Tomasz Leszczyński: Wracam by odwdzięczyć się za okazane mi wsparcie

– Kiedy schodziłeś z meczu z Szombierkami Bytom z kontuzją wyglądało to bardzo źle, a i późniejsza diagnoza mówiła o tym, że na boisku zobaczymy Cię dopiero wiosną. Co się zatem wydarzyło, że już od dwóch meczów jesteś w grze?
– Rzeczywiście, wyglądało to bardzo źle, i byłem przygotowany na to, że rundę jesienną mam z głowy. Jednak w trakcie leczenia wpadliśmy na pewien pomysł, by skorzystać z urządzenia Exogen, które miało przyspieszyć gojenie złamanej kości. I rzeczywiście w miesiąc praca z tym urządzeniem doprowadziła do dziewięćdziesięciu procent jej zagojenia, a to mi pozwoliło dużo szybciej niż się spodziewałem rozpocząć rehabilitację. Byłem cały czas wspierany przez kibiców, działaczy klubu, trenerów, zawodników. Grałem wcześniej w kilku klubach w Polsce, w kilku za granicą, i nigdzie dotąd nie spotkałem tak wdzięcznych ludzi, jak tutaj w Ruchu Radzionków!

– Po jedynym z meczów drużyna ustawiła się dla Ciebie do specjalnego zdjęcia, które potem znalazło bardzo wielu odbiorców w Internecie i odbiło się tam dość szerokim echem. Ale to wsparcie było o wiele większe.
– Tak. Gdy na pogotowiu dowiedziałem się, że to złamanie, byłem załamany, zruzgotany, w kompletnej rozsypce. Na następnym meczu drużyna wykonała to zdjęcie, ale od razu rozdzwoniły się telefony od trenerów, kolegów z drużyny i od zarządu klubu. Gdy tylko pojawiałem się na meczach na stadionie czułem wielkie wsparcie kibiców. To wszystko bardzo podnosiło mnie na duchu i dodawało sił, by jeszcze mocniej walczyć o powrót na boisko. To co się działo było dla mnie wielkim zaskoczeniem, w końcu jestem tutaj krótko, i nic jeszcze takiego na boisku nie zrobiłem, by dać się zapamiętać. Wracam teraz z ogromną motywacją, by dobrą grą wszystkim się odwdzięczyć za to, co dla mnie zrobili.

– Jak czułeś się oglądając mecze z perspektywy trybun, nie mogąc pojawić się na murawie?
– To naprawdę o wiele większy stres niż na boisku! To jest straszne, gdy rwie na murawę, a nie możesz pomóc. Ta niemoc, ta bezradność, szczególnie, gdy się widzi, że drużynie nie idzie, po prostu rozrywa od środka. Będąc na boisku można pomóc, a będąc członkiem drużyny, a tylko siedząc z boku, to naprawdę katorga. Cieszę się bardzo, że już wróciłem na boisko, i że ten okres już za mną.

– Czujesz się w pełni gotowy do gry, czy jeszcze ogranicza Cię jakaś blokada?
– Można powiedzieć, że jestem już gotowy na sto procent. Choć wiem, że forma daleka od ideału, a na pewno dużo słabsza niż na początku sezonu, gdy byłem w grze. W końcu przez około półtora miesiąca byłem całkowicie wyautowany. Widzę, że brakuje mi trochę w motoryce, że fizycznie sporo straciłem, ale staram się w treningach to wszystko nadrobić jak najbszybciej, a podczas meczów te braki uzupełniać ambicją.

– Jutro w meczu z Tychami nie zagra pauzujący za nadmiar żółtych kartek Piotr Rocki. Gdyby trener Damian Galeja w jego miejsce postawiłby w wyjściowej jedenastce na Ciebie…
– Bardzo bym się z tego uradował. Jestem gotowy i dam z siebie wszystko. Oczekuję takiej szansy, aczkolwiek będę się cieszył z każdej minuty, jaką dostanę na boisku. Samo to, że mogę grać, naprawdę bardzo doceniam. Przez te kilka tygodni, kiedy siedziałem w domu, bardzo wiele rzeczy przemyślałem, sporo w głowie sobie przestawiłem. Wracam mentalnie silniejszy, skoncentrowany, kochając tą piłkę nożną jeszcze mocniej niż wcześniej.