem w ten plan „a” – czyli w przejście do Ruchu Radzionków.

– Rozumiem, że byłeś pewny tego, że swoją najbliższą, a może nie tylko, przyszłość chcesz związać z „Cidrami”?

– Tak, absolutne pierwszeństwo dawałem Ruchowi, choć i innych propozycji nie brakowało. Przede wszystkim dlatego, że zgłosił się do mnie jako pierwszy, i przedstawił bardzo konkretną propozycję. Ale też perspektywa walki o awans była bardzo interesująca. Właśnie takie wyzwania lubię najbardziej, i w grze o najwyższe cele czuję się najlepiej.

– Media donosiły, że byłeś numerem jeden na liście życzeń MKS-u Kluczbork. Przejście na zaplecze Ekstraklasy było mniej kuszące?

– Gra o lidera, perspektywa cieszenia się z awansu to jest zawsze wyróżnienie, niezależnie od ligi. Jest to zawsze ciekawsze niż granie nawet ligę wyżej, ale jednak tylko w dolnych połowach tabeli. Poza tym Kluczbork zgłosił się jako któryś klub w kolejności, a skoro wcześniej powiedziałem „tak” Ruchowi, to inne oferty, w tym Kluczborka, nie mogłem brać pod uwagę. Ewentualnie tylko jako alternatywę, gdyby coś nie wyszło z Ruchem, ale raz jeszcze podkreślę, że takiego rozwiązania w ogóle nie brałem pod uwagę.

– A jak się odnajdujesz w nowym zespole?

– Myślę, że bardzo dobrze. Część chłopaków znałem już wcześniej, z niektórymi grałem w przeszłości w innych klubach. Na pewno oni bardzo mi pomagają w pełnej aklimatyzacji w drużynie. Ale ogólnie i pozostali zawodnicy są bardzo przyjaźnie nastawieni, bardzo otwarci, dlatego z pełnym odnalezieniem się w tej drużynie nie powinno być żadnego problemu.

– Wiesz już jakie trener ma wobec ciebie oczekiwania, jakie widzi dla ciebie miejsce na boisku?

– Rzeczywiście kilka razy już z trenerem indywidualnie rozmawiałem, i mniej więcej wiem jakie wobec mnie ma oczekiwania. Ale czas na takie wprost przedstawienie mi przez niego mojej roli na boisku jeszcze nie nadszedł, to dopiero przed nami. Ale jak mówię, i bez tego mniej więcej wiem co będę grał, wiem więc do czego się przygotowywać.

– W takim razie, odwracając pytanie, jaką sam dla siebie widzisz rolę w zespole?

– Przede wszystkim zależy mi na tym aby grać, i aby jak najwięcej dawać z siebie zespołowi. A na jakiej to będzie pozycji, to mniej istotne. Ja nie jestem przywiązany tylko do jednego miejsca na boisku,  z pewnością więc dam sobie radę wszędzie tam, gdzie wystawi mnie trener.

– Kadra zespołu jest bardzo liczna, a pretendentów do każdej pozycji na boisku kilku. Masz w związku z tym raczej obawy, czy może to dodatkowo mobilizuje cię do pracy?

– Na pewno nie mam w związku z tym obaw. A też zawsze staram się dawać z siebie wszystko co najlepsze.  Do rywalizacji jestem więc gotowy. Kadra jest tu nie tylko wyjątkowo liczna, ale też bardzo wyrównana. W Rakowie było nas mniej, o miejsce w składzie było więc o wiele łatwiej, ale też było pomiędzy zawodnikami pierwszego składu a tymi rezerwowymi czasami widać wyraźnie różnice w piłkarskich umiejętnościach, choć dobrych, utalentowanych piłkarzy też tam nie brakowało. Tutaj takich różnic nie ma, naprawdę nie ma tu ani jednego zawodnika, który by jakoś wyraźnie odstawał od reszty. A to powoduje, że każdy z nas podświadomie wiedzieć musi, że nie może zawieść, bo zaraz stracić może miejsce w zespole na rzecz innego zawodnika. I jest to dla drużyny naprawdę optymalna sytuacja.

– Przechodząc do lidera rozgrywek, klubu głośno zapowiadającego swoje wysokie ambicje, z pewnością miałeś swoje wyobrażenia. Jak one wyglądają w konfrontacji z rzeczywistością?

– Na niczym się nie zawodzę, a z wielu aspektów mogę być nawet bardzo zadowolony. Bo na przykład zupełnie nie znałem wcześniej warsztatu trenera Góraka, ewentualnie tylko coś się domyślałem, coś słyszałem od chłopaków. A tu na miejscu naprawdę bardzo podobają mi się treningi, bo są urozmaicone, ciekawe, wymagające. Zupełnie się nie dziwię już temu, że Ruch tak pewnie rok po roku awansuje, i że także teraz jest liderem. Naprawdę jeszcze wiele pięknych chwil przed tą drużyną.

– Jak wszyscy w Radzionkowie, tak i ty jesteś przekonany, że w czerwcu będziesz ze swoją nową drużyną świętował awans do pierwszej ligi?!

– Tak, muszę być do tego przekonany, i wszyscy musimy być pewni naszych możliwości. Ale też musimy sobie zdawać sprawę jakich w tej walce mamy mocnych przeciwników. Dlatego też nie możemy być za pewni siebie. Wiemy z pewnością jedno – walczymy o awans, i jest to nasz jedyny cel – a wszystkie plany, jak zawsze, zweryfikuje życie. Ale gorąco wierzę, że pozytywnie.